Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 33)

 

Minęło kilka dni. W czwartek rano Miś obudził się w bardzo podłym nastroju. Właściwie bez specjalnego powodu, bo choć ostatnio działo się wiele, to jednak żadne z wydarzeń nie miało znamion katastrofy. Ale trudno też powiedzieć, aby miał jakieś specjalne powody do radości. A jednak od jakiegoś czasu dość często zdarzało mu się to wpadać w depresję to znów przeżywać stan niczym nie uzasadnionej euforii. 

Bywało tak, że po tych stanach ducha następowały zdarzenia jak ulał do nich przystające. Można by więc odnieść wrażenie, że depresja przynosiła pecha, zaś radość i optymizm sprawiały, że wszystko szło jak po maśle. Mógłby ktoś pomyśleć, że Miś dysponuje talentami proroczymi, z których nie zdaje sobie sprawy. Ale jak było w istocie – nikt nie wie, nie ma to zresztą większego znaczenia.

Ważne jest natomiast to, że w czwartkowy poranek Misiowa dusza cierpiała. A jej właściciel miał wrażenie, że wszystko, co go tego dnia czeka, nabrało niebywałych rozmiarów oraz wagi i zwaliło się na niego całym ciężarem, przygniatając i wbijając w pościel. Nie miał zatem najmniejszej ochoty na wstawanie. Niczego nie potrafiły zmienić nawet promienie słońca, filuternie wyglądające spoza zasuniętych zasłon, nie mówiąc już o odgłosach radośnie trelujących za oknem ptaków. Na szczęście Miś był osobą obowiązkową, zignorował więc żałośnie pochlipującą duszyczkę i – mrucząc coś gniewnie pod nosem – zsunął powoli chude nogi na podłogę, dokładnie w stojące przy wersalce kapcie.

Chwilę przesiedział nieruchomo, wpatrując się otępiałym wzrokiem w dywan. Później ocknął się nagle, rozejrzał po pokoju, wzniósł ramiona w górę i przeciągnął się szeroko. Nie poprawiło mu to jednak samopoczucia – minę miał ciągle kwaśną. Westchnął więc i z ociąganiem zaczął się podnosić. Gdy stanął na wyprostowanych nogach, wstrząsnął nim dreszcz. Popatrzył z żalem na rozbabrane łóżko, uczynił ruch, jakby chciał rzucić się w ciepłą jeszcze pościel, ale przemógł się i – jak każdego dnia – pokuśtykał na sztywnych nogach do okna.. Odsłonił rąbek zasłony. Oślepiło go słońce lub może świat za szybą wydał mu się tak odpychający, bo skrzywił się z niechęcią i pośpiesznie zasłonił okno.

Szurając kapciami po dywanie poczłapał w kierunku drzwi. Wyszedłszy na korytarz, zamknął je z trzaskiem. Misiowa wyjrzała z kuchni. Popatrzyła na niego i wzruszyła ramionami na widok wykrzywionej smutkiem i gniewem twarzy. Miś, pochylony do przodu, z palcem wycelowanym kontakt od światła, parł prosto do łazienki, nawet jej nie zauważywszy. Zniknęła z powrotem kuchni, gdy zamknęły się za nim łazienkowe drzwi.

W pracy pojawił się dokładnie o ósmej. Do biura wszedł tak, jakby Rudą i Blondyna chciał przyłapać na jakimś gorącym uczynku. Powitał ich cicho i niewyraźnie, odpowiedzieli mu więc w ten sam sposób, nieco zbici z tropu jego przygnębieniem. Dowlókłszy się do biurka, zwalił się na krzesło jak wór. Teczka wysunęła mu się z ręki i zajęła miejsce obok krzesła. Dość długo siedział nieruchomo, wpatrując się osłupiałymi oczyma w wykładzinę podłogową w okolicy okna. Nagle drgnął, być może wyczuwając na sobie wzrok Rudej i Blondyna. Obrzucił ich przelotnym spojrzeniem i ziewnął zatykając dłonią usta. W tej samej chwili uświadomił sobie, że pełny pęcherz daje mu znać o sobie. Westchnął ciężko, pomyślał sobie bowiem, że będzie musiał pójść do toalety. Zwlekał chwilę, ale wreszcie podniósł się z wysiłkiem.

Gdy klapnęły zanim drzwi, pod Rudą aż się krzesło przesunęło, tak energicznie obróciła się w kierunku Blondyna. Ten też zwrócił twarz w jej stronę, ale z właściwą sobie flegmą.

- Widziałeś? – zapytała z przejęciem.

- Widziałem – wycedził i wzruszył ramionami.

- Coś jest z nim nie tak, nie uważasz?

- Ba… Ja już dawno mówiłem, tylko że do nikogo nie docierało.

- Nie chodzi o dawno. Teraz jest jakiś dziwny. Taki jakiś… Ja wiem? Aż strach oblatuje.

- Świra facet dostaje i tyle – Blondyn rozparł się na krześle i splótł ręce na piersi.

- Co!? – Rudej wydało się, że się przesłyszała.

- No wiesz… - Blondyn stropił się trochę. – Wygórowane ambicje i te sprawy… Nie powiodło się i facet nie wytrzymał nerwowo.

- Bredzisz, jak połamany – obruszyła się Ruda. – A może po prostu ma jakieś problemy?

- Nie mówię, że nie – zgodził się Blondyn. – W końcu wszystko zaczyna się od problemów.

Ruda zastanowiła się nad czymś głęboko.

- Może by z nim pogadać? Wiesz, tak od serca? – zaczęła po chwili, konfidencjonalnie, jakby chciała zwerbować go do jakiegoś spisku.

- Pewnie. Przecież możesz sobie pogadać – stwierdził obojętnie.

- A żebyś wiedział, że pogadam – rzuciła się na krześle i zaraz umilkła, bo z korytarza dobiegło człapanie i po chwili w drzwiach pojawił się Miś.

Nawet nie spojrzał na nikogo. Był zapadnięty w sobie, szedł marszcząc brwi i z zaciśniętymi ustami. Siadając przy biurku, wyjął z teczki „Kurier”, który kupił w drodze do pracy. Rozłożył gazetę przed sobą. Przejrzał pierwszą stronę, potem odwrócił kartkę machinalnie, później następną… Twarz nie wyrażała żadnych uczyć. Wreszcie ożywiła się – Miś jakby sobie coś przypomniał. Zatrzymał rękę odwracającą kolejną kartę w połowie drogi. Wrócił do poprzedniej strony, później jeszcze do poprzedniej… To było tutaj. Oczy mu rozbłysły, gdy czytał nadtytuł „Mamy kolejnego potomka Grzeli Zwanego Niedźwiedziem – czy będzie ich więcej?”, a pod nim znacznie większą czcionką wydrukowany tytuł „Dlaczego Alfred Miś, a nie ja?”. Tekst był niezbyt długi, lecz Miś ślęczał nad nim kilkanaście minut, ponieważ zdruzgotany, a jednocześnie nie dowierzający zawartej w nim treści, czytał go kilkakrotnie. Brzmiał następująco: „Tak, jak przewidywaliśmy, opisana w poprzednim numerze naszego tygodnika sprawa domniemanego pokrewieństwa pomiędzy sławnym Grzelą Zwanym Niedźwiedziem a panem Alfredem Misiem – człowiekiem, który swoim cennym znaleziskiem potwierdził krążącą ustnym przekazie legendę o pierwszym osadniku i założycielu miasta Ostęp Leśny – nie ograniczyła się do tej jednej publikacji. Jak się okazuje, artykuł ten wzbudził wiele emocji, czego wyrazem jest list nadesłany do redakcji przez mieszkańca podostępskiej Kobzówki. Przytaczamy go niżej w całości.

Szanowna Redakcjo!
            W pierwszych słowach mego listu chciałem poinformować, że ja tam po żadnych redakcjach nie wypisuję ani nie chodzę, bo nie mam we zwyczaju pchać się tam gdzieś do przodu tak żeby wszyscy mnie widzieli bo jestem skromnym i spokojnym człowiekiem. Ale jak żem przeczytał ten artykuł ostatnio, że niby ten Grzela Niedźwiedź i ten cały Alfred Miś co go tak wszyscy pod niebiosa teraz wynoszą to jakaś tam rodzina to się zdenerwowałem i zaraz siadłem przy stole. Pół dnia tak przesiedziałem z długopisem w ręce ale wreszcie dopiąłem swojego. No bo co to za porządki żeby jak tylko kto Miś się nazywa to zaraz musiał być krewniakiem Niedźwiedzia. A jeżeli już to dlaczego właśnie ten? A bo to jednemu psu Burek? Nie! Tak samo Misiów jest więcej. Jak ja na ten sam przykład od dziada pradziada nazwisko to noszę. A jakby dobrze poszukał to i Stefana niejednego by się w mojej rodzinie znalazło. A jednego nawet żyjącego to sam mogę pokazać jak będzie trzeba. Mnie tam o żadne zaszczyty nie chodzi bom człowiek skromny, ale po mojemu to sprawiedliwie powinno być. I jak jednego Misia robi się krewniakiem Niedźwiedzia, to innych też się powinno zrobić. O to mi chodzi. A nie tak że jeden Miś to wielka figura i rodzina Niedźwiedzia a pozostałe Misie to plewy z Niedźwiedziem nic wspólnego nie mające. O to mi tylko chodzi o nic więcej.
Antoni Miś. Wieś Kobzówka 17.

Patrząc z pewnego punku widzenia, trudno autorowi listu nie przyznać racji. Wprawdzie absurdem byłoby wszystkie osoby noszące nazwisko Miś automatycznie uznawać za potomków Grzeli Zwanego Niedźwiedziem, jednakże list ten uzmysławia nam, jak łatwo popełnić w tym względzie błąd. Jedno jest zatem pewne – ustalenie ewentualnego pokrewieństwa wymaga przeprowadzenia specjalistycznych badań. W tym miejscu jednak rodzi się zasadnicze pytanie – czy ze społecznego punktu widzenia przeprowadzenie takich badań jest uzasadnione? Wszak będą one kosztować niemało. Ciekawi jesteśmy, co na ten temat sądzą nasi Czytelnicy. Napiszcie do nas!”.

Przeczytawszy tekst kolejny raz Miś trzepnął nagle gazetą o biurko i poderwał się z krzesła z rumorem. Wprowadził tym Rudą i Blondyna w prawdziwe osłupienie. Gdy biegał nerwowo od drzwi do okna wodzili za nim oczyma, jak na komendę odwracając razem głowy. Warczał coś pod nosem w rytm swoich kroków. Nagle zatrzymał się przed biurkiem Rudej.

- To się w głowie nie mieści, pani Alu, to się w głowie nie mieści! – prawie krzyknął z nutką rozpaczy w głosie.

- Co się w głowie nie mieści, panie Alfredzie? – zapytała Ruda.

- Co się nie mieści!? – odwrócił się do swojego biurka i chwycił gazetę. – O, to się nie mieści! Proszę, niech pani przeczyta! – podsunął jej pod nos artykuł z listem czytelnika.

Blondyn dźwignął się z krzesła i podszedł do Rudej. Zaczął wraz z nią czytać z zainteresowaniem. Od czasu do czasu uśmiechał się pod nosem, upewniwszy się wpierw za każdym razem, że Miś, który znowu miotał się pomiędzy oknem i drzwiami, jest akurat odwrócony do niego tyłem. Gdy skończył, zrobił poważną minę i siadł na swoim miejscu. Ruda natomiast westchnęła ciężko i odsunęła od siebie gazetę. Miś – jakby tylko na to czekał – ponownie stanął naprzeciw niej.

- No i co? – zapytał, wwiercając się w nią oczami.

Zapadło kłopotliwe milczenie.

- No, wie pan… - zaczęła ostrożnie. – Trochę się to wszystko pogmatwało.

- Pogmatwało… - prychnął i wrócił na trasę okno-drzwi.

Po chwili znów nachylił się nad nią.

- A ja pani mówię, że to zmowa. Zmowa jak nic – powiedziawszy to wyprostował się i patrzył z miną człowieka, który dokonał odkrycia pilnie strzeżonej tajemnicy.

- Nie pomyślałam o tym, ale to bardzo możliwe – przyznała skwapliwie, choć tak naprawdę nie miała wyrobionego zdania o całej tej sprawie.

- A pan co o tym myśli? – nieoczekiwanie Miś zwrócił się do Blondyna.

- Ja? – Blondyn podrapał się w głowę. – Według mnie rzecz jest trudna, ale do załatwienia. Trzeba tylko zebrać dowody i niektóre gęby same się pozamykają.

Miś westchnął i skierował się do swojego biurka, bo zmęczył się widać tą wędrówką po pokoju. Już miał usiąść na krześle, ale coś mu zaświtało w głowie. Spojrzał na Blondyna i wycelował w niego swój palec.

- Ma pan rację, dowody… Tylko w ten sposób można! – wykrzyknął podniecony. – Że też sam na to nie wpadłem. – dodał cicho, jakby zdziwiony nieco.


Niżej dostęp do wcześniejszych, kolejnych odcinków:

Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Piąty
Szósty
Siódmy
Ósmy
Dziewiąty
Dziesiąty
Jedenasty
Dwunasty
Trzynasty
Czternasty
Piętnasty
Szesnasty
Siedemnasty
Osiemnasty
Dziewiętnasty
Dwudziesty
Dwudziesty pierwszy
Dwudziesty drugi
Dwudziesty trzeci
Dwudziesty czwarty
Dwudziesty piąty
Dwudziesty szósty
Dwudziesty siódmy
Dwudziesty ósmy
Dwudziesty dziewiąty
Trzydziesty
Trzydziesty pierwszy
Trzydziesty drugi

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne