Posty

Wyświetlam posty z etykietą grzela zwany niedźwiedziem

Moja proza: Nie ujdziesz mi – odcinek kolejny

              Nazajutrz po publikacji Miś miał złe przeczucie, idąc do pracy. Szczerze mówiąc, bał się. Uzmysłowił sobie bowiem, że Gutek może mieć do niego pretensje. Momentami żywił naiwną nadzieję, że kierownik o niczym się nie dowie, ale równie dobrze można byłoby mieć nadzieję, że skacząc z ratuszowej wieży, Miś wyszedłby bez szwanku.                  Miś doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jednak czepiał się tej myśli, gdyż koiła jego zbolałą duszę i pozwalała na chwile wytchnienia. Mimo to pierwsze minuty w pracy tego dnia były dla niego istnym koszmarem. Strach nie pozwalał mu skupić się na przypisanych zadaniach, przewracał więc papiery bezmyślnie – jedne chował do biurka, inne wyjmował, aby później, na odwrót, te pierwsze wyjąć bez jakiegoś uzasadnionego celu, zaś drugie schować z powrotem. Momentami zrywał się, aby kilkakrotnie przespacerować się szybkim krokiem pomiędzy drz...

Moja proza: Nie ujdziesz mi – odcinek kolejny

                 Miś był zadowolony, bo dzień minął mu dobrze. Wprawdzie rano wzburzyła go trochę niespodzianka, jaką zgotował mu redaktor Kręcik, ale później sprawy układały się już pomyślnie. Nie oznacza to oczywiście, że miał święty spokój. Co rusz bowiem odwiedzał go ktoś z pracowników urzędu i wypytywał o szczegóły, dotyczące jego pokrewieństwa z Grzelą Zwanym Niedźwiedziem.                 Momentami bywało tak, że niewielki przecież pokój pełen był gości, dyskutujących zawzięcie na temat przeszłości Ostępu Leśnego, o Grzeli i nieoczekiwanym odkryciu, dokonanym przez Misia. Zaznaczyć trzeba jednocześnie, że wszyscy odnosili się do Misia z szacunkiem i sympatią i nikt nawet przez chwilę nie dał mu do zrozumienia, że wątpi w jego pokrewieństwo z Grzelą. Miś więc był szczęśliwy jak rzadko, chociaż strasznie nie lubił wariackich dni w pracy, a ten niewątpliwie do takich należał. Ruda i B...

Moja proza: Nie ujdziesz mi – odcinek kolejny

             Minęło kilka dni, podczas których Miś dochodził do siebie – albo leżąc w łóżku w ponurym nastroju, albo biegając jak wicher po całym mieszkaniu w euforycznym uniesieniu. Rzecz jasna, nie chodził przez ten czas do pracy, bo dysponował zwolnieniem lekarskim, które uzyskał w przychodni nazajutrz po wizycie w redakcji „Kuriera Leśnego” i spotkaniu z Ćwiekiem.                 Misiowej te dni dały się szczególnie we znaki. Pół biedy jeszcze, gdy Miś – pogrążony w chandrze – leżał w łóżku bez ruchu, wpatrzony w sufit lub odwrócony twarzą do ściany. Wtedy miała trochę spokoju. Było gorzej, gdy podrywał się nagle z pościeli pełen wigoru i entuzjazmu i miotał się z kąta w kąt, najchętniej depcząc Miniowej po piętach. Opowiadał jej o Grzeli, o znaczeniu swojego odkrycia, o tym, co teraz się stanie, jakie zmiany zajdą w ich życiu. Wreszcie o szacunku, jakim rodzina Misiów zostanie otoczona, o...

Moja proza: Nie ujdziesz mi – odcinek kolejny

                 W poniedziałek Miś, zdrów jak ryba, punktualnie o ósmej stawił się do biura. Wszelkie symptomy choroby ustąpiły znacznie wcześniej, bo już po wizycie Ćwieka, ale Misiowi nie śpieszyło się do pracy. Postanowił wykorzystać zwolnienie lekarskie do końca, aby odpocząć i nabrać sił, bo – jak twierdził – czeka go mnóstwo pracy, a przede wszystkim wiele przeciwności, którym będzie musiał stawić czoła. Zdaje się, że dobrze uczynił, bo w poniedziałek obudził się rześki, w znakomitej kondycji, pełen energii, gotów dokonywać czynów, o których zwykle mówi się, że są niemożliwe do dokonania. Mimo to już w drodze do pracy odczuł jakiś nieokreślony niepokój, którego nie mógł się pozbyć. Nie pomogło nadrabianie miną, przywoływanie przyjemnych wspomnień, podśpiewywanie i pogwizdywanie skocznych melodii, czym zresztą zwracał na siebie uwagę innych przechodniów. Co gorsza, niepokój narastał niemal z każdym krokiem, tak że znalazłszy się u...

Moja proza: Nie ujdziesz mi – odcinek kolejny

               Naprzeciwko przychodni lekarskiej, tuż obok ogromnego kasztanowca, stał kiosk Ruchu. Miś podszedł do niego z bijącym sercem. Kupił „Kurier Leśny”. Oddalił się kilka kroków i nerwowo rozwinął gazetę. Od razu – na pierwszej stronie – rzucił mu się w oczy tytuł „Rewelacja z ratusza”. Nieco niżej przeczytał: „Cenne znalezisko rzuca promień światła na kwestię najstarszych dziejów miasta Ostęp Leśny”. Pod spodem rozpościerał się ciasnymi linijkami tekst artykułu. Misiowi zrobiło się słabo z wrażenia. Gdyby miał o co, oparł by się niewątpliwie, a tak musiał zmobilizować wszystkie siły, aby nie zachwiać się lub nie zatoczyć. Przez chwilę dochodził do siebie. Potem otarł pot z czoła, zwinął gazetę i raźnym krokiem ruszył do przychodni. Na korytarzu był zaduch i gwar. Przed okienkiem rejestracji stało kilka osób. Miś stanął na końcu kolejki. Gdy doszedł do okienka, rejestratorka nie bardzo mogła się z nim dogadać, bo myśli miał zaj...

Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 35)

                 Kopczykowa skończyła zamiatać podwórko. Zostawiła miotłę i szufelkę przy klatce schodowej, sama zaś powoli, zmęczonym krokiem, podążyła w kierunku śmietnika, majtając w prawej ręce kubłem wypełnionym śmieciami. Wysypała je, po czym równie wolno ruszyła w powrotną drogę. Dotarłszy do klatki schodowej, w której mieszkała, postawiła kubeł na ziemi i schyliła się z wysiłkiem. Podniosła szufelkę i wrzuciła ją z brzękiem do kubła. Wyprostowała się ostrożnie, lewą ręką podtrzymując kręgosłup. Aby nie schylać się po raz drugi, po drodze chwyciła w prawą rękę kubeł. Przez chwilę lustrowała podwórko uważnym spojrzeniem. Potem wzięła w lewą dłoń opartą o mur miotłę i weszła w drzwi klatki.                 Aby dostać się do swojego mieszkania na parterze, musiała wspiąć się nieco po schodach. Pokonawszy z mozołem dziewięć stopni nie zauważyła nawet, że uchyliły się drzwi mieszkania K...

Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 34)

              Do domu Miś wracał znacznie podniesiony na duchu, ale za to wściekły na cały świat. Najważniejsze jednak było, że odzyskał energię i siłę. Szedł więc szybko i krokiem sprężystym, a gdy w pewnym momencie ujrzał po drugiej stronie ulicy redaktora Kręcika, nie zastanawiając się wiele puścił się biegiem na przełaj przez ulicę.                 Gdy Kręcik go ujrzał, pochylił głowę i przyśpieszył kroku, ale Miś – znalazłszy się już po drugiej stronie – dopędził go kilkoma dłuższymi susami. – Witam pana redaktora – wydyszał zaczepnym trochę tonem. – A, to pan. Witam, witam, panie Miś – odparł Kręcik uprzejmie wprawdzie, ale nie zwalniając kroku. – Co tam nowego u pana redaktora? – dyszał dalej Miś, starając się dotrzymać Kręcikowi kroku. – A nic nowego, wszystko po staremu. Człowiek tak zabiegany, że na nic nie ma czasu. Tym razem Kręcik odpowiedział nieco opryskliwie, co nie ...

Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 32)

                 Na korytarzu bojowość, jaka zaczęła się rodzić w sercu Misia pod koniec rozmowy z Gutkiem, nagle rozwiała się, zanim zdołała wyrosnąć. Człapał powoli na ugiętych nogach do swojego pokoju pełen czarnych myśli. Drzwi otworzyły się tak cicho, że Blondyn, który zdawał się być zajętym czymś bez reszty, nawet nie zauważył jego wejścia.                 Rudej nie było. Zbliżył się do swojego biurka i opadł ciężko na krzesło. Dopiero wtedy Blondyn ze zdziwieniem zauważył obecność Misia. - O, matko… Nawet nie zauważyłem, jak pan wszedł – powiedział, wytrzeszczając zdumione oczy. Miś, uśmiechnąwszy się blado, podparł czoło na dłoni i pogrążył się w zadumie. Blondyn wrócił do przerwanej roboty, od czasu do czasu jednak łypał ciekawie w stronę starszego kolegi. Przesiedział tak bez ruchu kilka minut. Blondyn nie wytrzymał w końcu. - Jakieś kłopoty? – zagadnął. Miś poruszył się. P...