Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 33)
Minęło kilka dni. W czwartek rano Miś obudził się w bardzo podłym nastroju. Właściwie bez specjalnego powodu, bo choć ostatnio działo się wiele, to jednak żadne z wydarzeń nie miało znamion katastrofy. Ale trudno też powiedzieć, aby miał jakieś specjalne powody do radości. A jednak od jakiegoś czasu dość często zdarzało mu się to wpadać w depresję to znów przeżywać stan niczym nie uzasadnionej euforii. Bywało tak, że po tych stanach ducha następowały zdarzenia jak ulał do nich przystające. Można by więc odnieść wrażenie, że depresja przynosiła pecha, zaś radość i optymizm sprawiały, że wszystko szło jak po maśle. Mógłby ktoś pomyśleć, że Miś dysponuje talentami proroczymi, z których nie zdaje sobie sprawy. Ale jak było w istocie – nikt nie wie, nie ma to zresztą większego znaczenia. Ważne jest natomiast to, że w czwartkowy poranek Misiowa dusza cierpiała. A jej właściciel miał wrażenie, że wszystko, co go tego dnia czeka, nabrało niebywałych rozmiarów oraz wagi i zwaliło ...