Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 22)

             Mniej więcej po godzinie postanowiła sprawdzić, co dzieje się z Misiem, tym bardziej, że z pokoju nie dochodził żaden odgłos. Cichutko otworzyła drzwi i pierwsze, co ujrzała przez uchyloną szparę, to pusta wersalka, przykryta rzuconym niedbale kocem. Zdziwiona otworzyła drzwi szerzej i włożyła głowę do środka. 

            Siedział odwrócony do niej plecami, przy stoliku zarzuconym papierami, które doskonale znała. Były to te papiery – te, które były przyczyną tego wszystkiego, co ostatnimi dniami się wydarzyło i co tak wiele zmieniło w ich życiu. Troska o męża ulotniła się w jednej chwili, a jej miejsce zajęła irytacja. Weszła do środka, celowo nieco głośniej niż zwykle zamykając drzwi. Miś drgnął i odwrócił się do tyłu.

- Nie śpisz już? – spytała chłodno, składając koc.

- Jakoś nie mogłem zasnąć – był trochę zakłopotany. – Wiesz, ta głowa i różne takie myśli… Męczyłem się tylko. Więc jak tylko ból mi nieco zelżał, żeby nie leżeć bezczynnie, wziąłem się za to – wskazał na papiery.

- Widzę – mruknęła jeszcze chłodniej. – Chcesz może czegoś? – spytała bardziej z obowiązku niż chęci sprawienia mu przyjemności.

- Może kawy bym się napił – poprosił cicho.

Schowała koc do szafy i bez słowa wyszła z pokoju. Słyszał, jak nalewa wody do czajnika i jak nerwowo, czyli hałaśliwie, stawia go na kuchence gazowej. Westchnął i wsadził nos w papiery.

Przyniosła kawę za kilkanaście minut. Postawiła na stoliku.

- I czego ty tak szukasz w tych śmieciach – zagadnęła gderliwie.

- To nie żadne śmieci – obruszył się.

- No dobrze. To czego tak szukasz w tych… papierach – poprawiła się.

Miś posłodził kawę nie odzywając się. Zamieszał ją w zamyśleniu, po czym wstał sprężyście, wyprostował się i zaczął chodzić po pokoju, mocno stawiając kroki. W niczym nie przypominał już tego Misia, jakim był dopiero co. Misia przybitego i złamanego przeciwnościami losu, przypominającego bardziej wyrzuconego za drzwi szczeniaka niż dorosłego mężczyznę, trzymającego swe życie w garści. Misiowa była zaskoczona tą odmianą.

- Nie zawsze człowiek wie, czego szuka, ale czy to znaczy, że ma przerwać poszukiwania? – zaczął moralizatorsko, obchodząc wokół osłupiałą Misiową.

- Nie – ciągnął dalej. – Bo przecież niezliczone przykłady wskazują, że jednak znajduje i to nie byle co, ale rzeczy niezwykle istotne dla niego, społeczeństwa, a bywa, że i dla całej ludzkości. Czy ty myślisz, że ja wiedziałem, czego szukam, gdy przewalałem całe archiwum? Nie wiedziałem. I co? Przez to, że nie wiedziałem, to miałem te jakieś tam stare śmieci oddać na przemiał? I kto by się dowiedział, jak i kiedy nasze miasto powstało? Zniszczony by został jedyny ślad przeszłości. A to, że komuś tam, takiemu Ćwiekowi – che che che – dostało się po uszach? Cóż, efekt uboczny, zdarza się przecież i nijak się ma do całego odkrycia. Mojego odkrycia! A teraz na ten przykład… Myślisz, że wiedziałem, czego szukam, gdy siadałem przy tych papierach? Nie wiedziałem, ale coś mi mówiło: szukaj człowieku, szukaj, a nie pożałujesz. I co? Myślisz, że nie znalazłem? Znalazłem, moja droga, znalazłem. Znalazłem coś takiego, żeee… Mówię ci.

- Co znalazłeś? – zaniepokoiła się.

Przez chwilę chodził z założonymi do tyłu rękami, uśmiechając się tajemniczo. Nagle stanął przed Misiową i uniósł prawą rękę do góry.

- Powiedz mi, kochana moja, czy ty wiesz, czyją jesteś żoną? – wypalił niespodziewanie.

- No jakże, chyba twoją, nie?

- Czyli nie wiesz. A wiesz, jak ja się nazywam?

- A co ty sobie myślisz! – zdenerwowała się. – Że ja jaka głupia, żeby mnie o takie rzeczy wypytywać? Zajrzyj sobie do dowodu, jak sam nie wiesz!

- Oj, nie o to chodzi. Powiedz tylko: wiesz, czy nie wiesz?

- No jakże mam nie wiedzieć – prychnęła. – Miś przecież, wszyscy wiedzą.

- No właśnie! A kto był pierwszym osadnikiem na dzisiejszym terenie miasta Ostęp Leśny? No?

- To ten, co w gazecie pisali?

- Ten, ten, właśnie ten.

Misiowa zmarszczyła brwi.

- Czekaj, zaraz sobie przypomnę… Grzela… Grzela…

- …Zwany Niedźwiedziem – dopomógł jej.

- No właśnie. Zwany Niedźwiedziem. Ale po co ty mnie o to pytasz?

- Nie rozumiesz? No pomyśl tylko. Niedźwiedź i Miś.

- Co niedźwiedź i Miś?

- O Boże – chwycił się za głowę. - No przecież Miś to ucywilizowany Niedźwiedź, tak czy nie?

- A daj mi ty święty spokój – zdenerwowała się nie na żarty i odwróciła do drzwi.

- Czekaj – chwycił ją za ramię. - Chodzi o to, że ja, Alfred Miś, najprawdopodobniej pochodzę w prostej linii od Grzeli Zwanego Niedźwiedziem, pierwszego osadnika i – można rzec – założyciela miasta Ostęp Leśny. Ja, taki urzędniczyna, którym można pomiatać na wszystkie strony, którym można kręcić, jak się tylko chce. Wyobrażasz sobie? Ja! Niech ja to tylko udowodnię… O! Wtedy dopiero będą się mieli z pyszna, oj będą!

- Czy tobie, człowieku, już zupełnie się w głowie pomieszało? – Misiowa nie tyle ze złością, co ze strachem wyrwała swoje ramię z jego dłoni i prawie wybiegła z pokoju.

W kuchni siadła ciężko przy stole, podparła czoło dłonią i pogrążyła się w zadumie, od czasu do czasu wzdychając ciężko.


Niżej dostęp do wcześniejszych, kolejnych odcinków:

Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Piąty
Szósty
Siódmy
Ósmy
Dziewiąty
Dziesiąty
Jedenasty
Dwunasty
Trzynasty
Czternasty
Piętnasty
Szesnasty
Siedemnasty
Osiemnasty
Dziewiętnasty
Dwudziesty
Dwudziesty pierwszy

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne