Moja proza: Byle much nie zabrakło (część druga – ostatnia)
W „Pokoju Wychowawcy” Walerian kazał Jabłecznemu usiąść za biurkiem, sam zaś przystawił sobie krzesło stojące koło tapczanu. Zadania – tak naprawdę – nie były wcale trudne, ale Jabłeczny nie mógł się już wycofać ze swojej opinii o nich. Tym bardziej, że Walerian mozolił się nad nimi niemiłosiernie. Czekał więc cierpliwie aż otrzyma gotowe rozwiązania. Zajęło im to w sumie godzinę, ale już po trzydziestu minutach Walerian wytarł chustką spocone czoło i zarządził przerwę na „chwilę wytchnienia”. Wyjął papierosy i przyglądał się Jabłecznemu z uśmiechem, zapalając jednego. Jabłeczny wił się pod jego spojrzeniem, co Walerianowi sprawiało niewątpliwą przyjemność, wreszcie nie wytrzymał i wyjąkawszy, że skoro mają przerwę, to on na chwilę wyskoczy, poderwał się z krzesła. Walerian wypuścił ze spokojem chmurę dymu. ...