Posty

Wyświetlam posty z etykietą sie wie

Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 19)

                 Już kwadrans temu minęła dziesiąta, a nadzwyczajne posiedzenia Rady Miasta jeszcze się nie rozpoczęło. Sala obrad była pełna ludzi. Poza radnymi, zaproszeni zostali także naczelnicy wydziałów Urzędu Miasta i ten fakt był wielce znaczący dla Misia, który siedział sobie spokojnie w jednym z dalszych rzędów i cierpliwie czekał na swą wielką, jak się spodziewał, chwilę. Nie zabrakło także reportera z „Kuriera Leśnego”. Podczas gdy inni gawędzili, plotkowali lub po prostu niecierpliwie spoglądali na zegarki, on nie marnował czasu, raz po raz błyskając fleszem. Było jasne, że zdjęcia, przynajmniej niektóre, ukażą się w gazecie, więc ci, na których skierowane było oko obiektywu, przerywali nagle rozmowę, poważnieli, robili mądre, zamyślone miny, aby za moment, gdy obiektyw kierował się w inną stronę, powrócić do beztroskiego luzu. Miś czuł się osamotniony, gdyż usiadł akurat wśród ludzi, których znał wprawdzie zwidzenia, ale z...

Moje wycieczki rowerowe. Jednośladem na warszawskie bulwary. Są zdjęcia

Obraz
               Dziś była prawdziwie wiosenna pogoda, więc otworzyłem sezon na moje wycieczki rowerowe. To była pierwsza moja pierwsza, dłuższa eskapada jednośladem w tym roku, więc jako cel wybrałem warszawskie bulwary, oddalone od mojego miejsca zamieszkania o 15 km. To w sam raz, bo kondycja jeszcze w powijakach.                Z Łomianek na warszawskie bulwary prowadzi wygodny trakt rowerowy, biegnący wzdłuż Wisły. Jak tylko zjechałem nad Wisłę, spotkałem mnóstwo spacerowiczów, niektórzy na rozległej łące starali się chwytać pierwsze, ciepłe promienie słońca. A na trasie rowerowej spotkałem mnóstwo miłośników jazdy na rowerze.                Na warszawskie bulwary natomiast wyległy tłumy. Otwarte były też niektóre kafejki, oczywiście pojawiło się mnóstwo cyklistów, rolkarzy i deskorolkarzy. A po Wiśle zaczęły kursować stateczki wycieczkowe. Warszaws...

Bez polityki, czyli o pewnym spotkaniu autorskim, rzece Eridanos, bursztynie i Mierzei

Obraz
               W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Skierniewicach miałem ogromną przyjemność uczestniczyć w promocji mojej książki „Opowiastki z Mierzei przez Bosego Antka spisane”. Spotkanie autorskie, poprowadził Łukasz Saptura, dziennikarz i historyk. Podczas tego spotkania spotkałem również Sinišę Kasumoviča, Chorwata mieszkającego w Skierniewicach, pisarza i tłumacza literatury bałkańskiej na polski oraz literatury polskiej (między innymi Andrzeja Stasiuka) na chorwacki. Siniša poprosił mnie o autograf, a w ramach rewanżu podarował mi swoją książkę „Raj utracony, raj odnaleziony”. Ze swoim autografem oczywiście. Książkę „Opowiastki z Mierzei przez Bosego Antka spisane” można dostać w MBP w Skierniewicach oraz kupić on-line tutaj Opowiastki z Mierzei Amazon . Dwa fragmenty książki opublikowałem na tym blogu. Oto dostęp do nich: Opowiastki z Mierzei 1   oraz Opowiastki z Mierzei 2 . Oczywiście głównym, niewidzialnym bohaterem książki...

Czy to, co robi Jarosław Kaczyński i jego ferajna, to już zdrada stanu?

               Nadal nie mamy pieniędzy na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Komisarz Unii Europejskiej do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski z PiS winą za to obarcza prezydenta Andrzeja Dudę, który uchwaloną nowelę ustawy o Sądzie Najwyższym odesłał do Trybunału Konstytucyjnego. A podpisanie tej ustawy przez prezydenta – zdaniem Wojciechowskiego – na pewno odblokowałoby należne Polsce pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy. Teraz wiadomo również, że autorem kluczowych rozwiązań w noweli ustawy o SN był właśnie Janusz Wojciechowski. Wszystko wskazuje na to, że tych pieniędzy, bo Trybunał Konstytucyjny jest sparaliżowany wewnętrznymi sporami i nie jest w stanie zająć się sprawą. Koło nosa przelatuje nam prawie 170 mld złotych.                Z wywiadu, jaki Wirtualna Polska przeprowadziła z komisarzem Unii Europejskiej Januszem Wojciechowskim z PiS wynika, że to właśnie Wojciechowski jest auto...

Przemysław Czarnek mógł milczeć i trzymać ludzi w nadziei, że jest przyzwoitym i światłym człowiekiem. Ale minister edukacji się odezwał i nadzieja prysła

               Przemysław Czarnek, minister edukacji i szkolnictwa wyższego, swoimi wypowiedziami konsekwentnie udowadnia, że powinien być odsunięty nie tylko od kierowania oświatą, ale od jakiegokolwiek wpływu na życie publiczne. Po usunięciu ze stanowiska ministerialnego, powinien również otrzymać zakaz powrotu do zawodu nauczyciela akademickiego, aby nie infekować umysłów młodych ludzi wypocinami swojego mózgu. To człowiek ze wszech miar niebezpieczny dla Polski i jego mieszkańców. Podobnie zresztą jak trzymająca władzę tak zwana zjednoczona prawica.                Ostatnio minister edukacji i szkolnictwa wyższego Przemysław Czarnek wypowiadał się o młodzieży i jej problemach w sposób, który uprawnia do niepokoju o stan umysłu tego człowieka. Człowieka przecież, który zanim został politykiem i ministrem, był przecież nauczycielem akademickim. Taka pozycja mogłaby sugerować zatem, że jest to czł...

PiS znowu jako ofiara wpada w histerię. A może jednak ten kamień to podziękowanie od obywateli?

               PiS znowu przyjmuje rolę ofiary, której histeryczny krzyk niesie się prze przestrzeń publiczny. Ofiary, która już wie, kto ją skrzywdził, chociaż nie potrafi wskazać żadnych dowodów. Ale jednak krzyczy histerycznie, że obrzucenie w Legionowie biura poselskiego Mariusza Błaszczaka kamieniami, to rezultat jątrzenia i mowy nienawiści w wykonaniu polityków opozycji. Tymczasem okazuje się, że opracowany został kolejny przekaz dnia dla polityków PiS, który nie tylko jątrzy, ale i szczuje przeciwko opozycyjnej Platformie Obywatelskiej. Co zatem się dzieje? Ano zawsze to, co zawsze – przysłowiowy złodziej krzyczy „łapać złodzieja!”.                Zdziwiłem się, gdy w dzisiejszym Salonie Politycznym Trójki prowadząca Beata Michniewicz zaczęła od pytania skierowanego do Szymona Szynkowskiego vel Sęka, posła PiS i ministra do spraw Unii Europejskiej, czy zdarzył jakikolwiek atak na jego biuro...

Kaczyński i jego ferajna działają jak cenzor. I podgrzewają wojnę polsko-polską

               PiS nadal brnie w „obronę” tak zwanego dobrego imienia Karola Wojtyły, czyli papieża Jana Pawła II. Lecz chyba jednak nie o obronę tutaj chodzi, a o zwykłą cenzurę, czyli próbę narzucenia tego, czym mają się interesować media, nawet te prywatne. Jak informuje bowiem Wirtualna Polska, sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski zapowiada, że jego partia po publikacji reportażu „Franciszkańska3” zamierza złożyć skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na działania TVN. A KRRiT kieruje przecież Maciej Świrski, człowiek oddany partii Kaczyńskiego. No i ta niby obrona to również dobry pretekst do podgrzania wojny polsko-polskiej, która służy jedynie Kaczyńskiemu i jego ferajnie.                Prawo i Sprawiedliwość ni zasypia gruszek w popiele i dalej rozdziera szaty w „obronie” dobrego imienia Jana Pawła II. Dla ludzi tej partii reportaż Marcina Gutowskiego „Franciszkańska3” t...

PiS i cała tak zwana zjednoczona prawica na kłamstwie i manipulacji stoją. Dochodzi do tego chamstwo i pogarda wobec słabszych

               Ludzie tak zwanej zjednoczonej prawicy w miniony weekend ruszyli w Polskę, ponieważ – jak to określił ich szef Jarosław Kaczyński – PiS zawsze był blisko ludzi i dbał o interesy najbardziej potrzebujących. To kłamstwo, bo ma w tyle na przykład tych najsłabszych, czyli osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, którzy akurat teraz protestują w Sejmie domagając się podwyżki świadczeń. O kłamstwie świadczą haniebne słowa Ryszarda Terleckiego na ich temat. Ale na tej grupie Kaczyński i jego ferajna niczego nie ugrają, więc szkoda pieniędzy. Lepiej je dać tym, którzy mogą okazać się politycznym złotem. A więc hipokryzja, cynizm i manipulacja. Podobnie zresztą jak na spotkaniach przedwyborczych.                Od wielu dni osoby z niepełnosprawnościami oraz ich opiekunowie koczują w budynku Sejmu, domagając się podwyżki świadczeń. Są traktowani z buta, o czym wspomniałem w tekście Jar...

Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 18)

  Ale nachalny… Ale uparty… Powinien się domyślić, że albo nie ma nikogo, albo osoba, która jest obecna, nie ma ochoty podnieść słuchawki. A Miś nie miał ochoty. Właściwie bez powodu. Nie miał i już. Niech dzwoni, pomyślał sobie. Niech dzwoni, aż się zadzwoni. Początkowo sytuacja ta dawała mu satysfakcję. Ale gdy aparat warczał i warczał, choć – jak na Misiowy gust – dawno powinien zamilknąć, zaczął się niepokoić. Zrodziło się podejrzenie, że nigdy nie umilknie. Z czasem podejrzenie przerodziło się w pewność. A przecież tak być nie może, żeby dzwonił i dzwonił w nieskończoność. Trzeba dać temu kres, bo jest nie do wytrzymania. Rozzłościł się. Szybkim ruchem ręki sięgnął do aparatu. Chwycił słuchawkę. Dzwonienie ustało. Miś otworzył oczy. Pokój zalany był słońcem. Rozejrzał się zdziwiony dookoła. Poczuł coś chłodnego w dłoni. Przyjrzał się temu. Ściskał kurczowo swój wysłużony budzik. Zerknął na wskazówki nieśmiało, z nadzieją. Było punkt wpół do siódmej. Westchnął ciężko i odstawi...