Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 24)

             Do gabinetu kierownika Miś zbliżał się z duszą na ramieniu. Gdy stanął przed jego drzwiami, uderzyły na niego poty i na moment pociemniało mu w oczach. Przemógł się jednak i zapukał. Chwilę nasłuchiwał, ale spoza drzwi nie doszedł do niego żaden odgłos, więc wszedł do środka bez zaproszenia, ale za to z bijącym mocno sercem.

Gutek siedział za biurkiem, pogrążony w lekturze jakichś dokumentów. Gdy Miś wszedł do środka, podniósł najpierw głowę, a potem resztę ciała.

- To pan – stwierdził jakby nieco zdziwiony. – Witam pana, panie Miś – wyszedł zza biurka, aby uścisnąć Misiowi rękę. – Wczoraj nie miałem okazji, więc proszę dzisiaj przyjąć moje gratulacje.

- Tak… Wiem… Dziękuję panu, dziękuję… - jąkał się Miś.

- Proszę, niech pan siada – Gutek, uścisnąwszy mu rękę, wskazał fotel przy niewielkim stoliku.

Sam usiadł w drugim, po przeciwnej stronie stolika.

- Martwiliśmy się wczoraj o pana, panie Miś. Tak pan zniknął nagle po sesji? – zaczął Gutek.

- Bardzo źle się poczułem, panie kierowniku iii… poszedłem do domu – Miś był zaskoczony takim obrotem sprawy.

Rozumiem – Gutek pokiwał głową. – Prosiłbym jednak, panie Miś, aby w przyszłości pan mnie poinformował, jeśli coś takiego się panu przydarzy. Rozumiemy się? – zakończył chłodno.

- Ależ tak, oczywiście, panie kierowniku. Tak jakoś samo wyszło.

- To tylko tak na marginesie, panie Miś, bo tak naprawdę wezwałem pana w innej sprawie. A właściwie w dwóch sprawach.

- Słucham, panie kierowniku – Misia ogarniał coraz większy niepokój.

- Wie pan, bardzo mnie zainteresowała sprawa pańskiego odkrycia – mówił Gutek powoli. – Wczoraj miałem wolną chwilę i chciałem przyjrzeć się tym dokumentom, które pan odnalazł w makulaturze, lecz nigdzie nie mogłem ich znaleźć. Nikt też nic nie wiedział na ich temat. Może mi pan powiedzieć, co się z nimi stało?

- Nic się nie stało. Są w komplecie – odparł Miś rezolutnie.

- Ale gdzie, na miłość boską? – Gutek zniecierpliwił się trochę.

- U mnie w domu – odpowiedział Miś.

- U pana w domu!? – Gutek tak się zdziwił, że aż uniósł się w fotelu.

- Wie pan, panie kierowniku… Z uwagi na różne, wie pan, okoliczności, wolałem…

- Zdaje się jednak, że okoliczności te już wygasły?

- Tak, w rzeczy samej…

- Najpóźniej jutro zatem chciałbym zobaczyć te papiery na swoim biurku – uciął kierownik. – Wszystkie, co do jednego!

- Przyniosę wszystkie, panie kierowniku – zapewnił Miś.

- To więc mielibyśmy już załatwione – powiedział Gutek, bardziej jednak do siebie, niż do Misia. – Została jeszcze jedna rzecz.

Miś czekał w napięciu.

- Jak panu wiadomo – kontynuował kierownik. – Będzie pan teraz opiekował się naszym miejskim muzeum. Lecz najpierw, o czym pan na pewno też wie, trzeba je stworzyć. Czy myślał pan już o tym, jak to zrobić? Słowem, czy ma pan jakąś wizję tej placówki?

- Przyznam się, że jeszcze o tym nie myślałem – wystękał Miś, sparaliżowany poczuciem winy.

- Oczywiście – Gutek wzruszył ramionami. – W końcu kiedy miał pan o tym myśleć. Proszę jednak zająć się tym i przygotować mi swą własną koncepcję utworzenia i funkcjonowania takiego muzeum. Na piśmie, rzecz jasna. Gdyby pan zamieścił tam jeszcze taki wstępny budżet, to byłoby bardzo fajnie. Rozumiemy się, panie Miś?

- Tak, panie kierowniku. Zaraz się do tego zabiorę.

- Świetnie. To co? Dziękuję, panie Miś. Cieszę się, że miałem okazję pana poznać.

Gutek wstał i Miś zrozumiał, że rozmowa jest zakończona.

Niżej dostęp do wcześniejszych, kolejnych odcinków:

Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Piąty
Szósty
Siódmy
Ósmy
Dziewiąty
Dziesiąty
Jedenasty
Dwunasty
Trzynasty
Czternasty
Piętnasty
Szesnasty
Siedemnasty
Osiemnasty
Dziewiętnasty
Dwudziesty
Dwudziesty pierwszy
Dwudziesty drugi
Dwudziesty trzeci

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne