Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 24)
Do gabinetu kierownika Miś zbliżał się z duszą na ramieniu. Gdy stanął przed jego drzwiami, uderzyły na niego poty i na moment pociemniało mu w oczach. Przemógł się jednak i zapukał. Chwilę nasłuchiwał, ale spoza drzwi nie doszedł do niego żaden odgłos, więc wszedł do środka bez zaproszenia, ale za to z bijącym mocno sercem. Gutek siedział za biurkiem, pogrążony w lekturze jakichś dokumentów. Gdy Miś wszedł do środka, podniósł najpierw głowę, a potem resztę ciała. - To pan – stwierdził jakby nieco zdziwiony. – Witam pana, panie Miś – wyszedł zza biurka, aby uścisnąć Misiowi rękę. – Wczoraj nie miałem okazji, więc proszę dzisiaj przyjąć moje gratulacje. - Tak… Wiem… Dziękuję panu, dziękuję… - jąkał się Miś. - Proszę, niech pan siada – Gutek, uścisnąwszy mu rękę, wskazał fotel przy niewielkim stoliku. Sam usiadł w drugim, po przeciwnej stronie stolika. - Martwiliśmy się wczoraj o pana, panie Miś. Tak pan zniknął nagl...