Moja proza: Nie ujdziesz mi – odcinek kolejny
W poniedziałek Miś, zdrów jak ryba, punktualnie o ósmej stawił się do biura. Wszelkie symptomy choroby ustąpiły znacznie wcześniej, bo już po wizycie Ćwieka, ale Misiowi nie śpieszyło się do pracy. Postanowił wykorzystać zwolnienie lekarskie do końca, aby odpocząć i nabrać sił, bo – jak twierdził – czeka go mnóstwo pracy, a przede wszystkim wiele przeciwności, którym będzie musiał stawić czoła. Zdaje się, że dobrze uczynił, bo w poniedziałek obudził się rześki, w znakomitej kondycji, pełen energii, gotów dokonywać czynów, o których zwykle mówi się, że są niemożliwe do dokonania. Mimo to już w drodze do pracy odczuł jakiś nieokreślony niepokój, którego nie mógł się pozbyć. Nie pomogło nadrabianie miną, przywoływanie przyjemnych wspomnień, podśpiewywanie i pogwizdywanie skocznych melodii, czym zresztą zwracał na siebie uwagę innych przechodniów. Co gorsza, niepokój narastał niemal z każdym krokiem, tak że znalazłszy się u...