Z badań wynika, że wracamy do polskiej normy populizmu i to jest zła wiadomość, bo taki stan sprzyja PiS

            Z badań socjologicznych i sondaży wynika, że wracamy do statusu narodów najbardziej w Europie zarażonych populizmem. O polskim populizmie pisali w ubiegłym roku socjologowie Sławomir Sierakowski i Przemysław Sadura w książce „Społeczeństwo populistów”, zaś wiosną tego roku think-thank Timbro i Epicenter we współpracy z Fundacją Wolności Gospodarczej opublikowali raport z europejskich badań na ten temat. Wynikało z niego, że poparcie dla partii populistycznych jest u nas jednym z największych w Europie. Zatem wynik ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych był swego rodzaju aberracją, a teraz powoli wracamy do normalności, czyli do stanu narodu najbardziej w Europie zarażonego populizmem. A do tego dochodzi demobilizacja polityczna młodych.

            W ostatnim weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej” socjologowie Sławomir Sierakowski i Przemysław Sadura opublikowali skrócony raport z badań nad poglądami i wyborami Polaków. Zostały one przeprowadzone w drugiej dekadzie września. Wnioski, jakie płyną z tego raportu nie nastrajają optymistycznie.

Dziś wygraliby populiści

            Tak brzmi pierwsza z tez, jaką postawili autorzy raportu. Teza ta wynika z z obserwacji, że w kraju o tak skrajnej polaryzacji jak Polska, wybory wygrywa ta strona, która jest w stanie zmobilizować do udziału w nich większą część elektoratu. Ważny jest zatem poziom mobilizacji politycznej poszczególnych elektoratów. Autorzy stwierdzają, że deklaracje o udział w wyborach, jakie badani składają w sondażach, to pustosłowie. Dokonują zatem analizy, dzięki której są w stanie określić, jaki jest aktualny poziom mobilizacji wyborców. Zwracają uwagę, że obecnie udział w wyborach deklarują dwie trzecie wyborców.

Jednak frekwencja w Polsce ma to do siebie, że znacząco rośnie w deklaracjach przed głosowaniem i po nim. Spada za to w wyborcze niedziele – piszą Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski.

            Aby zatem oszacować frekwencję zbliżających się wyborów, należy sprawdzić, jak kształtowały się deklaracje udziału w wyborach minionych i porównać je z rzeczywistą frekwencją. I tak przed wyborami do Parlamentu Europejskiego udział w nich deklarowało 48 procent badanych, zaś do urn poszło tylko 40,65 procent.

Gdyby założyć, że z podobną luką mamy do czynienia i tym razem, do urn poszłoby 47-48 proc. uprawnionych i byłaby to jedna z najniższych frekwencji w wyborach parlamentarnych ostatnich 20 lat – piszą autorzy raportu.

            Wynika stąd, że rekordowa mobilizacja, z jaką mieliśmy do czynienie 15 października w 2023 roku, spadłaby o jedną trzecią. Zdaniem cytowanych socjologów, motywacja do udziału w wyborach jest tym większa, im gorzej jest oceniana sytuacja w kraju, a myśleniu o tym, co się w kraju dzieje, towarzyszą negatywne emocje, czyli złość, frustracja, rozczarowanie itp. Taką motywację wykazują dzisiaj wyborcy PiS, którzy deklarują 73-procentowy udział w najbliższych wyborach.

Jaki elektorat tym razem zostałby w domach? Dokładnie ci, którzy przesądzili o wyniku październikowych wyborów. A wiec młodzi, kobiety młode i w średnim wieku, mieszkańcy i w szczególności mieszkanki wielkich miast, zwolennicy partii demokratycznych liczący na spełnienie wyborczych obietnic, m.in. w zakresie praw kobiet. Wynik wyborów byłby więc diametralnie inny niż w 2023 roku – konkludują Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski.

Polacy są najbardziej zarażonym populizmem społeczeństwem w Europie

            Wnioskują też, że to, co się wydarzyło 15 października ubiegłego roku, Okazałoby się „jedynie odchyleniem od populistycznej normy”. A jaka ta norma jest, pokazuje raport z badań europejskich na ten temat, opublikowany wiosną tego roku przez think-thanki Timbro i Epicenter we współpracy z Fundacją Wolności Gospodarczej. Dla potrzeb tego raportu przeanalizowano poziom poparcia dla autorytarnego populizmu w 31 krajach Europy.

            Autorzy raportu zwrócili uwagę na podważanie demokracji i praw człowieka przez populistyczne rządy. Według nich do kluczowych charakterystycznych cech ugrupowań populistycznych należy zaliczyć między innymi kreowanie i podsycanie konfliktów lud kontra elity, bardzo mocny i agresywny nacjonalizm, wrogość wobec Unii Europejskiej, parcie ku usuwaniu instytucjonalnych ograniczeń władzy, a także podważanie kapitalizmu.

            Oczywiście nie w każdym przypadku partii populistycznej te cechy występują łącznie. Ale wydaje się, że wszystkie charakteryzowały PiS oraz rządzącą w Polsce przez ostatnie osiem lat tak zwaną zjednoczoną prawicę.

            Z raportu wynika, że Polska należy do pięciu krajów europejskich o największym poparciu dla autorytarnego populizmu. Do grupy tej – poza Polską – należą także Węgry, Włochy, Francja i Grecja. Jeśli chodzi o Polskę, to w ciągu ostatnich pięciu lat poparcie dla populizmu w naszym kraju wynosiło 44,2 procent. Tymczasem indeks populizmu w Europie wynosił 26,9 procent. To niewiele w porównaniu do indeksu polskiego, ale i tak jest najwyższy w historii.

Istnieje kilka powodów, dla których dajemy się uwodzić populistom
– na przykład ludziom PiS

            Dlaczego akurat Polacy aż w takim stopniu dali się uwieść populistycznym formacjom? Przynajmniej częściowa odpowiedź na to pytanie pada w wywiadzie, jaki „Krytyka Polityczna” przeprowadziła z socjologami Sławomirem Sierakowskim i Przemysławem Sadurą, autorami książki „Społeczeństwo populistów”. Padły w nim słowa o pewnej bezbronności wobec populizmu, jaka doskwiera Polakom.

– Wypunktowaliśmy w naszej książce, dlaczego jesteśmy bezbronni, mówimy o pułapce nieufności, w którą wpadło polskie społeczeństwo dawno temu i grzęźnie w niej coraz bardziej. Piszemy też o braku zakorzenienia liberalizmu politycznego. Jego prawie nie ma w Polsce, albo jest go na tyle niewiele, że nie chroni konstytucji – tłumaczył Sławomir Sierakowski.

            W rezultacie stało się to, co się stało – władzę w Polsce przejęło PiS z Kaczyńskim na czele i robiło, co chciało, a Polacy w większości temu przyklaskiwali. Tymczasem rząd PO-PSL zmiotły potajemnie nagrane taśmy z rozmów w knajpie i przysłowiowe już ośmiorniczki. Autorzy książki tłumaczą to pewnym odczarowaniem polityki.

Obyczaje były bardzo ważne w demokracji. Sejm, cały proces demokratyczny miały silne znaczenie symboliczne. Trybunał konstytucyjny wydawał wyroki niemal święte, bezdyskusyjne. Zasiadały w nim autorytety prawnicze, ludzie starzy, doświadczeni, poważni. Nastąpiło gwałtowne odczarowanie, nagle przyszedł PiS i powiedział, że to jest grupa kolesi, a nie żadne nobliwe autorytety, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego mogą wydrukować albo i nie, respekt dla reguł został całkowicie rozbity. Wywołało to obezwładniający, paraliżujący szok – ocenił Sławomir Sierakowski.

            Jako żywo przypomina się scena z „Misia” Stanisława Barei w knajpianej szatni, w której szatniarz mówi do awanturującego się klienta: Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? Klient doznał wspomnianego obezwładniającego, paraliżującego szoku, przestał się awanturować i odszedł bez płaszcza.

            Autorzy „Społeczeństwa populistów” przekonują ponadto, że PiS jest pierwszą partią, która oparła się na ludziach odpornych na jakiekolwiek afery z udziałem ludzi władzy, czyli fanatycznych lub ideowych oraz tych, którzy kierują się własnym interesem, czyli cynicznych.

– Jedyną partią, która ma podobną strukturę poparcia w tym momencie, jest Konfederacja, która gra w populizm jeszcze bardziej hardkorowy niż PiS – stwierdził Przemysław Sadura.

            Socjolodzy zauważyli również, że pewne metody PiS przejął Donald Tusk, podkreślając jednocześnie, że nie da się wygrać z populistami, nie stosując ich metod.

– My mówimy, że nie da się wygrać z populistami, nie stosując populistycznych chwytów, populistycznej retoryki, populistycznego stylu. Natomiast, żeby pokonać populizm, trzeba jednak z niego wyjść. A żeby wyjść, trzeba być przy władzy i mieć narzędzia do zmian – podkreślił Przemysław Sadura. – Jeśli nie wyjdziemy z populizmu, będziemy mieli centrowy populizm, ale nie zaprowadzimy tu liberalnej demokracji, nadal będziemy mieć plebiscytarne wybory, instrumentalne traktowanie mediów publicznych i kluczowych instytucji.

Jest szansa, że wywołujące złość działania prezydenta PiS Andrzeja Dudy, zmobilizują elektorat

            Przyjrzyjmy się jeszcze, co niektórzy eksperci mają do powiedzenia o aktywności politycznej ludzi młodych. Ciekawymi spostrzeżeniami na ten temat podzielił się z czytelnikami „Gazety Wyborczej” prof. dr hab. Jacek Raciborski. Wywiad z tym socjologiem, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego, redaktorem naczelnym „Studiów Socjologiczno-Politycznych” i autorem książek ukazał się w jednym z weekendowych wydań gazety.

            Profesor Jacek Raciborski nawiązał do przewidywanego udziału młodzieży w wyborach prezydenckich, które odbędą się w przyszłym roku. Jego konkluzje nie są zbyt optymistyczne.

– Mnie szczególnie niepokoi ponowna demobilizacja młodzieży. Narasta przewaga elektoratu starszych pokoleń, a strukturalnie to czynnik sprzyjający prawicowym partiom populistycznym – ocenia profesor Jacek Raciborski. – Wydawało się, że w 2020 roku, podczas wyborów prezydenckich, nastąpiła gwałtowna zmiana wzorów zachowań młodego pokolenia. Po pierwsze, młodzi poszli głosować prawie tak samo często jak starsi. Po drugie, głosowali w zdecydowanej większości na Trzaskowskiego. Różnica w ich postawach była ogromna względem roku 2015 czy nawet 2019. A ostatnie wybory i sondaże nie potwierdzają już tak dużej mobilizacji młodych.

            Zdaniem profesora Raciborskiego, w przyszłorocznych wyborach prezydenckich będzie to – co oczywiste – czynnik niekorzystny dla Trzaskowskiego.

– Jednak nierozstrzygający, a przecież jest możliwość i nadzieja, że kampania wyborcza jeszcze rozgrzeje młodzież – pociesza socjolog.

            Miejmy nadzieję, że tak właśnie się stanie. Wprawdzie Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski wyraźnie konkludują, że wracamy do pisanej normy polskiego populizmu, ale sprawa nie jest jeszcze przegrana, jeśli chodzi o przyszłoroczne wybory prezydenckie. Jest szansa, że rozczarowanie PiS-owskim prezydentem i złość, jaką wywołują działania Andrzeja Dudy, jednak zmobilizują progresywny, demokratyczny i młody elektorat? Oby tak się stało.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne