Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 21)

             Gdy trzasnęły drzwi wejściowe do kamienicy, Klembowa wybiegła prawie do przedpokoju i nadsłuchiwała ciekawie. Usłyszała kroki, które minęły wejście do jej mieszkania, więc uchyliła drzwi i zrobiła maleńką szparkę, aby móc wyjrzeć na klatkę schodową. Tak maleńką, że mogło się w niej zmieścić tylko jedno oko. Ale jakie bystre za to. Odgarnęła kosmyk siwych włosów, który – jak zawsze w takiej sytuacji – lazł jej do oka. Właśnie tego, którym wyglądała przez szparkę.

Ujrzała plecy Misia i aż się zatrzęsła z emocji i uciechy, bo przecież ostatnimi czasy to na niego najchętniej polowała, a nie zawsze udawało jej się go dopaść. Szedł ciężko, człapał wręcz, więc gdy jego zgarbiona sylwetka zniknęła na półpiętrze, Klembowa pogrążyła się w zadumie. Oj, coś nie idzie tak, jakby się chciało – zanuciła potem wesoło i wzięła na ręce burego kota, który – pomrukując – prężył się na szafce na buty.

Miś cicho wszedł do mieszkania. Misiowa usłyszała go dopiero wtedy, gdy grzebał w szafce, poszukując swoich kapci. A i to tylko dzięki temu, że przerwała na chwilę szycie i zrobiło się cicho, jak makiem zasiał.

- O, jesteś już – wyjrzała kuchni.

Miś mruknął coś pod nosem.

- Co mówisz?

- Nic, zdawało ci się.

- Obiad zaraz będzie na stole.

- Do diabła z obiadem – Miś mruknął znowu, ale teraz już nieco wyraźniej.

- Co mówisz?

- Że nie chce mi się jeść.

Że co? Mów trochę głośniej, bo nic nie słyszę – Misiowa ponownie wyjrzała z kuchni.

- Że jeść mi się nie chce – w głosie Misia dało się wyczuć lekkie poirytowanie.

- Co takiego? – Misiowa całkowicie wyszła z kuchni i przyglądała mu się z niedowierzaniem.

- Pójdę chyba się położyć, łeb mi pęka – chciał wejść do pokoju.

- Czekaj no – Misiowa była szybsza i zastąpiwszy mu drogę, chwyciła go za rękę, drugą zaś przyłożyła mu do czoła. – Nie masz gorączki. Stało się coś? – zajrzała mu badawczo w oczy.

- A tam… Szkoda gadać – uciekł oczyma w bok.

Miał minę skrzywdzonego dziecka, nic dziwnego zatem, że owładnęły nią uczucia macierzyńskie. Pociągnęła go za sobą do kuchni. Nie opierał się. Posadziła go na krześle przy stole, sprzątnąwszy najpierw skrawki jakiejś tkaniny, i sama usiadła obok.

- No to mów teraz. Co się stało? – żartobliwym tonem starała się ukryć napięcie.

- Nieee tam. Nic takiego – wlepił ponury wzrok w podłogę pod oknem.

- No przecież widzę, że coś się stało – Misiowa nie dawała za wygraną.

Poruszył się niespokojnie, zerknął na żonę, zabębnił palcami po stole, później oparł się o blat łokciami, pięści podkładając pod brodę. Wpatrywał się teraz w stół

- No! Śmiało… - naciskała.

Miś westchnął ciężko, spojrzał na nią i odchrząknął.

- Chodzi, wiesz, o tę sprawę z papierami z archiwum… No i o wszystko… O wszystko, co z tym związane. Wiesz… - zaczął niepewnie.

- No wiem. I co? – zachęcała go.

- Dzisiaj odbyła się uroczysta sesja w urzędzie…

- No wiem przecież, szykowałeś się jak na wesele… - ugryzła się nagle w język.

Spojrzał na nią chmurnie. Nadąsał się. Zapadło milczenie.

- No i co z tą sesją? – spróbowała wrócić do tematu.

Udało się – sięgnął do kieszeni i wyjął zielone pudełeczko.

- Burmistrz wręczył mi to – podniósł do góry wieczko.

Misiowa pochyliła się ku niemu.

- Zasłużony dla miasta Ostęp Leśny – odczytała na głos. – No, no… - pokiwała głową z uznaniem. – Najpierw nagroda, teraz medal… Możesz być dumny, nie każdego tak doceniają.

- Jasne! – rzucił się na krześle, aż zatrzeszczało. A na dodatek umieścili mnie w muzeum. W muzeum, słyszysz!? – uderzył pięścią w stół.

- I to ma być ten problem? – postawiła się. – Będziesz mógł nareszcie zająć się tym, co cię interesuje.

Zerwał się krzesła i obszedł stół dookoła. Zatrzymał się obok niej.

- Nie rozumiesz, kobieto, że tego muzeum właściwie nie ma? A miałem być kierownikiem archiwum. Wszyscy mówili, że najlepiej się teraz nadaję na to stanowisko! Było prawie pewne! I burmistrz nawet obiecał! A ci ode mnie to już na mnie mówili panie kierowniku! A tu masz, taki wstyd ni stąd ni zowąd. Szef muzeum, które nie istnieje! – rozłożywszy ręce w dramatycznej pozie, wrócił do swojego krzesła i opadł na nie ciężko.

- Ano, skoro obiecał, to powinien dotrzymać słowa – powiedziała Misiowa.

- Prawda? – rozpromienił się Miś.

- Wiesz co? Naleję ci. Zjesz, to od razu poczujesz się lepiej – zmieniła temat.

Miś nie zaprotestował, więc wstała z krzesła. Wzięła jeden z dwóch talerzy stojących na stole. Zauważył, że są dwa a nie trzy i zdziwił się.

- A gdzie Stefan?

- Jak to gdzie? Ciągle przecież gania teraz z tą Kaśką.

Popatrzył na nią pytająco.

- No tą… Krukówną. Nie znasz?

- A skąd mam znać jakąś Krukównę?

- No od tych Kruków, co pralnię na Leśnej mają.

- Aaa, tych – przypomniał sobie.

A ponieważ sobie przypomniał, przestali go interesować. Zanurzył łyżkę w zupie, którą Misiowa przed chwilą postawiła przed nim. Zamieszał. Podniósł do ust pierwszą, potem drugą… Jadł machinalnie, bez smaku, pogrążony w myślach. Misiowa jadła również, obserwując go ukradkiem. Martwiła się, bo wiedziała doskonale, że to, co się dzieje, nie wróży niczego dobrego. Wiedzę tę postanowiła jednak zachować dla siebie.

Mniej więcej w połowie talerza ocknął się, popatrzył na Misiową i odłożył łyżkę.

- Nie smakuje ci? – poczuła się trochę dotknięta.

- Nie, jest dobra, tylko jakoś tak… nie chce mi się. I głowa mnie boli jak nie wiem co… - poskarżył się.

Żal jej się go zrobiło. Wstała, podeszła do niego i przytuliła jego głowę do swoich piersi. Poddał się miękko jak wosk. Pogładziła go po włosach.

- Wiesz co? Może rzeczywiście połóż się. Poleżysz trochę, odpoczniesz, to na pewno ci przejdzie. Chodź – chwyciła go za ramię i lekko pociągnęła.

Wstał ociężale i powoli dał się wyprowadzić z kuchni. W pokoju położył się na wersalce na plecach, jedną rękę podkładając pod głowę, drugą natomiast przykrywając sobie czoło. Misiowa przykryła go kocem. Chwilę popatrzyła na niego z troską, po czym wróciła do kuchni, do swoich zajęć.


Niżej dostęp do wcześniejszych, kolejnych odcinków:

Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Piąty
Szósty
Siódmy
Ósmy
Dziewiąty
Dziesiąty
Jedenasty
Dwunasty
Trzynasty
Czternasty
Piętnasty
Szesnasty
Siedemnasty
Osiemnasty
Dziewiętnasty
Dwudziesty

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne