Posty

Wyświetlam posty z etykietą poławiacze bursztynu

Opowiastki z Mierzei przez Bosego Antka spisane – fragment książki

               Ledwo Antek zdążył się rozejrzeć po wnętrzu, drzwi przy schodach otworzyły się. Z pracowni wyszedł Ospa. Był miej więcej w wieku Morsa, może o kilka lat młodszy, i podobnego wzrostu. Ale, w przeciwieństwie do Morsa, szczupły i mocno zbudowany. Głowę miał podgoloną wysoko, a przez środek czaszki – od czoła aż do potylicy biegł pas gęstych, przyprószonych siwizną, przyciętych do długości około dwóch centymetrów włosów.                  Jego ptasia twarz pokryta była bliznami, na pierwszy rzut oka jak po ospie, ale gdy Antek przyjrzał się lepiej, stało się dla niego jasne, że to nie były blizny po przebytej ospie. Były zupełnie inne.                Ospa przywitał się najpierw z Krystyną, później swym przenikliwym wzrokiem spenetrował Antka.                – Ospa jestem – wyciągnął dłoń do ...

Opowiastki z Mierzei przez Bosego Antka spisane – fragment książki

               Przed wyjazdem nad zatokę wypili jeszcze gorącą kawę. Mors wyszedł na zewnątrz, aby sprawdzić pogodę, chociaż Krystyna nieustannie monitorowała wszystkie zmiany w internecie. Mors jednak wolał po swojemu.                  Zwykle wyglądało to tak, że wychodził na środek podwórka, najmniej osłonięty drzewami, ślinił palec wskazujący i wyciągał go wysoko nad głowę. Tak badał kierunki wiatru.                – Wieje mocno od północy ze wskazaniem na zachodnią stronę i to nie jest dobra wiadomość – oznajmił, gdy wrócił do domu. – Ale dobra wiadomość jest taka, że wieje również od zalewu, a więc mamy kontrę. Poza tym już jest prawie piętnaście stopni na minusie, czyli w nocy rzeczywiście może dojść do dwudziestu – nawiązał do wcześniejszych prognoz. – Warunki są więc niezłe na łowienie bursztynu. Tyle że trzeba się porządnie ubrać – był w...

Bursztynowe ciekawostki: Trzy beczki poławiaczy i piratów

               Za to, że żaglowce rozbijały się u wybrzeży Zatoki Gdańskiej, częściowo odpowiedzialni są dawni poławiacze bursztynu, ubrani w wodery sporządzone ze skóry, podobne do tych, jakich używali Eskimosi. W miejscach, w których podchodził bursztyn, ustawiali na plaży beczki, wypełnione smołą lub dziegciem i podpalali. Płomień oświetlał im miejsce pracy, a ponadto mogli się ogrzać przy ogniu, gdy ciało zmarzło na kość.                Płonące beczki spełniały jeszcze jedną funkcję – bursztyn poławiało się przecież – tak jak i dziś – podczas sztormu. W takich warunkach nietrudno było pomylić ogień poławiaczy ze światłem latarni morskiej w twierdzy Wisłoujście lub Piławie (Bałtyjsku). Jeśli tak się stało, statek musiał się rozbić w wyniku źle obranego kursu. Takie zdarzenie było nie lada gratką dla poławiaczy, którzy żyli nie tylko z łowienia bursztynu, ale i piractwa. Podpływali pod rozbitą j...

Opowieści z Mierzei przez Bosego Antka spisane [fragment]

               Antek z Morsem zbliżali się powoli do grupki wydobywającej kaszorami kupy śmieci z morza. W pewnym momencie zrezygnowali i – zanim do nich dotarliśmy – odjechali. Jedno auto plażą na zachód, drugie na wschód, w naszym kierunku. Gdy nas mijało, kierowca gestem ręki pozdrowił Morsa. Ten odpowiedział w podobny sposób.                – To był Guzek – mruknął. – Ten nie przepuści żadnej okazji, ale dzisiaj chyba będzie ciężko. Co zresztą nie zmienia faktu, że Guzek osiąga najlepsze wyniki na Mierzei, bo potrafi łączyć prawdziwą pasję z refleksem i właściwą oceną sytuacji. Zawsze jest tam, gdzie powinien być. Skoro dzisiaj jest taki aktywny, to może naprawdę szykuje się jakiś większy rzut bursztynu?. Chyba trzeba będzie znowu zarwać noc…                Poszli dalej. O Guzku krążyły też najprzeróżniejsze anegdoty i plotki. Spotkany kiedyś na pl...