Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 9)

             Dzień był słoneczny, pogodny, choć niezbyt ciepły. Jednak Miś nie czuł się najlepiej. Zjadłszy obiad, zamknął się w większym pokoju z niezłomnym postanowieniem, że – pomimo złego samopoczucia – spędzi to popołudnie pracowicie. Rozłożył więc na stoliku przyniesione z archiwum kartki papieru, usiadł w fotelu i zapalił papierosa. Zaczął zastanawiać się, co ma robić dalej. Nie miał żadnej koncepcji i bardzo cierpiał z tego powodu. Może jakoś posegregować? Tak – uporządkować! Ucieszył się. 

            Wziął delikatnie plik staroci w dłonie, lecz w tej samej chwili przyszło zwątpienie. Jak uporządkować? No jak, skoro nie był jeszcze w posiadaniu wszystkiego? Przecież w starej szafie zostało jeszcze sporo. Pewnie uporządkować jakoś trzeba, ale gdy zgromadzi całość, co do jednej karteczki. Inaczej nie da rady. Musi być wszystko. Wtedy przyjmie się jakąś koncepcję i pójdzie jak z płatka.

Odłożył papiery z powrotem na stolik. Rozbolała go głowa. Westchnął ciężko. Zgasił papierosa. Zaczął liczyć: jutro trochę, pojutrze trochę… Cholera, nie da się. Zostanie jeszcze na trzeci dzień. Co to będzie? Jutro mamy wtorek… Wtorek? A niech to… Aż podskoczył w fotelu. Przecież we wtorek wychodzi „Kurier Leśny”. W każdym kiosku w mieście. Żeby tylko w mieście… W całej okolicy! W każdym kiosku stos gazet. A w każdej gazecie… Poderwał się z fotela. Zaczął chodzić po pokoju. Przystanął raptem. Cholera, może za wcześnie? Nie no, sam przecież mówił, że w najbliższym numerze. Wie przecież, co gada. E tam, musi być…

Zatarł ręce. Ruszył z miejsca. W każdej gazecie… Cholera, trzeba zaraz z rana kupić, przeczytać. Ciekawe, co też napiszą. To ci dopiero będzie… Tyle ludzi przeczyta. Tyle ludzi… Chodził coraz szybciej, nakręcał się coraz bardziej. Wszyscy… I Kopczyk, i Kopczykowa… Ciekawe, co też powiedzą. Inaczej teraz będą patrzeć. I Klempowa… O, ta na pewno, ta wszystko musi wiedzieć, che che che… A w urzędzie? To ci dopiero będzie. Jak kij w mrowisko. Ale będą gadać. Nic tylko Miś i Miś. Roześmiał się uszczęśliwiony. Ale będą gadać. Miś? Który Miś? Nie znasz Misia? No ten, co… Che che che… Poznają Misia, poznają…Będą już wiedzieć, kto to taki. No a Ruda, a grubasek? Pospadają z krzeseł z wrażenia. A Ćwiek? Chyba go szlag trafi na miejscu, dziada jednego. To ci będzie heca. Ale się wścieknie…

Nagle stanął, jak wryty. A co Ćwiekiem? Wyobraził sobie Ćwieka z gazetą w ręku i dreszcz mu przebiegł po plecach. Co z Ćwiekiem, myślał rozpaczliwie. Przecież jutro trzeba iść do biura… Złapał się za czoło, gdyż ból tak się wzmógł, że chciał rozerwać czaszkę. Co z tym cholernym Ćwiekiem, przecież… Bezradnie opadł na fotel. Objął głowę dłońmi. Otarł pot z czoła. Przypalił papierosa. Zaciągnął się głęboko. Nie smakował – zebrało mu się na wymioty. Zgasił więc.

Sięgnął po zieloną teczkę leżącą na stoliku. Ten ruch odbił się potężnym łupnięciem w czaszce. Znieruchomiał na chwilę, potem powoli, miękko osunął się na oparcie fotela. W głowie ćmiło. Otworzył teczkę, wyjął plik zniszczonych kart papieru. Zaczął je przeglądać, próbował czytać, ale nie mógł zebrać myśli. Rozsadzało mu łeb od środka. Odłożył więc wszystko na stolik. Podniósł się powoli, tak aby głowa doznawała jak najmniejszego wstrząsu, bo na każdy odpowiadała natychmiast ostrym, długotrwałym bólem. Skierował się ku drzwiom. Szedł najostrożniej, jak umiał, ale i tak każdy krok tłukł się echem po zakamarkach czaszki. Otworzył drzwi. W tej samej chwili Misiowa wyszła z kuchni, wycierając ręce w fartuch. Spojrzała na męża przelotnie, ale coś musiało ją zaniepokoić w jego wyglądzie, bo zaraz przyjrzała mu się po raz drugi, uważnie teraz.

- Źle się czujesz? – zapytała z troską.

- Źle się czujesz! – burknął. – Nie widać? Łeb mi pęka na wszystkich szwach. Dałabyś mi co.

Ostatnie słowa wypowiedział, niemal płacząc. Podeszła do niego, przyłożyła dłoń do czoła. Było chłodne.

- Idź, połóż się – powiedziała miękko. – Zaraz ci coś przyniosę.

Pchnęła go delikatnie z powrotem do pokoju. Zawrócił posłusznie. Doczłapał się do wersalki, oburącz ściskając skronie, i położył się ostrożnie.

Misiowa przyszła po paru minutach z tabletką i szklanką kompotu.

- Połknij to – podała mu pastylkę.

Wzniósł się na łokciu, wrzucił tabletkę do ust, przełknął krzywiąc się i wypił kompot.

- Poleż sobie teraz, może uda ci się zasnąć.

Okryła go szczelnie kocem, po czym rozejrzała się po pokoju.

- Posprzątam tu trochę – mruknęła, widząc nieład panujący na stoliku. Złapała plik papierów.

- Nie rusz – Miś poderwał się, ale ostry ból osadził go na miejscu i z cichym jękiem opadł powrotem na poduszkę. – Sam później sprzątnę – dokończył słabym głosem.

Odłożyła papiery na miejsce i wyszła zamykając cicho drzwi.

Miś leżał z przymkniętymi oczyma, wsłuchując się w ból pulsujący w skroniach. Odpędził od siebie wszelkie niepokojące go myśli i bez reszty pogrążył się w cierpieniu. Wreszcie zmęczony zasnął.

Obudził się o zmierzchu. Z lekkim już tylko bólem głowy wprawdzie, ale z wysoką temperaturą. Misiowa – zatroskana – pokręciła głową, oglądając termometr.

- Jutro z rana do lekarza, a później do łóżka – powiedziała stanowczo.

Miś w pierwszej chwili skrzywił się, bo najchętniej nie ruszałby się w ogóle z domu, ale uświadomiwszy sobie, że nie jest to możliwe bez wizyty u lekarza, skwapliwie przytaknął. Później Misiowa rozłożyła mu wersalkę, okryła ją pościelą i Miś, rozebrawszy się, mógł wskoczyć pod kołdrę.

- Zjesz jajecznicę? – spytała, gdy ułożył się wygodnie.

- Nie, nie chcę jajecznicy – burknął głucho spod kołdry, opatulony nią po czubek głowy, bo zmarzł rozbierając się i teraz trząsł się, jak w febrze.

- To co ci zrobić?

- Nic. Herbaty tylko.

- To nic nie będziesz jadł? – żachnęła się.

- Nie chce mi się jeść. Pić tylko – usłyszała przytłumioną odpowiedź. Wzruszyła ramionami i zostawiła go samego.

Misiowi tymczasem zrobiło się gorąco, więc wysunął głowę spod kołdry. Usłyszał skwierczenie dobiegające z kuchni. Pociągnął nosem. Cebula i boczek – rozpoznał natychmiast. I w tej samej chwili zaburczało mu w brzuchu

Niebawem pojawiła się Misiowa, niosąc herbatę z cytryną i pastylki na gorączkę. Miś uniósł się na łokciu.

- Wiesz co? – powiedział. – Namyśliłem się, możesz mi dać tej jajecznicy.

- No – ucieszyła się. – Bo już myślałam, że gorzej z tobą.

- Za dobrze nie jest – przeląkł się nieco.

- Weź te tabletki, powinny pomóc – przykazała.

Zawahał się, ale że czekała przy nim, dopóki nie połknie, zażył je posłusznie.

Następnego dnia rano czuł się o wiele lepiej. Zaniepokoił się nawet, ale po zmierzeniu temperatury okazało się, że choć znacznie spadła, to jednak jest jeszcze zbyt wysoka, aby ją zlekceważyć. Zresztą czuł obrzęk w gardle, a po głowie błąkał się cień wczorajszego bólu. Humor więc dopisywał mu i z apetytem zjadł śniadanie, które Misiowa przyniosła do łóżka. Po śniadaniu zaczął przygotowywać się do wizyty u lekarza.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne