Posty

Wyświetlam posty z etykietą dobra zmiana

Jak tu szanować władzę PiS? Na pewno nie zasługuje na to premier Mateusz Morawiecki

               Niedawno pisałem o tym, że chciałbym szanować prezydenta mojego kraju Andrzeja Dudę. No bo nie da się inaczej przecież – człowiek ten reprezentuje kraj, w którym się urodziłem, w którym przepracowałem kilkadziesiąt lat, w którym mieszkam od urodzenia i w którym pewnie umrę. Ale gdy się przyjrzałem temu, za co miałbym go szanować, to mój zapał przygasł nieco. Chciałbym też szanować innych ważnych ludzi w moim państwie – ludzi którzy sprawują jedne z najważniejszych urzędów. Do takich należy premier. Sprawuje przecież władzę wykonawczą, więc powinien być człowiekiem zasługującym na szacunek. Ale nie jest, niestety. I powtórzę raz jeszcze – fakt, że sprawuje tak ważne urząd, to zdecydowanie za mało, aby go szanować. Liczy się także jakość władzy, jaką sprawuje.             Przyznam, że moja analiza prezydentury Andrzeja Dudy była dość powierzchowna, ale sądzę, że to nic złego. Przecież jeśl...

Mniej rodzin, mniej małżeństw, mniej dzieci i mniej szczęścia w nas. Tak rządzi „dobra zmiana”

               Politycy tak zwanej zjednoczonej prawicy słowa „rodzina”, „małżeństwo”, „dzieci” właściwie nie schodzą z ust. Każdy z nich pragnie być postrzegany jako obrońca rodziny, małżeństwa czy dzieci. Ile w tym hipokryzji, pokazują dane Głównego Urzędu Statystycznego. Wynika z nich, że w latach 2011-2021 ubyło w Polsce ponad 800 tys. rodzin, zaś o jedną czwartą przybyło związków nieformalnych, zaś liczba małżeństw spadła o 10 procent. Poza tym w ubiegłym roku urodziło się najmniej dzieci, licząc od II wojny światowej. Zmarło zaś znacznie więcej Polaków niż się urodziło. Zwróćmy uwagę, że zdecydowaną większość lat z przytoczonej dekady rządzi Jarosław Kaczyński i jego ferajna. Dodajmy jeszcze, że ostatnio w rankingu najszczęśliwszych państw z 45. miejsca spadliśmy na 48. Robi się zatem ponuro. M niej rodzin i małżeństw. I to pod opieką tak zwanej zjednoczonej prawicy                Według...

Rząd niepotrzebny, skoro mamy tytana intelektu i krynicę mądrości wszelakiej

               Jak bumerang wracają do przestrzeni publicznej słowa Jarosława Kaczyńskiego, z których wynikało, że kobiety nie rodzą dzieci, bo jak mają rodzić, skoro „dają w szyję”. Słowa szefa grupy trzymającej władzę wracają, zaś ludzie polityka z warszawskiego Żoliborza próbują tłumaczyć swojego guru. Jedni podkreślają, że prezes celnie i z właściwą sobie bystrością definiuje poważny problem społeczny, inni tłumaczą, że Kaczyński, jako architekt zmian „wprowadza podniesienie godności rodzin, w tym kobiet”. Żenujące? W rzeczy samej, bo nie da się nic dobrego powiedzieć o opinii, która co najwyżej mogłaby się zrodzić wśród meneli rozpijających w bramie butelkę.                To prawda – słowom Kaczyńskiego nie pozwalają zniknąć z pola widzenia ci wredni dziennikarze z mediów, które nie liżą czegoś tam tak zwanej dobrej zmianie. W czwartek, 25 listopada, w Radiu ZET wystąpiła minister rodziny i ...