Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz.26)
Wychodzących z pracy urzędników uderzył w oczy snop słonecznego światła. Wyjście z ratusza skierowane było ku zachodniej stronie, więc słońce, choć bujało jeszcze całkiem wysoko, o tej porze znajdowało się już na schyłkowej części nieba. Miś zatrzymał się, zaledwie stanąwszy po drugiej stronie drzwi wyjściowych. Nie na wskutek oślepienia słońcem. Zatrzymał się, bo musiał zastanowić się nad czymś głęboko. Nie mógł zaś myśleć idąc, ponieważ to, co miał przemyśleć, dotyczyło kierunku, jakim powinien pójść. Stanął więc w miejscu i zaraz usunął się na bok, bo zablokował ruch i wychodzący zaczęli potrącać go bezceremonialnie, a nawet spychać ze stopni podwyższenia, na którym utkwił przekroczywszy drzwi. Był wyraźnie zakłopotany. Chciał bowiem przed powrotem do domu załatwić pewną sprawę, jednocześnie miał ogromną ochotę odłożyć ją na inny termin. Na kiedy, jeszcze nie wiedział, byle nie dziś. Z drugiej strony jednak coś ogromną siłą popychało go do tego, aby uczynić to dzisiaj. Co więcej, ...