Posty

Wyświetlam posty z etykietą wóz konny

Na manowce, w moczary...

                 Wesoło było Wincentemu Kuszy, oj wesoło. Choć akurat w jego przypadku to żadna nowość. Wincenty bowiem zawsze był wesolutki po parogodzinnym posiedzeniu z kompanami pod sklepem spożywczym w Ochelcu. A siedzieć było nad czym, bo wieprzki na spędzie dostały pierwszą klasę – jego dwa i Stacha Pchlika z Ochelca jeden. Zaś winka, tego przez Wincentego i jego kompanów umiłowanego nad życie, najsłodszego w świecie, takiego z nazwą patykiem wypisaną – w sklepie nie brakowało. Siedli więc sobie w cieniu, w klatce drucianej, w której składowano skrzynki z pustymi flaszkami, i dokąd widać było, ile cennego napoju szklanka zawiera, spijali tę słodkość smakiem jedynie do nektaru boskiego porównywalną. A gdy już szklankę po musztardzie mrok pochłonął i jesienny ziąb zaczął do kości przenikać, rozeszli się. Wincenty – jak zwykle wesolutki i Stachu – jak zwykle w takich wypadkach ponury niby chmura gradowa. Wincenty wturlał się na swoj...