Moja proza: Nie ujdziesz mi (cz. 34)

             Do domu Miś wracał znacznie podniesiony na duchu, ale za to wściekły na cały świat. Najważniejsze jednak było, że odzyskał energię i siłę. Szedł więc szybko i krokiem sprężystym, a gdy w pewnym momencie ujrzał po drugiej stronie ulicy redaktora Kręcika, nie zastanawiając się wiele puścił się biegiem na przełaj przez ulicę. 

            Gdy Kręcik go ujrzał, pochylił głowę i przyśpieszył kroku, ale Miś – znalazłszy się już po drugiej stronie – dopędził go kilkoma dłuższymi susami.

– Witam pana redaktora – wydyszał zaczepnym trochę tonem.

– A, to pan. Witam, witam, panie Miś – odparł Kręcik uprzejmie wprawdzie, ale nie zwalniając kroku.

– Co tam nowego u pana redaktora? – dyszał dalej Miś, starając się dotrzymać Kręcikowi kroku.

– A nic nowego, wszystko po staremu. Człowiek tak zabiegany, że na nic nie ma czasu.

Tym razem Kręcik odpowiedział nieco opryskliwie, co nie uszło uwadze Misia, ale nie dał się spławić.

– No to ja tak raz dwa i uciekam – powiedział stanowczo, ale widząc, że redaktor nie zamierza nawet zwolnić kroku, dodał: - Mógłby się pan zatrzymać na chwilę, bo, szczerze mówiąc, nie bardzo mi po drodze w tę stronę?

Kręcik skrzywił się z niechęcią, uznał jednak, że i tak się nie wywinie, więc przystanął koło jednej z wystaw sklepowych.

– Co tam się urodziło, panie Miś? – zapytał protekcjonalnie, ostentacyjnie spoglądając na zegarek.

– Niech mi pan powie, panie redaktorze, co to za numer z tym listem? – Miś był trochę natarczywy.

– Z jakim listem? – nieszczerze zdziwił się Kręcik. – Zaraz, zaraz… Chodzi panu chyba o list tego Misia z Kobzowej?

– Właśnie ten.

– No to jaki miał być numer? Żadnego numeru nie było. Ot, po prostu, facet napisał list, więc go wydrukowaliśmy. Zawsze tak robimy – cierpliwie wyjaśniał Kręcik.

– Zawsze? Jest pan pewien? Bo mnie się co innego wydaje – Miś wyraźnie blefował. Wolno cedził słowa, wpatrując się w redaktora, jakby chciał go zahipnotyzować.

– Co takiego!? – Kręcik był oburzony.

– A ten Antoni Miś to w ogóle istnieje? – Miś ni stąd ni zowąd zaczął kpić.

Redaktor – widać było – zaniepokoił się początkowo, ale po chwili uznał, że obrót, jaki przyjęła rozmowa, to doskonały pretekst, aby się pozbyć intruza.

– No wie pan? – zaczął obrażonym tonem. – Chętnie zawsze z panem rozmawiam, ale skoro pan w taki sposób, to pan wybaczy, ale ja nie mogę dłużej… Żegnam pana, panie Miś.

Kręcik z godnością uniósł głowę i ruszył przed siebie zdecydowanym krokiem.

– Prawda w oczy kole! – warknął za nim Miś, ale redaktor zbył tę uwagę milczeniem.

Miś splunął za nim, tuż pod nogi drobiącej małymi kroczkami starszej pani z wysoko upiętymi blond włosami. Pani poczerwieniała z oburzenia i zaczęła pokrzykiwać coś na temat dobrego wychowania, ale Miś – nie zważając na jej wykład – pośpieszył w kierunku domu.


Niżej dostęp do wcześniejszych, kolejnych odcinków:

Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Piąty
Szósty
Siódmy
Ósmy
Dziewiąty
Dziesiąty
Jedenasty
Dwunasty
Trzynasty
Czternasty
Piętnasty
Szesnasty
Siedemnasty
Osiemnasty
Dziewiętnasty
Dwudziesty
Dwudziesty pierwszy
Dwudziesty drugi
Dwudziesty trzeci
Dwudziesty czwarty
Dwudziesty piąty
Dwudziesty szósty
Dwudziesty siódmy
Dwudziesty ósmy
Dwudziesty dziewiąty
Trzydziesty
Trzydziesty pierwszy
Trzydziesty drugi
Trzydziesty trzeci

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne