Rząd wznosi się na wyżyny propagandy sukcesu, bo wie, że nie będzie pieniędzy na KPO
Przedstawiciele rządu zaczęli przekonywać Polaków, że finanse państwo znajdują się w znakomitej kondycji, bo deficyt budżetowy jest nader niski, inflacja zaczyna się zmniejszać dzięki znakomitemu zarządzaniu grupy trzymającej władzę, gospodarka pędzi do przodu, a rząd robi wszystko, aby obywatelom żyło się jeszcze lepiej, a przecież już teraz – dzięki rządom tak zwanej zjednoczonej prawicy – żyje im się wspaniale. Mówią jednym głosem o sukcesach, a prym wiedzie premier Mateusz Morawiecki, pomimo tego, że eksperci – ludzie znający się na ekonomii i finansach – głoszą coś zupełnie innego. Myślę, że to wstęp do innej kampanii propagandowej, związanej z tym, że chyba jednak nie dostaniemy pieniędzy unijnych. Wkrótce usłyszymy, że znakomicie sobie poradzimy sobie bez tych dotacji, bo przecież finanse są w tak świetnym stanie, że inwestycje sfinansujemy sami.
Ostatnio rzuciło mi się w oczy, że ludzie władzy zaczęli nagle intensywnie uprawiać propagandę sukcesu. Najpierw Artur Soboń z Ministerstwa Finansów gdzie tylko mógł ogłaszał koniec inflacji, a konkretnie, że z początkiem marca zacznie znacząco spadać. A jednocześnie nie podał żadnych twardych danych liczbowych, które mogłyby uzasadnić taką tezę.
Finanse państwa są w świetnej kondycji. Tak przynajmniej twierdzi Morawiecki
W poniedziałek natomiast premier Mateusz Morawiecki na Stadionie Narodowym w różowych barwach przedstawiał raport o stanie finansów publicznych. Powiedział między innymi, że dzięki rządowi tak zwanej zjednoczonej prawicy udało nam się przetrwać trudne czasy, spowodowane nie tylko pandemią, ale i wojną za naszą wschodnią granicą, a finanse państwa są mało, że stabilne, to znajdują się w nadzwyczaj dobrym stanie. Tymczasem, jak pisałem w tekście Tak rośniemy w siłę, że jesteśmy najgorsi w Europie może być wręcz przeciwnie, o czym zresztą mówią eksperci.
Według premiera jest tak dobrze, bo grupie trzymającej władzę udało się uszczelnić system podatkowy, który poprzednicy, czyli rządy koalicji PO-PSL, zostawili w opłakanym stanie. Znamienne dla Morawieckiego i dla całej ferajny Jarosława Kaczyńskiego, że wszystko, co złe, nawet jeśli jest to zło wyimaginowane, przypisuje się poprzednikom lub przeciwnikom politycznym. To cecha charakterystyczna dla nieudaczników – pragną się wybić kwestionując zasługi i sukcesy konkurentów. Przypomnę, że w czasach Peerelu, gdy Edward Gierek przejmował władzę, winą za zły stan gospodarki i za permanentny kryzys obciążał Władysława Gomułkę i jego ekipę.
Wyższe wpływy do budżetu załatwiła inflacja i wzrost gospodarczy
Morawiecki przypisał sobie zwłaszcza zasługi w kwestii uszczelnienia podatku VAT w wyniku czego – jego zdaniem – budżet państwa zyskał kilkaset miliardów złotych.
– Uszczelnienie tak zwanej luki VAT nie dało setek miliardów więcej dla budżetu, jak to przedstawia premier – stwierdził dr Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych. – Były to wpływy rzędu co najwyżej 20-40 miliardów złotych. Tymczasem roczne wydatki na 500 Plus oraz 13. i 14 emeryturę wynoszą około 60 miliardów złotych.
Morawiecki pokazał slajdy, z których wynikało, że rosną wpływy do budżetu, spada zadłużenie, zaś rząd może więcej wydać na zbrojenia, inwestycje i na różne programy wspierające obywateli finansowo.
Zdaniem Sławomira Dudka wyższe wpływy do budżetu wynikały z wzrostu gospodarczego, którym mogliśmy się cieszyć w 2022 roku, a przede wszystkim z wysokiej inflacji. Wpływy do budżetu z tytułu inflacji oznaczało wydrenowanie portfeli Polaków. Dr Dudek oszacował, że na koniec ubiegłego roku inflacja kosztowała obywateli około 150 miliardów złotych. Szerzej o tym zjawisku pisałem w tekście Jesteśmy biedniejsi przez inflację. Dodam jeszcze, że więcej pieniędzy zostało w budżecie także przez to, że niektóre wydatki budżetowe zostały przerzucone na Narodowy Fundusz Zdrowia, o czym pisałem w artykule Tak zwana zjednoczona prawica tym razem dewastuje system ochrony zdrowia. Tym ruchem rząd Morawieckiego spowodował upadek finansów NFZ.
Morawiecki manipuluje, mówiąc o deficycie budżetowym. Eksperci go punktują
Morawiecki przekonywał również w swoim wystąpieniu, że mamy do czynienia z niskim deficytem budżetowym, który wyniósł zaledwie 12,4 mld złotych. Kłamał oczywiście. Bo to deficyt oficjalny, nie uwzględniający jednak wydatków, które przez jego rząd zostały wyprowadzone poza budżet do różnego rodzaju funduszy. Dr Bogusław Grabowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej w rozmowie z TOK FM oszacował, że poza budżetem dług publiczny mógł urósł do 400 miliardów złotych Ekonomista stwierdził, że wbrew temu, co twierdzi Morawiecki, nasze finanse ani nie są stabilne, ani przejrzyste. A miało to być – w opinii premiera – podstawą do tego, aby skonsolidować wydatki publiczne.
Wiedzą, że pieniądze na KPO do nas nie przyjdą. Propaganda sukcesu poprzedza bardziej kłamliwą kampanię
Zapowiedź konsolidacji, to – zdaniem zarówno Dudka, jak i Grabowskiego – korzystny aspekt Grabowskiego. Ale obydwaj eksperci podchodzą do tych zapowiedzi bardzo sceptycznie, bo uważają, że będzie to bardzo trudna operacja przy całym bałaganie, związanym z wyprowadzeniem znacznej części wydatków poza budżet. Dr Grabowski wręcz sugeruje, że Morawiecki prawdopodobnie przewiduje swój koniec i chce się pokazać z jak najlepszej strony.
Wszystko wskazuje na to, że propaganda sukcesu, jaką uprawiają przedstawiciele rządu, mają przygotować Polaków do kolejnej kampanii propagandowej. Myślę, że dotarło do nich, że pieniędzy z Unii Europejskiej nie będzie, więc wkrótce usłyszymy narrację, że tak naprawdę te pieniądze i na KPO, i z Funduszu Spójności nie są nam wcale potrzebne, bo sami damy sobie radę z naszymi zasobami finansowymi i wcale nie musimy chylić czoła przed tą obrzydliwą Unią Europejską, która chce nas pozbawić suwerenności. Już z taką sytuacją mieliśmy do czynienia – z pogardą o wsparciu z europejskiego Funduszu Odbudowy na KPO wyrażał się Morawiecki, o czym pisałem w tekście To jak to z panem jest, panie Morawiecki..., a także Kaczyński podczas jednego ze spotkań ze swoimi wyznawcami. A przy okazji będzie okazja, aby znowu wieszać psy na UE.
Komentarze
Prześlij komentarz