Kolejny dowód na to, że tak zwana zjednoczona prawica nie chce pieniędzy na KPO

            Kilkakrotnie już pisałem p tym, że tak naprawdę tak zwana zjednoczona prawica wcale nie chce, aby pieniądze z unijnego Funduszu Odbudowy trafiły do Polski – do polskich samorządów, do firm, do obywateli kraju. Zaś rząd z Mateuszem Morawieckim na czele jedynie udaje, że zabiega o te środki finansowe. Dziś mieliśmy do czynienia ze zdarzeniem, które potwierdza moją tezę. Podczas prac sejmowej komisji nad ustawą wiatrakową nieoczekiwanie Prawo i Sprawiedliwość wrzuciło do niej poprawkę, z nikim nie konsultowaną. Poprawka ta zmienia dopuszczalną odległość budowy turbin wiatrowych od budynków mieszkalnych. Ta poprawka ma sprowokować opozycję do odrzucenia ustawy.

Mateusz Morawiecki i jego rząd dziwnie się śpieszą

            Rząd Mateusza Morawieckiego nagle z ogromnym pośpiechem rozpoczął niedawno działania, które mają skłonić Komisję Europejską do odblokowania pieniędzy dla Polski z unijnego Funduszu Odbudowy. Przypomnę tylko, że gra toczy się o prawie 36 mld euro, które mamy otrzymać na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Aby móc złożyć wniosek o wypłatę pierwszej transzy tych pieniędzy, polski rząd musi spełnić przynajmniej dwa tak zwane kamienie milowe, narzucone przez przyjęty przez Komisję Europejską, a przygotowany przez rząd Morawieckiego KPO.

            Pierwszy z tych kamieni dotyczy praworządności i polega na dokonaniu pewnych zmian w zdewastowanym przez tak zwaną reformę Zbigniewa Ziobry Sądzie Najwyższym. Ta kwestia jest w toku załatwiana – wprawdzie Sejm przyjął już nowelizację ustawy o SN, ale w tej chwili jest ona w obróbce Senatu, który wprowadzi w niej pewne zmiany. Później projekt noweli wróci do Sejmu, który najprawdopodobniej poprawki Senatu odrzuci. O ile oczywiście Ziobro i jego ferajna z Solidarnej Polski będą głosować w interesie Prawa i Sprawiedliwości. Później ustawa ta trafi do prezydenta Andrzeja Dudy, który ją podpisze lub nie.

Po ustawie o Sądzie Najwyższym przyszła kolej na ustawę wiatrakową

            Drugi z kamieni milowych, którego spełnienie ma odblokować pieniądze unijne, dotyczy pozyskiwania zielonej energii. Sprawę ma załatwić uchwalenie nowelizacji tak zwanej ustawy antywiatrakowej, uchwalonej przez grupę trzymającą władzę w 2016 roku. Ustawa ta w zasadzie zablokowała inwestycje w energetykę wiatrową poprzez zapis, że turbinę wiatrową można zbudować w odległości od zabudowań mieszkalnych nie mniejszej niż 1,5 kilometra, a w niektórych przypadkach nawet 2 kilometrów – zależnie od wysokości turbiny.

            Dlatego – aby udobruchać Komisję Europejską – rząd przygotował projekt nowelizacji tej ustawy, który miał znacznie ją zliberalizować. Znalazł się tam między innymi zapis, że turbinę wiatrową będzie można zbudować już w odległości 500 metrów od ludzkich siedzib. Zdaniem ekspertów mogło to w znacznym stopniu odblokować energetykę wiatrową i uruchomić inwestycje w nią. Więcej o planach związanych z tą ustawą można przeczytać w moim tekście Rozklekotany wóz pędzący po wybojach musi się rozpaść…

Prawo i Sprawiedliwość demoluje własny projekt

            Nowy projekt ustawy wiatrakowej był już konsultowany szeroko, między innymi z ekspertami i opozycją. Zajęła się nim w czwartek, 26 stycznia, sejmowa komisja do spraw energii i podczas jej posiedzenia doszło do nieoczekiwanego zwrotu akcji. Pojawiła się bowiem poprawka, złożona przez posła PiS Marka Suskiego, która zwiększała dopuszczalną odległość turbiny wiatrowej od osiedli mieszkaniowych z 500 metrów do 700 metrów. Poprawka – jak sugeruje opozycja – została przygotowana w pośpiechu tuż przed posiedzeniem komisji, ponieważ Suski złożył ją napisaną odręcznie na kartce papieru.

            Zdaniem opozycji i ekspertów od energetyki wiatrowej poprawka zmienia zupełnie uzgodniony stan rzeczy – przede wszystkim jej wprowadzenie spowoduje, że nie uda się spełnić założonych oczekiwań wobec tego rodzaju zielonej energii w Polsce. Przede wszystkim nie uda się zbudować odpowiedniej liczby turbin wiatrowych, ponieważ obszar, na którym mogłyby one powstać skurczy się o niemal połowę.

            Warto podkreślić, że o poprawce nic nie wiedziała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, która chwaliła się wcześniej, że nowelizacja ustawy wiatrakowej jest przygotowana solidnie i była poddana szerokim konsultacjom społecznym. Nic dziwnego, że nie potrafiła odpowiedzieć na pytania o skutki wprowadzenia tej poprawki.

Ma być winna opozycja i Komisja Europejska

            Jest to kolejny dowód na to, że Jarosław Kaczyński i jego ferajna nie są zainteresowani miliardami euro na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Jednocześnie dokładają wszelkich starań, aby odpowiedzialnością za brak tych pieniędzy obarczyć opozycję. Wrzutka z poprawką do projektu nowelizacji ustawy wiatrakowej miała bowiem sprowokować opozycję do opowiedzenia się przeciwko tej noweli, a wtedy ludzie związani z PiS mogliby wskazać winnych tego, że pieniędzy jednak nie dostaniemy – opozycję lub Komisję Europejską. Z podobnymi prowokacjami mieliśmy do czynienia podczas prac nad ustawą o Sądzie Najwyższym. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule I wtedy rozlegnie się wielki krzyk, że Unia znowu oszukała.

            Zresztą od dawna już politycy tak zwanej zjednoczonej prawicy sugerowali, że Komisja Europejska wcale nie chce nam dać tych pieniędzy, że chce zmusić tym Polaków do zmiany władzy, a jednocześnie udawali, że są bardzo zaangażowani w pozyskanie tych pieniędzy. Pisałem o tym już w listopadzie w artykule Tak zwana zjednoczona prawica udaje, że walczy o pieniądze, oraz w tekście W ręce takich oto ludzi złożyliśmy swój los.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne