W ręce takich oto ludzi złożyliśmy swój los
Premier Mateusz Morawiecki obiecał, że do końca października rząd złoży do Komisji Europejskiej wniosek o wypłatę pierwszej transzy pieniędzy z Funduszu Odbudowy na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Morawiecki znowu kłamał, bo wniosku oczywiście nie złożył. Teraz zapewnia, że trwają intensywne prace nad przygotowaniem wniosku i w ciągu trzech tygodni powinien być gotowy. Niektórzy twierdzą, że PiS celowo blokuje te pieniądze, bo łatwiej będzie bez nich wygrać wybory. Szczerze zresztą mówił o tym Waldemar Buda. Ale w tle czai się także Zbigniew Ziobro, który może trzymać Morawieckiego za grzywę.
Październik minął, mamy 3 listopada, a wniosek o pieniądze nie został złożony. Teraz Morawiecki równie pewnym głosem przekonuje, że trwają intensywne prace nad przygotowaniem wniosku. Mówi to takim tonem, że słuchając go człowiek ma wrażenie, iż cała grupa trzymająca władzę w Polsce rzuciła się do roboty nad wnioskiem. Ma on być gotowy najpóźniej za trzy tygodnie. Oczywiście nikt Morawieckiemu nie wierzy, bo wszyscy wiedzą jak to z nim jest i jaką wagę ten osobnik przykłada do wypowiadanych przez siebie słów.
Zresztą tajemnicą poliszynela jest, że rządzący celowo blokują należne Polsce pieniądze z Funduszu Odbudowy. Strategię tę wypaplał w jednym z wywiadów minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Pod koniec września ten były radca prawny w Urzędzie Miasta Rawa Mazowiecka powiedział, że doświadczenia włoskie pokazują, że blokowanie środków z Funduszu Odbudowy ułatwią tak zwanej zjednoczonej prawicy wygranie wyborów w 2023 roku. Strategię grupy trzymającej władzę zdają się potwierdzać słowa jej szefa. Na jednym ze spotkań ze swoimi wyznawcami Jarosław Kaczyński powiedział, że jeśli jego ferajna wygra wybory, to pojawią się również pieniądze z Funduszu Odbudowy.
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, który wiąże się z ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobro. Wiadomo przecież, że Ziobro jest zdecydowanym przeciwnikiem brania pieniędzy z Fundusy Odbudowy w zamian za praworządność. Wiadomo też, że Ziobro szantażuje grupę trzymającą władzę strasząc, że za jego sprawą straci ona większość w Sejmie. A dzisiaj (3 listopada) rozeszła się wieść, że grupa Kaczyńskiego wycofała z porządku obrad Sejmu projekt tak zwanej ustawy abolicyjnej.
Uchwalenie ustawy abolicyjnej miała zwolnić z odpowiedzialności karnej kierownictwo samorządów, które udostępniły Poczcie Polskiej listy wyborców przed ostatnimi wyborami prezydenckimi, łamiąc w ten sposób prawo. Projekt nader kontrowersyjny, a w takich przypadkach tak zwana zjednoczona prawica szczególnie musi zwierać szeregi, aby nie okazało się, że przegrywa głosowanie, bo tak naprawdę jej przewaga w Sejmie wisi na włosku.
Politycy opozycji po wycofaniu projektu tej ustawy komentowali, że pewnie Ziobro postawił jakieś warunki i teraz zaczną się z nim targi. Niewykluczone, że chodzi między innymi o pieniądze na KPO – już jakiś czas temu Ziobro mógł zagrozić, że jego ugrupowanie nie poprze projektu ustawy abolicyjnej, jeśli rząd złoży wniosek do Komisji Europejskiej o pieniądze z Funduszu Odbudowy. Mogło też chodzić o inne żądania Ziobry.
W takim oto państwie przyszło nam żyć i w ręce takich oto ludzi złożyliśmy swój los. Smutne.
Komentarze
Prześlij komentarz