Tak zwana zjednoczona prawica udaje, że walczy o pieniądze
Prawo i Sprawiedliwość, czyli partia tworząca grupę trzymającą władzę w Polsce zapewnia, że zabiega i będzie zabiegać o pieniądze unijne na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Pieniądze te próbuje uzyskać minister do spraw europejski Szymon Szynkowski vel Sęk, który z kolei twierdzi, że jest to w naszym, czyli Polski, interesie. Jacek Sasin, minister aktywów państwowych uważa, że Komisja Europejska szuka pretekstu, aby Polsce tych pieniędzy nie wypłacić do wyborów, bo to jest na rękę opozycji. A Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii, jakiś czas temu przekonywał natomiast, że brak pieniędzy na KPO pomoże PiS wygrać wybory. Wygląda więc na to, że tak zwana zjednoczona prawica w sprawie tych pieniędzy robi ruchy pozorowane.
Minister do spraw europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk powiedział w TVP Info, że robi wszystko, aby uzyskać miliardy euro na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Na razie nie widać żadnych rezultatów, chociaż sam minister zapewnia, że rozmowy cały czas się toczą, a strona polska określiła nieprzekraczalne granice wynikające z konstytucji i umowę zawartą podczas przystępowania do Unii Europejskiej, których nie może przekroczyć. Nie sprecyzował jednak, co miał na myśli.
Zdaniem Szynkowskiego vel Sęka, pieniądze na KPO są Polsce bardzo potrzebne i się należą, co jest sprzeczne z niedawną narracją czołowych postaci tak zwanej zjednoczonej prawicy, zgodnie z którą te miliardy euro nie mają dla nas żadnego znaczenia. A minister rozwoju i technologii Waldemar Buda nie tak dawno temu wręcz przekonywał, że brak tych pieniędzy pomoże grupie trzymającej władzę wygrać po raz kolejny wybory parlamentarne, które mają odbyć się w przyszłym roku.
Z tego natomiast, co w „Salonie politycznym Trójki” mówił dzisiaj, czyli 22 listopada, minister aktywów aktywów państwowych Jacek Sasin wynika, że wicepremier nie wierzy w w odblokowanie przez Komisję Europejską tych pieniędzy, ale zapewnił, że zawsze jest optymistą. To by mogło oznaczać, że optymistyczny – według niego – ciąg wydarzeń to taki, kiedy tych pieniędzy po prostu nie otrzymamy. Być może, podobnie jak Buda uważa, że będzie to korzystna dla PiS sytuacja.
Sasin stwierdził również, że Komisji Europejskiej nie chodzi wcale o polskie sądy, a jedynie o znalezienie pretekstu, aby należnych Polsce pieniędzy nie wypłacić przed wyborami parlamentarnymi, co z kolei – według KE – ma wesprzeć opozycję w walce o władzę w Polsce. Bo przecież, zdaniem Sasina i innych ludzi tak zwanej zjednoczonej prawicy, Polska wypełniła wszystkie zalecenia KE, a teraz jest nękana nowymi oczekiwaniami.
Ale prawda jest taka, że jedyne, co grupa trzymająca władzę zrobiła, aby otrzymać pieniądze na KPO, to zamieniła Izbę Dyscyplinarną na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. A więc wszystko pozostało bez zmian. Gdyby spełniła wymagania KE, Polska nie byłaby obciążana karą za niewykonanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wysokości 1 mln euro dziennie. Kara została nałożona latem 2021 roku, więc teraz, po przeliczeniu na złotówki uzbierało się co najmniej 2 miliardy złotych. Wprawdzie na początku listopada nasi geniusze dyplomacji już po raz drugi wystąpili do KE o nienaliczanie tej kary, mydląc oczy, że wszystko jest już w porządku, ale – jak dotychczas – nie na wiele to się zdało.
Wygląda więc na to, że grupa trzymająca władzę w kwestii uzyskania dla kraju ponad 35 mld euro na KPO wykonuje ruchy pozorne, które mają utrzymać opinię publiczną w przekonaniu, że walczy z KE niczym lew. Idzie więc ramię w ramię ze Zbigniewem Ziobro i jego ferajną z Solidarnej Polski, którzy otwarcie deklarują, że nie godzą się na jakikolwiek kompromis z KE. A jednocześnie udaje, że próbuje ziobrystów przekonać do ustępstw. Zobaczymy zresztą, jak piwowscy posłowie zachowają się podczas sejmowego głosowania nad votum nieufności dla Ziobry.
Komentarze
Prześlij komentarz