Posty

Rząd Donalda Tuska jednak nie zamówił propagandowego wsparcia „Gazety Wyborczej”. Prawicowy publicysta wpadł we własne sidła

               Prawicowi publicyści potrafią zadziwić swoją krótkowzrocznością, a przede wszystkim przeświadczeniem, że ich koledzy – niekoniecznie podzielający prawicowe i ultraprawicowe, czy nawet populistyczne przekonania – swoją działalność publicystyczną uprawiają jedynie dla celów propagandowych. No cóż – sami uprawiają propagandę, więc o to samo posądzają innych. Najczęściej jednak wpadają we własne sidła. Tak było ostatnio z Konradem Kołodziejskim, który w tygodniku „Sieci” zarzuca „Gazecie Wyborczej”, że – w skrócie rzecz ujmując – zaczęła urabiać opinię publiczną i zmuszać ją do innego spojrzenia na problem z migrantami na granicy polsko-białoruskiej. Ma to przygotować grunt, aby rząd Donalda Tuska mógł bezkarnie kontynuować politykę PiS wobec uchodźców próbujących sforsować tę granicę.                Dowodem na tezę postawioną przez Kołodziejskiego w w tekście „Zmierzch zielonej granicy...

Zbigniew Ziobro jest personą non grata w komisjach sejmowych. Mechanizmy demokratyczne zaczęły dominować w pracach parlamentu

               Wczoraj posłowie zdecydowali, że szef Suwerennej Polski Zbigniew Ziobro nie jest mile widziany w stałych komisjach sejmowych, do których aspirował. Oburzeniem zareagowali kumple z partyjki Ziobry – podobnie, jak po odrzuceniu kandydatury Elżbiety Witek do prezydium sejmu i Marka Pęka do prezydium senatu zareagowali posłowie PiS. Tymczasem w obydwu przypadkach zadziałały mechanizmy demokratyczne, które spowodowały, że odpadły osoby, które skompromitowały się w dotychczasowej działalności politycznej. Problem w tym, że i dla posłów PiS, i dla posłów Suwerennej Polski mechanizmy demokratyczne nie mają żadnego znaczenia. Stąd to oburzenie.                W środę, 29 listopada, odbyły się głosowania nad składami stałych komisji sejmowych. Lider Suwerennej Polski Zbigniew Ziobro aspirował do dwóch komisji – odpowiedzialności konstytucyjnej oraz regulaminowej, spraw poselskich i immunitet...

W tym roku pierwsi osadnicy kolonizowaliby Czerwoną Planetę, gdyby udało się przeprowadzić projekt Mars One

               Dziesięć lat temu pisałem reportaż o projekcie Mars One, który powstał z inicjatywy holenderskiego przedsiębiorcy. W 2013 roku było bardzo głośno o tym projekcie, a gdy ogłoszono nabór chętnych do udziału w nim, zgłosiły się tysiące osób z całego świata – oczywiście wśród nich znaleźli się i Polacy. Niektóre osoby, aspirujące do tej podróży w jedną stronę, już w momencie zgłoszenia znajdowały się w podeszłym wieku. Projektu jednak nie udało się zrealizować, co zresztą było do przewidzenia, ponieważ wielu naukowców wyrażało się o nim sceptycznie. Ostatecznie spółka Mars One, która miała prowadzić projekt zbankrutowała i dzisiaj nikt już o tym kosmicznym planie nie pamięta. A oto, jak sprawa wyglądała w 2013 roku.                Ponad 200 tys. ludzi z całego świata chce polecieć na Marsa, aby skolonizować planetę. Zgłosili się do projektu Mars One, prowadzonego przez holenderskiego ...

To, co obserwujemy, świadczy o braku kwalifikacji moralnych ludzi PiS, kurczowo trzymających się władzy. Ocena dotyczy również Prezydenta RP

               Faktem jest, że nie jestem zwolennikiem rządów prawicowych i nie lubię populistów, ale to, co mam do powiedzenia na temat tak zwanej zjednoczonej prawicy, która wciąż kurczowo trzyma się władzy w Polsce, nie ma nic wspólnego z poglądami politycznymi. Rozumiem i akceptuję ludzi o odmiennych poglądach politycznych pod warunkiem jednak, że reprezentują pewien poziom etyczno-moralny, będący w zgodzie z przyjętymi w społeczeństwie normami. Jednak normy te nieustannie łamią ludzie związani z PiS, a zwłaszcza niejaki Andrzej Duda, człowiek piastujący urząd prezydenta RP, oraz niejaki Mateusz Morawiecki – przez wspomnianego Dudę mianowany na premiera polskiego rządu. Nie nazwę ich oczywiście ludźmi zdegenerowanymi moralnie, ale na pewno nazwę ich ludźmi pozbawionych moralnych kwalifikacji do sprawowania władzy w Polsce.                Zdumiony jestem tym, że w cywilizowanym podobno kraju, p...

PiS przywdziewa owczą skórę, zaś Kaczyński wkłada ornat i na mszę dzwoni

               Co po zaprzysiężeniu rządu Mateusza Morawieckiego przez Andrzeja Dudę? Najprawdopodobniej nowy rząd nie uzyska poparcia sejmu i odejdzie w niepamięć, wcześniej pobierając wysokie odprawy. Kaczyński jednak nie odpuszcza i mówi kolejnej próbie powołania pisowskiego rządu w tak zwanym trzecim kroku konstytucyjnym, ale z innym premierem, na przykład z PSL. Trochę brak w tym rozumowaniu logiki, ale to oznacza, że Kaczyński wciąż ma nadzieję, iż wyrwie Trzecią Drogę z koalicji antypisowskiej. Mówi przecież, że trzeba zakończyć wojnę, którą prowadzi jedna tylko partia – Platforma Obywatelska. A więc PiS zakłada owczą skórę, zaś sam przywdziewa ornat i na mszę dzwoni. Tylko gdzie tu interes Polski i Polaków?                Po zaprzysiężeniu rząd Mateusza Morawieckiego ma czternaście dni na to, aby uzyskać poparcie sejmu. Wszystko jednak wskazuje na to, że tego poparcia nie uzyska, a wówczas...

Prezydent Andrzej Duda powinien pójść pod Trybunał Stanu. Tego wymaga interes Polski

             Jak donoszą media, jutro o godz. 16.30 prezydent Andrzej Duda ma zaprzysiąc rząd Mateusza Morawieckiego. Podobno taki powstał, chociaż nie wiadomo, kto wchodzi w jego skład. Ale to nie jest akurat ważne – ważne jest pytanie, po co to Duda robi... Wiadomo przecież, że to działanie pozorowane, bo nowy rząd Morawieckiego rządzić nie będzie. Rządzić natomiast będzie rząd Donalda Tuska, o czym Duda doskonale wie. Skoro wie, to jutro powinien zaprzysiąc rząd Tuska, aby państwo mogło wreszcie zacząć działać normalnie. Duda woli jednak działać na szkodę państwa polskiego i jego obywateli. Podobnie jak na szkodę państwa i obywateli działał odsyłając znowelizowaną ustawę o Sądzie Najwyższym do tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego. Doskonale przecież wiedział, jak to się skończy. Powinien ponieść za to karę.                Po październikowych wyborach parlamentarnych okazało się, że PiS stracił...

Bursztynowe ciekawostki: Przemyt bursztynu do Polski trwa od lat, a przyczyna wciąż ta sama

               Miesiąc temu pojawiła się w mediach sensacyjna wiadomość, że na przejściu granicznym między Polską i Ukrainą w Hrebennem. Strażnicy podczas kontroli osobowego forda, którym do Polski jechała obywatelka Ukrainy znaleźli ponad 67 kg bursztynu. Towar ukryty był w specjalnie do celu przygotowanej desce rozdzielczej i w progach auta, zaś jego wartość oszacowano na 870 tys. zł. Jest to tylko jeden z licznych przypadków udaremnionej próby przemytu bursztynu z Ukrainy, bo w tym roku przechwycono około 160 kg tego materiału. A ile nie przechwycono? Na to pytanie raczej nie znajdziemy odpowiedzi. Wiadomo natomiast, że straż graniczna z przemytem bursztynu nie tylko z Ukrainy, ale i z Rosji oraz Litwy, boryka się już od lat. Zaś nasilenie tego procederu odnotowano prawie dekadę temu.                Polscy bursztynnicy od lat mają problem z niedoborem bursztynu i muszą imać się różnych sposob...