Bursztynowe ciekawostki: Przemyt bursztynu do Polski trwa od lat, a przyczyna wciąż ta sama
Miesiąc temu pojawiła się w mediach sensacyjna wiadomość, że na przejściu granicznym między Polską i Ukrainą w Hrebennem. Strażnicy podczas kontroli osobowego forda, którym do Polski jechała obywatelka Ukrainy znaleźli ponad 67 kg bursztynu. Towar ukryty był w specjalnie do celu przygotowanej desce rozdzielczej i w progach auta, zaś jego wartość oszacowano na 870 tys. zł. Jest to tylko jeden z licznych przypadków udaremnionej próby przemytu bursztynu z Ukrainy, bo w tym roku przechwycono około 160 kg tego materiału. A ile nie przechwycono? Na to pytanie raczej nie znajdziemy odpowiedzi. Wiadomo natomiast, że straż graniczna z przemytem bursztynu nie tylko z Ukrainy, ale i z Rosji oraz Litwy, boryka się już od lat. Zaś nasilenie tego procederu odnotowano prawie dekadę temu.
Polscy bursztynnicy od lat mają problem z niedoborem bursztynu i muszą imać się różnych sposobów, aby swoimi wyrobami zaspokoić ciągle rozszerzający się rynek. Złota Bałtyku zaczęło brakować już od początku 2014 roku, kiedy to Kaliningradzki Kombinat Bursztynowy w Jantarnym na Półwyspie Sambijskim wstrzymał eksport tego surowca między innymi do Polski. Trudno ocenić, ile bursztynu wydobywało się wówczas w Polsce, bowiem firmy zajmujące się taką działalnością albo nie wykazują żadnego wydobycia albo ujawniają tylko niewielkie ilości wykrytego bursztynu na potwierdzenie faktu, że eksploatacja danego złoża jest nieopłacalna.
Paradoksalnie w Polsce bogatej w bursztyn, wciąż brakuje tego surowca
Oficjalnie szacuje się, że w 2015 r. działało na Pomorzu ok. 20 ekip, które wydobywały miesięcznie ok. 2,5 ton złota Bałtyku. A przecież roczne zapotrzebowanie branży bursztynniczej wynosi ok. 150 ton tego surowca. Nietrudno wyliczyć, że roczny deficyt wynosi ok 120 ton bursztynu. Rzecz jasna, nie bierze się pod uwagę bursztynu wydobywanego nielegalnie, bo ilości pozyskiwanego w ten sposób surowca niezwykle trudno oszacować. Ale gdyby sięgało ono wspomnianej liczby 2,5 ton miesięcznie, a nawet przekraczało ją dwukrotnie, to i tak pomiędzy potrzebami, a tym, co polskie wydobycie mogło zaoferować, istniała przepaść przeogromna. Zwłaszcza jeśli uwzględnić fakt, że na terenie całego kraju pojawili się handlowcy z Chin, którzy masowo skupują bursztyn, a następnie wywożą go do Państwa Środka.
Zresztą kłopoty z bursztynem sambijskim w sensie jego niedoboru na polskim rynku zaczęły się już z początkiem XXI wieku, kiedy to sztorm zatopił najlepsze złoże w Jantarnym i – zanim nasi wschodni sąsiedzi wstrzymali eksport złota Bałtyku – wydobycie zmniejszyło się niemal trzykrotnie, do 150 ton rocznie, a więc do takiej ilości surowca, jakiej potrzebują tylko polscy bursztynnicy. Nic dziwnego, że ceny tego surowca zaczęły rosnąć, a po zakazie eksportu bursztynu sambijskiego do Polski w 2014 roku wręcz wystrzeliły w górę.
Setki kilogramów bursztynu w jachcie, który wpłynął na Zalew Wiślany
Nic dziwnego, że w takich warunkach na ogromną skalę rozwinął się przemyt złota Bałtyku – wszak życie nie znosi próżni. Jak już wspomniałem, przemyt ten odbywał się nie tylko przez granicę polsko-ukraińską, ale i polsko-litewską i polsko-rosyjską.
W październiku 2014 roku celnicy zatrzymali Litwina, który w woreczkach foliowych pod dorobioną w swoim peugeocie drugą podłogą próbował przewieźć 20 kg bursztynu, zapakowanego w foliowe woreczki. Funkcjonariusze zajęli zarówno przemycany towar, jak i przystosowany do kontrabandy samochód.
Przemycane są także niewielkie ilości złota Bałtyku. W czerwcu 2015 roku Rosjanka próbowała przewieźć przez przejście graniczne w Bezledach zaledwie 8 kg bursztynu. W podręcznym bagażu miała ukryte woreczki z surowcem.
Ogromną kontrabandę bursztynu ujawniła Straż Graniczna z Elbląga pod koniec czerwca 2015 roku. Pewien Rosjanin wpłynął jachtem motorowym na teren Polski Zalewem Wiślanym i zawinął do portu we Fromborku. Podczas kontroli granicznej w specjalnym schowku pod pokładem jachtu strażnicy znaleźli 31 worków zawierających w sumie 350 kg bursztynu. Wówczas służba celna oszacowała zajęty towar na ponad 2 mln zł. Zarekwirowała także jacht o wartości około 10 tysięcy euro.
Przemytem bursztynu z obwodu kaliningradzkiego zajmują się głównie Rosjanie i Litwini, sporadycznie Polacy, chociaż i oni wpadają podczas prób kontrabandy. Znany jest przypadek obywatela Polski, który w 2014 roku na granicy polsko-rosyjskiej wpadł z 53 kilogramami bursztynu. Uwagę celników zwrócił tylny zderzak jego mercedesa vaneo. Gdy go zdemontowali, znaleźli skrytkę w podłodze auta, a w niej worki pełne bursztynu.
Był też niezwykle rzadki przypadek obywatela Chin, który próbował przemycić z obwodu kaliningradzkiego do Polski 44 kg bursztynu. Został zatrzymany na przejściu granicznym w Grzechotkach.
W Polsce nie powstają kopalnie bursztynu. Może komuś na tym zależy?
Przemytniczy rekord padł jednak w marcu 2016 r. na przejściu granicznym w Dorohusku. Podczas kontroli polskiej ciężarówki wracającej z Ukrainy, celnicy znaleźli ukryte pod legalnym towarem kartonowe pudła i worki wypełnione surowym bursztynem. Okazało się, że próbowano wywieźć z Ukrainy do Polski prawie 1,5 t bursztynu o szacowanej wartości rynkowej około 24 mln zł. Do kontrabandy nie przyznali się zarówno polski kierowca ciężarówki, jak i jego pomocnik, obywatel Ukrainy. Warto dodać, że na przestrzeni całego 2015 r. celnicy na odcinku granicy polsko-ukraińskiej w województwie lubelskim wykryli próby przemytu bursztynu ważącego łącznie ok. 900 kg.
Zajętą kontrabandę bursztynową służby celne wystawiają na sprzedaż, zaś uzyskane w ten sposób pieniądze zasilają budżet państwa. I okazuje się, że płyną do niego szerokim strumieniem, bowiem coraz więcej złota Bałtyku udaje się przechwycić na granicy polsko-rosyjskiej. O ile bowiem w 2012 r. służby celne przejęły zaledwie 30 kg bursztynu, to rok później mieli już z kontrabandy 140 kg tego surowca. W roku 2014 i 2015 natomiast odnotowywali już wielokrotność tych wielkości.
Okazuje się, że procederu tego nie udało się zlikwidować do dzisiaj, co oznacza, że w Polsce wciąż brakuje bursztynu. Być może problem udałoby się rozwiązać, gdyby wprowadzono w życie udogodnienia dla osób, które zechciałyby zainwestować w legalne wydobycie bursztynu. Udogodnienia, które mogłyby sprawić, że wydobycie – oczywiście legalne – stałoby się opłacalne. Jeżeli bowiem nie powstają firmy zajmujące się taką działalnością, to znaczy, że nie daje ona odpowiedniej stopy zwrotu, chociaż urzędnicy zdają się sądzić inaczej. Albo i wcale tak nie sądzą, a jeśli zastanawiamy się, o co w takim razie chodzi, to wiadomo o co.
Komentarze
Prześlij komentarz