To, co obserwujemy, świadczy o braku kwalifikacji moralnych ludzi PiS, kurczowo trzymających się władzy. Ocena dotyczy również Prezydenta RP
Faktem jest, że nie jestem zwolennikiem rządów prawicowych i nie lubię populistów, ale to, co mam do powiedzenia na temat tak zwanej zjednoczonej prawicy, która wciąż kurczowo trzyma się władzy w Polsce, nie ma nic wspólnego z poglądami politycznymi. Rozumiem i akceptuję ludzi o odmiennych poglądach politycznych pod warunkiem jednak, że reprezentują pewien poziom etyczno-moralny, będący w zgodzie z przyjętymi w społeczeństwie normami. Jednak normy te nieustannie łamią ludzie związani z PiS, a zwłaszcza niejaki Andrzej Duda, człowiek piastujący urząd prezydenta RP, oraz niejaki Mateusz Morawiecki – przez wspomnianego Dudę mianowany na premiera polskiego rządu. Nie nazwę ich oczywiście ludźmi zdegenerowanymi moralnie, ale na pewno nazwę ich ludźmi pozbawionych moralnych kwalifikacji do sprawowania władzy w Polsce.
Zdumiony jestem tym, że w cywilizowanym podobno kraju, położonym w środku Europy, aspirującym do uczestnictwa w kulturze Zachodu, może dochodzić do sytuacji, jakich jesteśmy świadkami po październikowych wyborach parlamentarnych. Otóż znowu jesteśmy w sytuacji, w której z naszego kraju i jej władz dworuje sobie zagraniczna prasa, zaś ci znienawidzeni przez PiS Niemcy ciąg wydarzeń, jakie obserwujemy aktualnie nazywają kabaretem. Zdumiewa mnie też, że ludzie typu Mateusz Morawiecki wciąż trzymają się kurczowo władzy mając chyba świadomość, że ta władza im się po prostu nie należy. Zaś Andrzej Duda – dysponując tą samą świadomością – Morawieckiego i PiS tą władzą obdarowuje. I zdumiewa mnie to, jak ci ludzie tłumaczą swoje decyzje oraz ich publiczne wypowiedzi, świadczące w moim przekonaniu o moralnej degeneracji.
Andrzej Duda mówi częściową prawdę i przemilcza istotny fakt
Wczoraj Andrzej Duda zaprzysiągł rząd Mateusza Morawieckiego, którego wcześniej obdarzył misją tworzenia nowego rządu. Przypomnę, rządu z góry skazanego na odwołanie po dwóch tygodniach, ponieważ PiS nie posiada większości parlamentarnej. Powierzył mu tę misję mając świadomość, że i tak władzę przejmie rząd Donalda Tuska.
Duda swoją decyzję uzasadniał „dobrą tradycją i zwyczajem” polegającym na tym, że misję tworzenia rządu powierza się ugrupowaniu, które zwyciężyło w wyborach. A więc PiS, które spośród ugrupowań politycznych uczestniczących w wyborach, uzyskało największe poparcie.
– Dotychczas moi poprzednicy, wcześniejsi prezydenci, praktykowali ten dobry zwyczaj – przekonywał Prezydent RP.
Duda powiedział prawdę, ale częściową tylko. Nie wspomniał bowiem o tym, że do tej pory ugrupowanie polityczne, które zdobyło największe poparcie w wyborach, zawsze dysponowało również większością parlamentarną. W tym roku większość parlamentarną uzyskała demokratyczna opozycja, na którą składa się Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga oraz Lewica. Opozycja, która jasno i wyraźnie zakomunikowała Dudzie, że zamierza stworzyć wspólny rząd.
Prezydent RP bez siły charakteru i kręgosłupa moralnego
Duda, który powinien dysponować odpowiednimi możliwościami intelektualnymi, aby trafnie zdiagnozować nową w historii III Rzeczypospolitej sytuacji, zachował się jak zaprogramowany robot. Zignorował mianowicie deklarację opozycji i misję tworzenia rządu powierzył Morawieckiemu, czyli PiS. Zachował się zatem tak, jak człowiek, który od lat – jadąc do pracy – na najbliższym od domu skrzyżowaniu skręcał w prawo, aż nadszedł dzień, kiedy ekipa remontowa wykonała przekop na drodze, którą zwykle się poruszał. Wiedział o tym, ale zamiast na wspomnianym skrzyżowaniu skręcić w lewo, kierując się „dobrą tradycją i zwyczajem” skręcił jednak w prawo ze świadomością, że wpędzi go to w kłopoty.
Tak zadziałał Duda wiedząc, że przedłużanie okresu, w którym państwo w rzeczywistości pozbawione jest stałego rządu, szkodzi temu państwu i jego mieszkańcom. Ale skuteczne zmierzenie się z nową sytuacją wymagałoby od niego siły charakteru i kręgosłupa moralnego. Siły charakteru, aby przeciwstawić się szefowi PiS, czyli Kaczyńskiemu, oraz kręgosłupa moralnego, aby przed interesem partii postawić interes Polski i Polaków, do czego zresztą zobowiązywał się w przysiędze, którą składał, jako prezydent elekt. Nie sprostał temu zadaniu, bo jest człowiekiem o niezwykle niskich kwalifikacjach moralnych, żeby nie powiedzieć – zdegenerowanym moralnie. Zwłaszcza że cynicznie kontynuował tę swoją farsę, zwieńczając ją wczoraj żenującą ceremonią zaprzysiężenia rządu Morawieckiego.
Bezczelność, hipokryzja i cynizm to
cechy, jakie obnażył
premier Mateusz Morawiecki
W farsie tej uczestniczył Morawiecki, który doskonale zdawał sobie sprawę, że podejmując się misji tworzenia rządu robi coś, co nikomu nie jest potrzebne, a jedynie uczestniczy w jakimś kiepskim przedstawieniu. Mimo to brał w nim udział, udając, że naprawdę jest premierem i ma rząd, który będzie rządził dla dobra kraju.
Morawiecki jednak poszedł jeszcze dalej. Bo nagle zaczął się domagać od marszałka sejmu Szymona Hołowni działań, które sam – jako premier – zaniedbał.
– Wygląda na to, że zamrażarka sejmowa w gabinecie Szymona Hołowni ma się całkiem dobrze i wciąż działa. Kluczowe dla portfeli polskich rodzin projekty ustaw – o cenach prądu, żywności i wakacjach kredytowych wciąż czekają na głosowanie. Musimy działać teraz! Panie Marszałku, po raz kolejny wnoszę o rozmowę w cztery oczy i większą odpowiedzialność. Zajmijmy się najważniejszymi dla Polaków sprawami – ogłosił na dawnym Twitterze Mateusz Morawiecki.
Trudno o większy cynizm, bezczelność i hipokryzję. Jak trafnie bowiem zauważył Hołownia – chociażby podczas konferencji prasowej przed dzisiejszymi obradami sejmu – te sprawy można było załatwić jeszcze w poprzedniej kadencji. Problem w tym, że ostatnie posiedzenie poprzedniego sejmu odbyło się 30 sierpnia.
– A prezydent do samego końca opóźniał decyzję o zwołaniu inauguracyjnego posiedzenia sejmu nowej kadencji – stwierdził marszałek sejmu Szymon Hołownia. – Przez dwa i pół miesiąca zatem, a więc przez prawie kwartał sejm nie pracował.
Kompetencje moralne władzy, a kondycja moralna społeczeństwa
Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że kwestia zerowej stawki VAT na żywność w przyszłym roku nie została uwzględniona w projekcie przyszłego budżetu, przygotowywanego przez rząd Mateusza Morawieckiego. Problem w tym, że Morawiecki i jego rząd nie mieli czasu na takie drobiazgi, jak sprawy ważne dla Polaków, ponieważ był zaangażowany w kampanię wyborczą. To oznacza, że pobierał wynagrodzenie jako premier, a nie wykonywał pracy, do jakiej był zobowiązany. Podobnie zresztą, jak pozostali członkowie jego rządu.
Ocena moralna takich działań i czynów jest jednoznaczna – Mateusz Morawiecki nie posiada kwalifikacji moralnych, aby sprostać zadaniom, jakie przed nim postawili Polacy. Moim zdaniem taki człowiek nigdy nie powinien zostać premierem, bo jest szkodliwy dla Polski i Polaków. Dziwi mnie tylko, że PiS cieszy się wciąż niezmiennym poparciem. Świadczy to o tym nie tylko o tym, że niskie kompetencje moralne cieszą się społeczną akceptacją, co jest sytuacją kuriozalną, ale także o samej kondycji moralnej polskiego społeczeństwa, a przynajmniej jego części.
Komentarze
Prześlij komentarz