Zbigniew Ziobro jest personą non grata w komisjach sejmowych. Mechanizmy demokratyczne zaczęły dominować w pracach parlamentu
Wczoraj posłowie zdecydowali, że szef Suwerennej Polski Zbigniew Ziobro nie jest mile widziany w stałych komisjach sejmowych, do których aspirował. Oburzeniem zareagowali kumple z partyjki Ziobry – podobnie, jak po odrzuceniu kandydatury Elżbiety Witek do prezydium sejmu i Marka Pęka do prezydium senatu zareagowali posłowie PiS. Tymczasem w obydwu przypadkach zadziałały mechanizmy demokratyczne, które spowodowały, że odpadły osoby, które skompromitowały się w dotychczasowej działalności politycznej. Problem w tym, że i dla posłów PiS, i dla posłów Suwerennej Polski mechanizmy demokratyczne nie mają żadnego znaczenia. Stąd to oburzenie.
W środę, 29 listopada, odbyły się głosowania nad składami stałych komisji sejmowych. Lider Suwerennej Polski Zbigniew Ziobro aspirował do dwóch komisji – odpowiedzialności konstytucyjnej oraz regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych. W obydwu przypadkach jego kandydatura została odrzucona.
Zbigniew Ziobro, jako osoba
skompromitowana, przepadł w demokratycznym głosowaniu.
Nie tylko on
zresztą
Za udziałem Zbigniewa Ziobry w obydwu komisjach głosowało 179 posłów i wszyscy ci posłowie są członkami klubu PiS. Przeciwko Ziobrze zagłosowało 250 posłów, zaś 10 posłów Konfederacji oraz 3 posłów Kukiz'15 wstrzymało się od głosu.
Taki wynik głosowania z oburzeniem komentowali kumple Ziobry z jego partyjki, zaś Michał Wójcik stwierdził, że pozbawienie Ziobry udziału w pracach komisji to zdziczenie obyczajów. Ciekawe, jakie to obyczaje miał Wójcik na myśli, ale tego nie wyjaśnił.
Podobne oburzenie, ale wśród parlamentarzystów PiS, wywołało zablokowanie przez demokratyczną opozycję kandydatur posłanki Elżbiety Witek i senatora Marka Pęka do prezydium sejmu i senatu. I Elżbieta Witek, i Marek Pęk przepadli podczas głosowania. Wówczas to posłowie i senatorowie PiS zaczęli krzyczeć, że złamane zostały zasady demokracji, bo przedstawiciele największego klubu parlamentarnego nie mają swoich wicemarszałków. Przeoczyli drobny fakt, że miejsca dla PiS w prezydiach sejmu i senatu czekają na przedstawicieli największego klubu parlamentarnego, ale takich, które uzyskają akceptację parlamentu.
Demokracja parlamentarna wzięła górę
nad wyimaginowanym obyczajem.
Nawet tak zwana zjednoczona prawica nie
poparła Ziobry w całości
Cieszę się, że w obydwu przypadkach nie odegrał głównej roli wspomniany przez Wójcika obyczaj, a regulamin sejmu i senatu oraz w stu procentach demokratyczny mechanizm polegający na wyrażaniu akceptacji lub jej braku dla danej kandydatury przez głosowania. Właśnie ten mechanizm został wprowadzony, aby posłowie czy senatorowie mieli możliwość protestu wobec pracy w prezydiach lub komisjach stałych parlamentarzystów, którzy do tej pory prowadzili kompromitującą ich działalność polityczną. Osobiście wcale się nie dziwię, że za osoby skompromitowane uznano i Zbigniewa Ziobrę, i Elżbietę Witek, i Marka Pęka.
Dodam jeszcze tylko, że Zbigniew Ziobro okazał się personą non grata także dla niektórych posłów tak zwanej zjednoczonej prawicy, ponieważ poparło go jedynie 179 posłów tego ugrupowania, podczas gdy posiada ono 194 mandaty. Przypuszczam, że tych 15 sojuszników Ziobry zignorowało go, a przynajmniej inne sprawy okazały się dla nich ważniejsze niż kwestia udziału lidera Suwerennej Polski w pracach komisji.
Komentarze
Prześlij komentarz