Unia Europejska nakłada rządzącym kaganiec. Czy Kaczyński i jego ferajna wyprowadzą nas z niej?
No i skończy się finansowe rumakowanie grupy trzymającej władzę w Polsce. Unia Europejska zacznie wkrótce kontrolować finanse państw członkowskich, aby między innymi nie dopuścić do nadmiernego zadłużania się. Wprowadzone zostaną zupełnie nowe zasady i reguły, których będzie musiał respektować każdy rząd pracując nad budżetem kraju. Rząd tak zwanej zjednoczonej prawicy już zapowiada, że będzie przeciwny takim zmianom, bo ten rząd zwłaszcza bardzo nie lubi, gdy ktoś patrzy mu na ręce. To dlatego tak broni się przed wprowadzeniem w Polsce wspólnej waluty. Ale od 2024 roku przed unijną kontrolą finansów nawet złotówka nie obroni. I dobrze, skoro w Polsce wszystkie wydatki są podporządkowane utrzymaniu władzy i partyjnym interesom.
Jak poinformował portal Money.pl jeszcze w tym półroczu Komisja dopracuje i opublikuje projekty rozporządzeń które zupełnie zmienią zasady polityki fiskalnej w krajach członkowskich. Nowe reguły będą obowiązywać już od 2024 roku i będzie musiał je uwzględnić rząd, jaki zostanie wyłoniony po tegorocznych wyborach.
Wydatki budżetu pod unijną kontrolą
Przede wszystkim będzie trzeba utworzyć radę fiskalną, w której będą zasiadać niezależni, niepartyjni eksperci z prawem do monitorowania i doradzania w zakresie prowadzenia finansów państwa. W pewnym sensie będzie ona wywierać na rządzących presję zwiększająca dyscyplinę finansową.
Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych, obawia się między innymi, że rada fiskalna może zostać odcięta od informacji jej potrzebnych, tak jak to się dzieje w przypadku Rady Polityki Pieniężnej. Ale ekonomista dostrzega też pozytywny aspekt tej nowej instytucji wynikający z tego, że będzie umocowany w europejskich przepisach prawa.
Kolejną ważną zmianą będzie ujednolicenie w ramach Unii Europejskiej reguły wydatkowej, która ma uniemożliwić bezkarne zadłużanie państwa przez rządzących polityków. Oznacza to między innymi, że jeśli w roku budżetowym rząd będzie chciał wprowadzić do budżetu dodatkowy wydatek, będzie musiał wskazać źródła jego finansowania. A więc w istocie będzie musiał zrezygnować z innych wydatków, aby zmieścić się w budżecie. Uniemożliwi to na przykład drukowanie pustego pieniądza. Po reformie nie będzie także możliwe wyłączenie spod reguły, czy z kompetencji parlamentu, wydatków na zbrojenia. To będzie duży ból dla rządzących, bo przecież zaplanowano na ten cel ogromne wydatki bez wskazania źródeł finansowania.
Koniec z korupcją polityczną i permanentny Krajowy plan odbudowy
Oczywiście rząd nie będzie też mógł – bez wskazania źródeł finansowania – zdecydować nagle o transferach pieniędzy do kieszeni wybranej grupy obywateli, czyli w jakimś wymiarze będzie miał utrudnione kupowanie głosów w ramach korupcji politycznej. Jak działa ten proceder pod rządami Kaczyńskiego i jego ferajny opisałem w artykule Władza rozkręca biznes z kupowaniem głosów....
Wprowadzenie nowej, wspólnej reguły wydatkowej ukróci zatem bezkarne i czasem wręcz nieodpowiedzialne, służące jedynie interesom partyjnym, zadłużanie się rządów.
I jeszcze jedna istotna rzecz – przestanie obowiązywać Aktualizacja Programu Konwergencji, dokument zawierający najważniejsze wskaźniki gospodarcze i planowane działania na przykład podatkowe, który Ministerstwo Finansów każdego roku jest zobowiązane wysłać do Brukseli. Zastąpi go czteroletni plan strukturalno-fiskalny. Z planem tym tak zwana zjednoczona prawica może mieć kłopot.
– Będzie on dotyczył nie tylko spraw fiskalnych, ale także reform strukturalnych. A więc już nie tylko w Krajowym Planie Odbudowy, ale i w planach czteroletnich polski rząd będzie musiał się tłumaczyć, jak radzi sobie na przykład z niezależnością sądów – tłumaczy Sławomir Dudek. – Strukturalne kamienie milowe będą więc elementem każdego rocznego budżetu państwa.
Tak zwana zjednoczona prawica się burzy. Unia stanie jej kością w gardle
Opisywane reformy mogą być problemem dla polityków, bo jeszcze podczas kampanii wyborczej trzeba będzie pokazać trudny budżet na 2024 rok, wyczyszczony z wielu programów socjalnych, które w rzeczywistości miały na celu kupowanie głosów.
Jak zachowa się polski rząd wobec wizji takiej reformy, która właściwie sprowadza się do wprowadzenia mechanizmów kontrolnych, uniemożliwiających dowolność, czy wręcz dezynwolturę w polityce finansowej i fiskalnej? Otóż już zapowiadane się protesty przedstawicieli naszego rządu, co wcale nie dziwi. Grupa trzymająca władzę jak ognia bowiem boi się transparentności i konieczności respektowania uczciwych zasad w polityce. Przecież to dlatego do tej pory nie weszliśmy do unijnej strefy euro, bo wiązałoby się to z poddaniem się wspólnej kontroli i ukróciłoby dowolność w wewnętrznej polityce finansowej i monetarnej.
Wspólną walutę polscy politycy próbują nam obrzydzić już od lat, ale przoduje w tym tak zwana zjednoczona prawica. Pisałem o tym w artykule Chcemy czy nie chcemy, się nie nadajemy oraz w tekście Gdyby chcieli zostać w Unii, zabiegaliby o wprowadzenie euro. Ten ostatni tekst porusza jeszcze jedną ważną kwestię, jako że w kontekście opisanych wyżej reform unijnych, rodzi się pytanie, czy tak zwanej zjednoczonej prawicy opłaca się pozostać w europejskiej wspólnocie. Gdyby bowiem z niej wyprowadziła nasz kraj, mogłaby w nim robić wszystko, co tylko dusza zapragnie. A że byłoby biedniej? Nie dla ferajny Kaczyńskiego przecież.
Komentarze
Prześlij komentarz