Chcemy czy nie chcemy, się nie nadajemy
Jarosław Kaczyński wciąż objeżdża Polskę i w poszczególnych miastach spotyka się ze swoimi wyznawcami, starannie zresztą dobieranymi. W niedzielę, 20 listopada, trafił do Kędzierzyna-Koźle, gdzie stwierdził, że posiadamy zbyt słabą gospodarkę, aby przystąpić do strefy euro. A więc raczej na pewno do sukcesów, którymi grupa trzymająca władzę się chwali, nie da się zaliczyć mocnej gospodarki. Tylko że jeszcze niedawno ludzie z Prawa i Sprawiedliwości głośno krzyczeli, że dzięki ich geniuszowi polska gospodarka jest jedną z najlepszych i wkrótce dogonimy najbogatsze kraje Europy. Wygląda jednak na to, że już nawet Kaczyński w to nie wierzy.
Do strefy euro nie wejdziemy, ponieważ nie spełniamy kryteriów, sformułowanych w Traktacie Funkcjonowania Unii Europejskiej. Tak na początku czerwca bieżącego roku stwierdziła Komisja Europejska. Jarosław Kaczyński jednak nawet się na ten temat nie zająknął podczas spotkania ze swoimi wyznawcami w Kędzierzynie-Koźlu. Zresztą jego to nie interesuje, ponieważ razem ze swoją ferajną uważają, że Polsce nie opłaca się przystępować do strefy euro.
Dlaczego nam się nie opłaca wprowadzenie euro w miejsce złotego? Zdaniem Kaczyńskiego stracilibyśmy na tym, ponieważ nie mamy silnej gospodarki. Dziwne stwierdzenie, jak na szefa grupy trzymającej władzę, która lata całe wychwalała swój geniusz ekonomiczny sprawiający, że polska gospodarka należała do najlepszych w Europie. Ale już nie należy, jak stwierdził Kaczyński. Cóż zatem z tymi sukcesami obozu władzy? Jeśli nie ma sukcesu gospodarczego, to szkoda mówić o jakichkolwiek innych, bo wszystkie inne wynikają z tego, że nas na wszystko stać. A stać nas na wszystko, a przynajmniej na wiele, jak gospodarka kwitnie. Ale już wiemy, że nie stać nas na nic, a przynajmniej na niewiele.
Kaczyński nie ograniczył się jednak do ogólników i starał się wyjaśnić, dlaczego nie opłaca nam się wstępować do strefy euro. Jego zdaniem, taki krok nie jest dla Polaków korzystny, bo zatrzymałby a może nawet cofnął proces bogacenia się obywateli naszego pięknego kraju, a przynajmniej dużej ich części. Jeśli ktoś nie wie lub ma wątpliwości, kto – po wprowadzeniu euro – przestałby się bogacić, to podpowiadam, że Kaczyńskiemu najprawdopodobniej chodziło o tak zwany lepszy sort Polaków, czyli ten związany z grupą trzymającą władzę. Z prostego powodu – posiadanie wspólnej waluty oznacza wspólną kontrolę nad finansami i polityką monetarną. Na przykład rządzący nie mogliby już dodrukować pieniędzy według własnego widzimisię. Nad tymi sprawami czuwałaby Komisja Europejska. A Kaczyński i jego ferajna tego nie chcą, bardzo nie chcą.
Tymczasem wiadomo, że najwięksi w Unii, czyli Francja i Niemcy integrację europejską chcą oprzeć na strefie euro. Może więc pewnego razu okazać się, że dla tej strefy zostanie utworzony oddzielny budżet, co może oznaczać, że do polski popłynie znacznie cieńszy strumyczek pieniędzy z Unii. Nic dziwnego, że do strefy euro chcą wkroczyć – i wkrótce zapewne wkroczą – takie kraje, jak Bułgaria, Chorwacja i Rumunia. A spośród nowych członków już tam są Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia czy Cypr.
Ostatecznie możemy obudzić się w takiej rzeczywistości, że poza strefą euro pozostanie jedynie Polska, Czechy, Węgry, Dania i Szwecja. Danii i Szwecji nie zrobi to wielkiej różnicy, bo i tak są płatnikami netto, czyli więcej do unii wpłacają niż z niej dostają. Ale nasza ręka będzie tkwić w nocniku. Za to jednak zachowamy suwerenność, o której trzymający władzę tak głośno i często krzyczą. Pamiętajmy jednak, że to chodzi o ich suwerenność. Suwerenność rządzenia we własnym interesie, bez liczenia się z interesem publicznym, nie mówiąc już o interesie tak zwanego gorszego sortu Polaków. A jak takie rządzenie wygląda, wyraźnie widać już dziś.
Zresztą i tak się nie nadajemy do przyjęcia wspólnej waluty, co jest zasługą, a nawet sukcesem naszych władz.
Komentarze
Prześlij komentarz