Rzecznik rządu zachowuje się jak niedorzecznik i oskarża Komisję Europejską

            Przyznaję, że gdy słyszę wypowiedź jakiegokolwiek człowieka z tak zwanej zjednoczonej prawicy, czuję zażenowanie i przez moment nie mam pojęcia, jak zareagować na tak bezczelne manipulacje, kłamstwa, pomówienia, wypowiadane z wyjątkową bezczelnością i butą. Dziś takie uczucia wzbudził we mnie rzecznik rządu Piotr Müller. W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” ten młody człowiek z całą stanowczością stwierdził, że „hamulcowym naszego KPO jest KE”. I cóż można na to odpowiedzieć, skoro Müller wie, że wszyscy wiedzą, że jest to nieprawda, ale jednak kłamie w żywe oczy.


            Rozmowa z „Rzeczpospolitą” toczyła się wokół niedawnej decyzji prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie noweli ustawy o Sądzie Najwyższym, której prezydent nie podpisał, lecz odesłał do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, a sprawdzono, czy jest zgodna z konstytucją. Piotr Müller na pytanie dziennikarza odpowiedział, że absolutnie nie ma żalu do prezydenta, że postanowił tak jak postanowił, co przecież odsuwa w czasie przypływ do Polski prawie 36 mld euro z europejskiego Funduszu Odbudowy na realizację Krajowego Planu Odbudowy.

Rzecznik rządu: zawiniła Komisja Europejska

            Nowelizacja ustawy Sądzie Najwyższym miała bowiem odblokować te pieniądze – taka była umowa z Komisją Europejską podczas negocjacji przeprowadzanych pod koniec ubiegłego roku. Nowelizacja tej ustawy, jeśli wejdzie w życie, to z opóźnieniem, a więc opóźnią się także pieniądze unijne dla Polski. Chociaż problemy z praworządnością mamy we własnym kraju i od dawna politycy tak zwanej zjednoczonej prawicy nie potrafią ich rozwiązać, a nawet niektórzy – jak na przykład Zbigniew Ziobro – nie chcą tego robić ze względów ideologicznych, to jednak rzecznik rządu stwierdził, że „hamulcowym naszego KPO jest Komisja Europejska. Spór dotyczący KPO jest prowadzony z KE, która ma największe możliwości ruchu w tym zakresie”.

Gdyby KE była bardziej otwarta na pewne argumenty, to tego problemu dawno by nie było. Jednak nie była otwarta, dlatego wypracowaliśmy kompromis – mówił w wywiadzie Piotr Müller.

            Rzecznik chyba stracił nieco kontakt z rzeczywistością, bo przecież, aby otrzymać pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy, wystarczyło jedynie spełnić to, do czego rząd się zobowiązał wobec Komisji Europejskiej. A zobowiązał się między innymi do likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, która stanowiła swego rodzaju kij na sędziów, którzy niekoniecznie spełniali polityczne oczekiwania władzy. W połowie ubiegłego roku w swojej noweli ustawy o SN prezydent Andrzej Duda zaproponował likwidację Izby Dyscyplinarnej i powołanie w jej miejsce Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Czyli – przedstawiając rzecz obrazowo – polskie władze odwróciły swój kij na sędziów o 180 stopni i pokazały Komisji Europejskiej jego drugi koniec, licząc na to, że nabierze się na tę naiwną sztuczkę.

Dość ustępstw, bo te pieniądze na KPO to tylko na waciki wystarczą

            Gdy KE się nie nabrała i pieniędzy na KPO nie odblokowała, Duda obraził się na szefową KE Ursulę von der Leyen, z którą się spotykał przecież osobiście, i zaczął głosić, że został przez nią oszukany. Obraził się również sam boss Jarosław Kaczyński mówiąc, że już dość ustępstw. A premier Mateusz Morawiecki trąbił przy każdej okazji, że te pieniądze na KPO to wystarczą zaledwie na przysłowiowe waciki, więc sobie poradzimy i bez nich.

            To buńczuczne gulgotanie trwało jednak chwilę zaledwie, bo nasi „mężowie stanu” z tak zwanej zjednoczonej prawicy wkrótce sobie uświadomili, że jednak te pieniądze im się przydadzą. Pisałem o tym w artykule Grupa trzymająca władzę musi zmięknąć i ugiąć karku.... Po raz kolejny podjęte zostały rozmowy z KE, a prowadził je Szymon Szynkowski vel Sęk. I trwały prawie do końca roku. Ale obrażeni ludzie Kaczyńskiego wciąż jeszcze się krygowali i wysyłali sprzeczne sygnały, nie bardzo chyba wiedząc, jak się zachować w takiej dość niekomfortowej przecież sytuacji. Opowiada o tym artykuł Co to za demokracja, skoro decyzje podejmuje jeden człowiek spoza rządu.

Ferajna Kaczyńskiego nie chce euro na KPO, ale rzecznik rządu rżnie głupa

            Wreszcie rząd przygotował swój projekt nowelizacji ustawy o SN. Sprzeciwiał mu się jednak Zbigniew Ziobro i jego ludzie z Solidarnej Polski. Ziobro groził, że nie poprze tego projektu, a jak będzie trzeba, to nawet jest gotów wyjść z koalicji. Premier Mateusz Morawiecki mógł w takiej sytuacji liczyć jedynie na opozycję, której jednak nie poprosił o współpracę, a zaczął szantażować, że jeśli opozycja nie poprze projektu, będzie to znaczyło, że nie chce pieniędzy dla Polski i Polaków. Opozycja poparła i wniosła poprawki, ale PiS – tym razem wspierany przez Ziobrę i jego ludzi – poprawki odrzucił.

            Ostatecznie ustawa trafiła do prezydenta, a ten podjął niezbyt mądrą decyzję – nie podpisał jej, lecz odesłał do trybunału Przyłębskiej. Wszystkie te działania grupy trzymającej władzę wskazują, że Kaczyńskiemu i jego ferajnie wcale na tych pieniądzach nie zależy. Dlaczego? Wyjaśniam to w niedawnym tekście Tak zwana zjednoczona prawica od samego początku nie chciała pieniędzy.

            Rzecznik Müller mimo wszystko, mimo oczywistych dowodów, udaje, że nie dostrzega tych karygodnych i niszczących szansę na miliardy euro dla Polski działań i wypowiedzi Kaczyńskiego, Morawieckiego, Dudy, Ziobry i innych ludzi tak zwanej zjednoczonej prawicy i próbuje przekonywać, że głównym hamulcowym jest KE. Ręce opadają, ale trzeba koniecznie coś z tym zrobić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne