Co to za demokracja, skoro decyzje podejmuje jeden człowiek spoza rządu

            Grupa trzymająca władzę w Polsce wciąż się kłóci sama z sobą o to, czy brać pieniądze z Unii Europejskiej na realizację Krajowego Planu odbudowy. Część członków rządu uważa, że powinniśmy zasilić nasze finanse miliardami euro, inni z kolei twierdzą, że w ten sposób nie pomożemy sobie, a jedynie wzmocnimy niemiecką gospodarkę. Ci drudzy to – oczywiście – poinformowani inaczej członkowie mikro partyjki znanej jako Solidarna Polska. Tak zwana zjednoczona prawica dyskutuje, a pieniędzy jak nie było, tak nie ma. Wygląda na to, że wszelkie dyskusje utnie decyzja jednego człowieka – szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego. Od kilku lat bowiem jest to normą polskiej demokracji.

            Na realizację Krajowego Planu Odbudowy Polska może otrzymać z Unii Europejskiej ponad 35 mld euro, pod warunkiem jednak, że spełni tak zwane kamienie milowe, a przede wszystkim tak zreformuje polskie sądownictwo, aby stać się państwem praworządnym. Premier Mateusz Morawiecki, choć wcześniej próbował przekonywać, że pieniądze te niewiele znaczą dla naszego budżetu, to teraz jednak zmienił zdanie i uważa, że są one jednak niezbędne dla polskiej gospodarki. I jest skłonny spełnić warunki Komisji Europejskiej w kwestii sądownictwa. Przygotował nawet ustawę o Sądzie Najwyższym, która ma doprowadzić do tego celu.

            Podobnego zdania jest minister finansów Magdalena Rzeczkowska, według której pieniądze na KPO pozwolą zbudować „nowoczesną i odporną na kryzysy gospodarkę”. W opozycji wobec takiego stanowiska pozostają członkowie rządu wywodzący się z Solidarnej Polski, wspierający zresztą swojego lidera Zbigniewa Ziobrę. Trudno nie zauważyć, że ich opinie są pozbawione jakiegokolwiek sensu i nie mają nic wspólnego z interesem kraju i jego mieszkańców. Michał Woś z resortu sprawiedliwości twierdzi na przykład, że te pieniądze przede wszystkim wzmocnią niemiecką gospodarkę i będą pracować na rzecz niemieckich wiatraków i niemieckich piecyków gazowych. Domyślam się, że „mędrcowi” z ferajny Ziobry chodziło o to, że Polacy będą kupować u Niemców wymienione urządzenia. Wcale nie musimy tego robić – wystarczy, że ten pożal się Boże polityk sprawi, aby były produkowane w Polsce.

            Z kolei wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski oraz jego odpowiednik w ministerstwie sprawiedliwości Sebastian Kaleta przekonują, że Polska będzie musiała dopłacać do KPO. W jaki sposób ci biedni ludzie doszli do takiego wniosku nie chce mi się nawet dociekać, w każdym razie są oni znani z poglądów pozbawionych – delikatnie oceniając – jakiegokolwiek sensu i dalekich od zdrowego rozsądku.

            Jak wspomniałem, przeciwnikiem KPO jest sam Zbigniew Ziobro, który zapowiedział, że on i jego ferajna nie poprą ustawy o Sądzie Najwyższym, przygotowaną przez Morawiecki. Wprawdzie premier jeszcze przed świętami spotkał się z Ziobro i rozmawiał z nim kilka godzin, ale – jak nieoficjalnie donoszą media – nie zdołał przekonać tego jednego z największych szkodników w kraju.

            Wychodzi więc na to, że wszystko będzie zależało od tego, jaką decyzję podejmie Kaczyński. A szef grupy trzymającej władzę ma niemały zgryz, bo jeśli zignoruje Ziobrę to może stracić poparcie jego partii, a to oznacza utratę większości w Sejmie. Być może też wcześniejsze wybory, które niekoniecznie dadzą tak zwanej zjednoczonej prawicy zwycięstwo.

            Jesteśmy zatem uzależnieni od tego, czy Kaczyński będzie się kierował interesem Polski i Polaków, czy też interesem swojej partii. Do tej pory interes partyjny stawiał ponad wszystko... A w ogóle to musimy się zastanowić, czy żyjemy jeszcze w demokratycznym kraju, skoro decyzje o takiej wadze dla jego obywateli zależą od jednego człowieka, który przy tym niekoniecznie jest obdarzony odpowiednimi kompetencjami, aby takie decyzje podejmować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne