PiS rozpoczął wielkie mieszanie w głowach Polaków. Pod ochroną oddziałów policji
Dziś rozpoczęła się w Warszawie dwudniowa konwencja wyborcza PiS. Uczestniczył w niej oczywiście Jarosław Kaczyński, który – jako jedyny uczestnik tego wydarzenia – wszedł na salę w otoczeniu ochroniarzy. To znaczy, że nie ufa ludziom ze swojej ferajny, czy może raczej boi się ich. Kaczyński przemówił, rzecz jasna. To znaczy opowiadała brednie, które miały przyciągnąć coraz bardziej uciekającą rzeczywistość do retoryki propagandowej tak zwanej zjednoczonej prawicy. Przemawiał również premier Mateusz Morawiecki, a ten – jak to ma we zwyczaju – snuł kłamstwo za kłamstwem. Całą konwencja jest ochraniana przez oddziały policji, które ukryły się w pobliskim lesie. To znaczy, że Kaczyński boi się nie tylko swoich, ale także narodu, któremu robi tak dobrze.
W tym tekście odniosę się do wybranych kwestii poruszonych najpierw przez Kaczyńskiego, a później przez Morawieckiego. Mam nadzieję pokazać, że obydwaj osobnicy, zarówno ledwo ogarniający rzeczywistość mieszkaniec Żoliborza, w którego ręce Polacy złożyli władzę, jak i jego marionetka dla żartu nazywana premierem, próbują po raz kolejny wciskać Polakom kit.
Najważniejszy jest interes PiS, interes Kaczyńskiego i jego ferajny
Zacznę od Kaczyńskiego. Na samym wstępie szef PiS oznajmił, że dobre rządy służą wspólnocie narodowej, służą dobru wspólnemu, uważając chyba za oczywistość, że takie są właśnie rządy PiS i całej ferajny zwanej zjednoczoną prawicą. Myślę, że ten człowiek doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że rządy PiS, opierające się o publiczne finanse i wszelkie zasoby majątku narodowego, służą przede wszystkim partii PiS – opisałem tę kwestię w artykule Nie liczy się interes Polski....
Gdyby bowiem Kaczyński i jego ferajna myśleli o dobru kraju i zamieszkującego go społeczeństwa, pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy już dawno spływałyby do Polski i zasilały gospodarkę oraz wiele przedsięwzięć przyczyniających się do rozwoju i lepszego życia Polaków. Nie płacilibyśmy również lekką ręką kar zasądzonych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w kwocie 1 mln euro dziennie za brak praworządności. To tylko dwie sprawy, które dowodzą, że Kaczyński bredzi.
Kłamstwa o gospodarce, potędze sił
zbrojnych, moralnych przymiotach ludzi PiS
i demokracji
Dalej Kaczyński stwierdził, że PiS wzmacnia gospodarkę i rozbudowuje siły zbrojne. Nie wiem, co ten człowiek miał na myśli mówiąc o wzmacnianiu gospodarki – być może jedną z najwyższych inflacji w Europie, zbliżającą się stagnację, rozwalony system podatkowy, czy zadłużanie państwa na niespotykaną do tej pory skalę. Ale trzeba przyznać, stan gospodarki mógłby być znacznie gorszy, ale to zasługa Polaków i ich przedsiębiorczości, bo na pewno nie Kaczyńskiego i jego ferajny. Można sobie tylko wyobrazić, w jakim rozkwicie byłaby polska gospodarka, gdyby właśnie nie Kaczyński i PiS.
Rozbudowa sił zbrojnych to przede wszystkim szastanie ogromnymi kwotami pieniędzy na prawo i lewo i – jak oceniają niektórzy eksperci – bez ładu i składu. Dowód? Proszę bardzo. Te rozbudowane siły zbrojne, nie do sforsowania podobno ochrona polskiego powietrza nie uchroniły jednak przed ruską rakietą, która wleciała nad terytorium kraju, przeleciała nad jego większością i spadła w lesie pod Bydgoszczą. A znalazła ją kobieta podczas przejażdżki na koniu. Byłoby to śmieszne, gdyby nie wiało grozą. Taka jest po prostu rzeczywistość kreowana przez Kaczyńskiego i jego ferajnę.
Szef PiS wspomniał też coś o sile moralnej tak zwanej zjednoczonej prawicy. Wielka to rzeczywiście siła, opierająca się na kłamstwie, politycznej korupcji, hipokryzji, prywacie, niekończącej się paradzie skandali, usilnie zamiatanych pod dywan. Oto siła moralna PiS.
Kaczyński wspomniał też o
demokracji.
– Nadaliśmy demokracji właściwy sens. To bardzo ważne – stwierdził.
Nie wiem, co miał na myśli. Być może chodziło mu, że skierował demokratyczny do tej pory kraj w kierunku autokracji czy nawet dyktatury, niszcząc trójpodział władzy, niszcząc sądownictwo i próbując podporządkować je interesom partyjnym, dążąc do centralizacji i próbując zniszczyć samorządność i aktywność organizacji pozarządowych. Bo taka jest rzeczywistość kreowana przez PiS.
Wszyscy są równi, ale ludzie PiS są równiejsi
Po Kaczyńskim na mównicę wszedł Morawiecki. Zaczął od przytoczenia pewnego mema, opowiadającego o tym, jak to w kuchni pewnej firmy znajduje się szuflada z napisem „dla zarządu”, zawierająca herbatę Lipton, oraz szuflada z napisem „dla pracowników” z herbatą Saga.
– To bardzo oddaje model społeczno-gospodarczy, który panował do czasów objęcia rządów przez PiS – bez żenady stwierdził premier.
Cóż można powiedzieć na to bezwstydne kłamstwo? Chyba tylko przytoczyć sytuację, której świadkiem był Adam Wajrak, a która miała miejsce podczas lądowania na Okęciu samolotu ze Strasburga.
– Na pokładzie jest wśród pasażerów trochę europosłów i europosłanek z różnych partii. Wszyscy wysiadają, ale okazuje się, że ci z PiS-u ładują się nie do podstawionego autobusu, ale do limuzyn LOT-u – relacjonował na Fejsbuku dziennikarz „Gazety Wyborczej”. – Powiem szczerze zatkało mnie. Tak bardzo, że nawet nie zrobiłem zdjęcia, bo na lotnisku w Strasburgu wszyscy razem i politycy i zwykli pasażerowie normalnie autobusem pojechali do samolotu, a tu już w naszym imperium limuzyny dla wybranych.
Czy muszę jeszcze cokolwiek wyjaśniać? Chyba nie. A Morawiecki powinien stuknąć się w główkę.
Dobrobyt, jaki sprowadziła na nas tak zwana zjednoczona prawica to mit
Morawiecki bajdurzył również o satysfakcjonujących wynagrodzeniach Polaków. Wspomniał, że pensja minimalna wzrosła o 1.800 złotych, zaś średnia płaca o 2.500 zł. Oj, Morawiecki, ty manipulancie. Jeśli płaca minimalna wzrosła, to w dużej części przez inflację, którą rządy PiS obdarowały Polaków. Na pewno nie jest to zasługa tak zwanej zjednoczonej prawicy. Podobnie jest z płacą średnią.
A jeśli PiS nieco dołożył do płacy minimalnej, to na pewno nie z własnej kieszeni, a z kieszeni pracodawców. Na dodatek odbyło się to z zyskiem dla budżetu państwa PiS. A poza tym, skoro Polacy tak świetnie zarabiają za rządów PiS, to skąd się bierze rekordowa w tym roku liczba bankructw konsumenckich, ostatnio opisywanych przez media? Morawiecki o tym nie wspomniał.
Premier przyznał, że inflacja jest zmorą życia społecznego. I zapewnił, że PiS będzie walczył z nią, ale w taki sposób, aby „lekarstwo nie było droższe od choroby”. I dodał zaraz, że pomimo inflacji „wciąż mamy najniższe bezrobocie”. Morawiecki nawiązał tutaj do lansowanej przez siebie tezy, że walka z inflacją prowadzi do lawinowego wzrostu bezrobocia.
Po pierwsze, niskie bezrobocie nie jest zasługą ani Morawieckiego, ani Kaczyńskiego, ani PiS, ale katastrofy demograficznej, którą przeżywamy. Po drugie, z tego samego powodu walka z inflacją nie może doprowadzić do lawinowego wzrostu bezrobocia. Morawiecki po prostu bezczelnie i świadomie manipuluje, ponieważ chce uzasadnić bezczynność rządu w kwestii inflacji, która jest po prostu dla PiS korzystna. Pisałem na ten temat szczegółowo w tekście PiS nie chce walczyć z inflacją, bo to mu się opłaca....
Zarówno Kaczyński, jak i Morawiecki wyrzucili z siebie wiele jeszcze kłamstw i manipulacji, ale ograniczyłem się do tych najważniejszych. Nie sposób bowiem odnieść się do wszystkich w jednym tekście.
Komentarze
Prześlij komentarz