Czyżby znany publicysta traktował PiS na równi z obecną demokratyczną władzą? To niebezpieczne igranie z ogniem
Coraz bardziej zadziwia mnie reakcja prof. Marcina Matczaka na nową rzeczywistość, z jaką mamy do czynienia po wygranych przez demokratyczną opozycję wyborach. Zadziwiają mnie poglądy, jakie zaczął głosić na temat i PiS, i wyborców tejże partii, i demokratycznej koalicji, która przejęła władze. Zaskakuje mnie jego buńczuczna deklaracja, że nie zamierza podlizywać się nowej władzy, mocno przesadzone obawy o triumfalizm zwycięskiej koalicji i chęć rewanżu na przegranych. A zwłaszcza nadmierna troska o wyborców PiS, jakby rzeczywiście coś im groziło ze strony elektoratu demokratycznej koalicji. Szkoda, że tak Matczak, jak i inni publicyści nie martwili się o wyborców proeuropejskiej i prodemokratycznej PO, gdy PiS dochodził do władzy i tych, którzy nie byli z nim, traktował jak wrogów publicznych.
Regularnie czytuję felietony prof. Marcina Matczaka i o ile swego czasu jego poglądy na kwestie społeczne, polityczne i prawne wydawały mi się cenne, to od pewnego czasu zauważam pewne niebezpieczne tendencje w sposobie jego myślenia. Na przykład w wywiadzie, jakiego udzielił ostatnio Wirtualnej Polsce. Podobny trend dostrzegłem w ostatnim jego felietonie w weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej.
Marcin Matczak przestrzega
demokratyczną większość
przed nienawiścią wobec PiS
We wspomnianej rozmowie z WP prof. Marcin Matczak skarży się, że już wkrótce po wyborach jego dotychczasowi zwolennicy mówią o nim jako „ukrytej opcji PiS-owskiej”. A on tylko przeciwstawia się triumfalizmowi i nienawiści, jakie prezentują zwycięzcy, zapowiadając twarde rozliczenia z działalności PiS. Szczerze się zdziwiłem, czytając słowa Matczaka, bo – owszem – przedstawiciele zwycięskiej koalicji zapowiadają rozliczenia, ale nie zauważam, aby robili to w jakimś szczególnym uniesieniu emocjonalnym, co zresztą widać w ich działaniach.
Rzeczywiście, zaczynają powstawać komisje śledcze, pewne sprawy zostały zgłoszone do prokuratury, zlikwidowana została podkomisja smoleńska, odwołana została małopolska kurator oświaty Barbara Nowak... Są to jednak działania jak najbardziej racjonalne i nie mające nic wspólnego z rewanżyzmem, triumfalizmem, a już na pewno z nienawiścią.
– Uważam, że dla Polski dobre jest twarde rozliczanie funkcjonariuszy PiS i troskliwe podejście do ich elektoratu. Dlatego staram się tonować złe emocje wobec wyborców PiS, jednocześnie jasno mówiąc, że trzeba prowadzić postępowania karne wobec Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego za niepublikowanie wyroków TK, że trzeba ścigać Ziobrę i Kaczyńskiego za usiłowanie zamachu stanu – tłumaczył prof. Marcin Matczak.
Przede wszystkim dziwi mnie, że tak wyrafinowany publicysta wyraźnie oddziela funkcjonariuszy PiS od wyborców tejże partii. Przecież w ogromnej liczbie przypadków ta granica nie istnieje, bo funkcjonariusz jest jednocześnie wyborcą. Struktury PiS są mocno rozbudowane w terenie i wielu bardzo lokalnych funkcjonariuszy czerpało konkretne benefity z przynależności partyjnej i wykonywania poleceń płynących z góry. Benefity, które nie zawsze były zgodne z prawem, czy normami społecznymi.
Publicysta chce, aby zatroszczyć się
o wyborców PiS i szanować
ich wartości
Ale przyznaję, że w większości przypadków taką granicę da się nakreślić. Matczak podkreśla, że nie należy atakować takich czystych wyborców, a przede wszystkim wyznawanych przez nich wartości. Profesor zapomina jednak, że dla wyborców PiS sam PiS jest wartością, dla nich Kaczyński jest wartością, ba – nawet Morawiecki czy Szydło. Jak więc Matczak wyobraża sobie twarde rozliczanie tych ludzi z ich czynów i uchronienie się przed zarzutem, że jest to atakowanie wartości wyznawanych przez wyborców PiS.
No dobrze – załóżmy, że jedną z podstawowych wartości dla wyborców PiS jest Kościół Katolicki i religia katolicka.
– Nie widzę powodu, dla którego należy atakować wartości ważne dla zwykłych wiernych, pisząc na kościele „szkoda, że Maryja nie zrobiła aborcji”. A takie sytuacje miały miejsce mówi profesor Matczak.
Wydaje mi się, że profesor uległ w jakimś stopniu histerii, jaka ogarnęła kościelnych hierarchów i samego Kaczyńskiego, który nawoływał do obrony polskich kościołów przed aktami wandalizmu i profanacji świętości. A ile takich przypadków było? Dwa, trzy, może pięć? Bo na pewno nie więcej. Wobec panoszenia się kościoła w przestrzeni publicznej, niespotykanego w innych krajach Europy, wobec przypisywaniu sobie przez hierarchów i zwykłych księży władzy nad duszami Polaków i wszechwiedzy w sprawach etyki i moralności, wobec wynikającej z tego ciężkiej i zatęchłej atmosfery życia społecznego – to naprawdę przypadki śladowe, które spokojnie można pominąć. A już na pewno nieuprawnione jest tak dalekie wyciąganie wniosków, jak czyni to profesor Matczak.
PiS siał pogardę dla wykształciuchów, pochwalał chamstwo i brak manier
Dalej publicysta wydaje się, że chwali PiS za to że dbał również o morale swojego elektoratu.
– PiS troszczył się nie tylko o socjale, ale też o morale. Pis miał program „wstawania z kolan”, tożsamości i suwerenności. Ten obszar znajduje się jakby poza radarem obecnej większości – grzmiał profesor Matczak.
Najciekawszy z tej wyliczanki jest program wstawania z kolan. Polegał on na tym, że PiS wmawiał swoim wyznawcom, że są lepszą i bardziej wartościową częścią narodu, bo nie zdemoralizowaną przez wykształcenie, nowoczesne idee, cywilizację zachodnią, jakieś tam dobre maniery czy wyrafinowany język. PiS wmawiał swoim wyznawcom, że chamstwo to przejaw poczucia własnej wartości i jest w porządku, zwłaszcza wobec tych „wykształciuchów” pogardzających prostym ludem.
Wmawiał swoim wyborcom, że kompetencje nie są do niczego potrzebne, bo każdy może zostać dyrektorem i zajmować się sprawami, na których się nie zna. Przecież jak się nimi zajmie, to się pozna. PiS cenił i kształtował wśród swoich wyznawców pogardę dla wykształcenia, obycia towarzyskiego, dobrych manier, kompetencji itp. Tak wyglądało to wstawanie z kolan w wykonaniu Kaczyńskiego i jego ferajny. Czyżby profesor Matczak tego samego domagał się od obecnej władzy?
Twierdzi Matczak, że PiS dawał swoim wyborcom poczucie suwerenności i tożsamości. Lecz nie zauważa, że budowa tejże suwerenności polegała na wywoływaniu permanentnych wojenek z naszymi sąsiadami i Unią Europejską, nieustannych kłótniach i pohukiwaniu ku uciesze suwerena. Zaś budowanie tożsamości na krzykliwym i buńczucznym patriotyzmie, co tak naprawdę z patriotyzmem niewiele miało wspólnego.
Zbliżają się kolejne wybory i trzeba walczyć z patologią PiS
Muszę też zwrócić uwagę, że Matczak zaczyna punktować nowy rząd zaledwie ten został powołany. Powiem więcej – demokratyczną większość zaczął krytykować niemal następny dzień po zwycięskich wyborach – pisałem o tym w tekście Niedobrze jest, gdy publicysta oskarża władzę, która jeszcze nie zaczęła rządzić.
Zadziwiła mnie też w uniesieniu wygłaszana przez profesora Matczaka deklaracja, że nie zamierza podlizywać się nowej władzy. Jakby ktoś go namawiał do tego, aby się podlizywał. Szkoda tylko, że zarówno Matczak, jak i wielu innych publicystów, nie był tak krytyczny wobec PiS w momencie, gdy Kaczyński przejmował władzę. Powiem więcej – nie pamiętam, czy Matczak, ale na pewno inni publicyści uspokajali wręcz, że przecież ten PiS wcale nie jest taki straszny i zachęcali, aby dać Kaczyńskiemu i jego ferajnie szansę.
Jakby nie pamiętali, co się działo podczas pierwszych rządów PiS w latach 2005-2007, jakby nie zauważyli, do czego tak naprawdę dąży ta partia, nie dostrzegali patologicznego wręcz charakteru tej tak zwanej zjednoczonej prawicy. Kaczyński i jego ludzie rządzili przez osiem lat i dziś wiemy już, jakie są rezultaty tych rządów. I wiemy, że z PiS trzeba walczyć nieustannie, tak, jak walczy się z patologią, bo zbliżają się wybory samorządowe i zaraz potem wybory do europarlamentu, których siły demokratyczne nie mogą przegrać.
Komentarze
Prześlij komentarz