Tymi planami PiS się nie chwali. Są one bardzo niebezpieczne dla nas i naszego państwa
Kaczyński i jego ferajna coś knują – to nie ulega wątpliwości. Dlatego ludzie PiS głośno krzyczą o drobnych i łatwych punktach programu wyborczego, nie pomijając żadnego szczegółu, ale przemilczają inne swoje pomysły, ponieważ mogą być kontrowersyjne. Wiele jednak mówią one o tym, jak nam chcą urządzić państwo. Do tych pomysłów dotarli dziennikarze Wirtualnej Polski i je upublicznili. Włos się jeży na głowie, gdy czyta się, co nas czeka, gdy tak zwana zjednoczona prawica zostanie przy władzy.
Ludzie PiS chętnie opowiadają o swoich kiełbasach wyborczych, adresowanych do poszczególnych grup społecznych. Mam na myśli między innymi emerytury stażowe, polepszenie jakości posiłków w szpitalach, czy darmowe kurs na prawo jazdy dla osiemnastolatków. Ale mają w zapasie także wiele innych pomysłów, które są jednak na tyle kontrowersyjne, że wolą milczeć na ich temat, bo mogą okazać się gwoździem do trumny dla tak zwanej zjednoczonej prawicy.
Kaczyński planuje dalsze psucie państwa prawa i niszczenie demokracji
Wśród sześciu punktów programu tak zwanej zjednoczonej prawicy znalazł się ten, który mówi o optymalizacji ustroju państwa. Nie wiadomo, co Kaczyński i jego ferajna mają na myśli, mówiąc o „optymalizacji ustroju”, bo ograniczają się do tego ogólnikowego stwierdzenia. Ale wiadomo, co z państwem i jego instytucjami PiS robiło podczas ośmiu lat swojego rządzenia, więc możemy się domyślać, że w planie jest dalsze psucie państwa prawa i państwa demokratycznego oraz powolne wprowadzanie dyktatury.
Wprawdzie tak zwana zjednoczona prawica ujawnia pewne szczegóły, ale one wyglądają raczej niewinnie – na przykład wprowadzenie dnia referendalnego w połowie kadencji samorządowej, czy wybieranie komendantów straży gminnej lub miejskiej w bezpośrednich wyborach. Natomiast w dalszym ciągu Kaczyński z ferajną chcą majstrować przy ordynacji wyborczej – chcą mieszanych wyborów do parlamentu, w których 230 posłów byłoby wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych, a pozostałe 230 w wyborach proporcjonalnych, czyli tak, jak dotychczas.
Pozorowane zmiany w atrapach władzy. Wiadomo, że rządził będzie Kaczyński
Kaczyński chciałby także wzmocnić pozycję premiera, bo – według niego – premier to osoba, na której ciąży największa odpowiedzialność. Wzmocnić pozycję „pierwszego ministra” miałyby między innymi zmiany w regulaminie pracy Rady Ministrów. Wiadomo jednak, że są to brednie, bo jakkolwiek by nie wzmocnić pozycję premiera, to i tak będzie on zmuszony robić to, co mu nakaże szef partii rządzącej, czyli Kaczyński. Dotychczas tak było i nic nie wskazuje na to, aby miało się cokolwiek zmienić w tej materii.
Tak zwana zjednoczona prawica twierdzi również, że pragnie wzmocnić pozycję ministra spraw zagranicznych. Jest to kolejna bzdura, bo to właśnie PiS odebrało MSZ kompetencje dotyczące Unii Europejskiej, przekazując je do nowo utworzonego ministerstwa. Dodatkowe kompetencje w tej materii oraz większe wpływy na politykę zagraniczną uzyskał Prezydent RP.
Nie możemy dopuścić do dyktatury i wyprowadzenia nas z UE
Kolejny przedmiot zainteresowania Kaczyńskiego i jego ferajny to „reforma” systemu sprawiedliwości. W rzeczywistości będzie to polegało na dalszym psuciu i deformacji władzy sądowniczej i podporządkowywaniu jej władzy politycznej. W dalszym ciągu zatem wymiar sprawiedliwości będzie niszczony przez Zbigniewa Ziobro. PiS planuje między innymi „reformę” Sądu Najwyższego i zmianę struktury sądów.
Ciekawostką jest również wprowadzenie instytucji sędziów pokoju, co jest ukłonem w stronę Pawła Kukiza. Niektórzy podkreślają, że wprowadzenie do systemu sądownictwa sędziów pokoju, wymaga zmian w Konstytucji, a więc trzeba być czujnym, bo wchodzimy w obszar naprawdę niebezpieczny dla państwa i obywateli.
PiS ma również plany, które mogłyby wzbudzać śmiech, gdyby nie były niebezpieczne dla nas. Kaczyński bowiem planuje – uwaga – badać praworządność w UE i zmieniać traktaty unijne. Jednak słodką tajemnicą szefa PiS pozostaje sposób, w jaki chciałby to robić. Na coś takiego bowiem porywać się może jedynie siła polityczna, która cieszy się powszechnym szacunkiem w Europie, tymczasem PiS do takich nie należy – wręcz przeciwnie, należy do tych obozów politycznych, które mają najmniej do powiedzenia w UE. Takie plany mogą natomiast oznaczać postępującą eskalację konfliktu z UE, co może skończyć się polexitem.
Jeśli zatem pozostawimy PiS przy władzy możemy obudzić się w państwie rządzonym przez dyktaturę i w państwie pozostającym poza strukturami UE. Nie możemy do tego dopuścić 15 października!
Komentarze
Prześlij komentarz