Rząd niepotrzebny, skoro mamy tytana intelektu i krynicę mądrości wszelakiej
Jak bumerang wracają do przestrzeni publicznej słowa Jarosława Kaczyńskiego, z których wynikało, że kobiety nie rodzą dzieci, bo jak mają rodzić, skoro „dają w szyję”. Słowa szefa grupy trzymającej władzę wracają, zaś ludzie polityka z warszawskiego Żoliborza próbują tłumaczyć swojego guru. Jedni podkreślają, że prezes celnie i z właściwą sobie bystrością definiuje poważny problem społeczny, inni tłumaczą, że Kaczyński, jako architekt zmian „wprowadza podniesienie godności rodzin, w tym kobiet”. Żenujące? W rzeczy samej, bo nie da się nic dobrego powiedzieć o opinii, która co najwyżej mogłaby się zrodzić wśród meneli rozpijających w bramie butelkę.
To prawda – słowom Kaczyńskiego nie pozwalają zniknąć z pola widzenia ci wredni dziennikarze z mediów, które nie liżą czegoś tam tak zwanej dobrej zmianie. W czwartek, 25 listopada, w Radiu ZET wystąpiła minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg i oczywiście została poproszona o skomentowaniu słów Jarosława Kaczyńskiego o kobietach, które nie rodzą dzieci, bo „dają w szyję”. I pani minister popłynęła.
– Architekt zmian, pan prezes Jarosław Kaczyński wprowadza podniesienie godności rodzi w tym kobiet – wypaliła pani Marlena, a później dodała: – Nie mam żadnych wyrzutów, to ile pan prezes dobrych zmian dla polityki rodzinnej zrobił, to poprzednicy nie zrobili. Nie mam żadnych wyrzutów w tym zakresie.
Pomijam językową jakość wypowiedzi pani minister, jednak – skoro prezes tyle zrobił dla rodziny – trudno pominąć nasuwającą się myśl, a w zasadzie pytanie, po co nam ministerstwo rodziny i Marlena Maląg stojąca na jego czele? Przecież prezes, jako ten architekt od wszystkiego, no – nie bójmy się tych słów – tytan pracy i intelektu oraz krynica mądrości wszelakiej, o wszystko zadba.
Rozwijając swoją myśl, jakoby Kaczyński tyle robił dla kobiet, Maląg przytoczyła dane, według których luka płacowa na rynku pracy w tej stawianej przez opozycję za wzór Unii Europejskiej wynosi 13 procent, a w Polsce zaledwie 4,5 procent. Wygląda więc na to, że nawet w takiej Unii nie potrafią lepiej zadbać o interesy kobiet niż w Polsce robi to prezes.
Problem jednak w tym, że szanowna pani minister przytoczyła dane Eurostatu za 2020 rok, które dla Polski są bardzo niepełne, bo obejmują przedsiębiorstwa zatrudniające 10 i więcej osób oraz tylko niektóre branże. Tymczasem, jak na swojej stronie informuje Ogólnopolskie porozumienie Związków Zawodowych, według Głównego Urzędu Statystycznego przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 2020 roku wynosiło 5.748,24 zł, a różnica między wynagrodzeniami mężczyzn wyniosła 783, 08 zł. Luka płacowa między zarobkami kobiet i mężczyzn wynosiła zatem 14,7 procent. Pani minister wolała jednak zmanipulować dane, przecież na coś musi się przydać prezesowi.
Przypomnijmy, że Kaczyńskiego i jego słów o „dawaniu w szyję” bronił także rzecznik rządu Piotr Müller. Upomniał, że należy na słowa prezesa spojrzeć szerzej, a sam prezes zdefiniował bardzo ważny problem społeczny, związany z alkoholizmem. Panie Müller, przecież słowa Kaczyńskiego najlepiej przystają do opinii wygłaszanych w grupie meneli rozpijających w bramie butelkę. Nic dodać, nic ująć. Takie krynice mądrości tryskają w tysiącach miejsc w Polsce.
Obrona tak beznadziejnej sprawy to wazeliniarstwo przecież, podobno jak słowa Artura Sobonia z Ministerstwa Finansów, o których pisałem wczoraj, że Kaczyński lepiej zna się na ekonomii niż minister finansów Magdalena Rzeczkowska. Ona też jest zbędna, podobnie jak Marlena Maląg, skoro prezes może ją w każdej chwili zastąpić i jego decyzje będą lepsze dla kraju i narodu, bo przecież lepiej się zna. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że cały rząd jest niepotrzebny, prezydent jest niepotrzebny i Sejm, i Senat... Zostanie Kaczyński – krynica wszelkiej mądrości.
Komentarze
Prześlij komentarz