Szef PiS obudził się i zauważył, że mamy powódź. Jak zwykle spóźnił się, ale to mu nie przeszkadza krytykować i pouczać rząd Donalda Tuska
Wczoraj, 17 września, a więc cztery dni od początku powodzi w południowo-zachodniej Polsce, szef PiS Jarosław Kaczyński zauważył, że żywioł niszczy dorobek życia tysięcy ludzi. Wysłał do PAP oświadczenie, w którym – a jakże by inaczej – krytykuje działania rządu Donalda Tuska. Grozi palcem i poucza, jak wszyscy powinni działać w sytuacji kryzysowej. Podkreślić trzeba, że robi to szef grupy, która przez osiem lat rządziła Polską, miała więc dość czasu, aby na terenach co jakiś czas nawiedzanych przez powódź, zadbać o infrastrukturę przeciwpowodziową. Nie zrobiła tego.
Zdaje się, że Jarosław Kaczyński zupełnie postradał instynkt samozachowawczy, bo po czterech dobach milczenia na temat kataklizmu, jaki dzieje się w południowo-zachodniej Polsce, nagle zabrał głos w tej sprawie. I to od razu postawił się w roli eksperta. Lepiej by zrobił, gdyby milczał dalej.
Jarosław Kaczyński wrócił do rzeczywistości i dał głos
We wtorek, 17 września, podczas kolejnego spotkania sztabu kryzysowego premier Donald Tusk powiedział między innymi, że wśród ludzi dotkniętych powodzią powinni być wszyscy bez wyjątku, zarówno przedstawiciele administracji rządowej, jak i samorządowcy i pracownicy samorządów. Do słów premiera odniósł się szef PiS Jarosław Kaczyński, który napisał oświadczenie, przesłane następnie do PAP.
Po wielu dniach apeli i próśb poszkodowanych mieszkańców Tusk wreszcie zauważył, że propaganda sukcesu i opowieści o dobrze działającym rządzie w dobie kryzysu nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością – napisał między innymi Jarosław Kaczyński.
Oczywiście nie wiadomo, o co szefowi PiS chodzi, bo od piątku, a więc od chwili, gdy południowo-zachodnią Polskę zaczęła zalewać fala powodziowa, premier Donald Tusk był w miejscu, gdzie szalał żywioł, wspierał działania służb ratowniczych i koordynował ich pracę. I nie słyszałem, aby chwalił się, jak to dobrze wszystko idzie, zaś powódź krok po kroku ustępuje pod naporem ratowników działających pod jego dowództwem. Słyszałem natomiast konkretne informacje i komunikaty o sytuacji powodziowej.
Kaczyńskiego i jego ludzi z PiS nie
interesowała powódź i tragedia ludzi.
Zajęci byli czymś innym
Dla Kaczyńskiego jednak nie jest istotna treść jego wypowiedzi, ważne jest, aby zawierała odpowiednią dawkę jadu, którym uderzy w szefa obecnego rządu. A treść nie mogła być zbyt konkretna, aby nie zaliczyć wpadki merytorycznej, bo przecież szef PiS guzik wie o tym, co dzieje się na obszarze objętym powodzią. Wszak tuż przed kataklizmem i podczas jego trwania zajęty był czymś zupełnie innym.
Ale to nie przeszkadzało Kaczyńskiemu ogłosić, że PiS apelowało przecież o zwiększenie działań prewencyjnych, cokolwiek by to miało oznaczać, lecz te apele zostały zbagatelizowane przez rząd. Kaczyński znowu kłamie i manipuluje, bo żadnych takich apeli nie było słychać, bo przecież i Kaczyński i jego ludzie z PiS – jak już wspomniałem – zajęci byli czymś zupełnie innym, a mianowicie przygotowaniem protestu przed Ministerstwem Sprawiedliwości w obronie funkcjonariuszy PiS już zatrzymanych, albo mających być zatrzymanych za malwersacje finansowe, polegające na zagrabianiu publicznych pieniędzy.
W sobotę zaś, gdy żywioł już szalał, funkcjonariusze PiS i garstka ich zwolenników manifestowali w Warszawie i rzucali gromy na Donalda Tuska. Tak, tego Tuska, który w tym czasie koordynował działania służb ratowniczych na miejscu, w którym rozgrywała się tragedia. Tak więc PiS nie pomagał, a raczej przeszkadzał.
Prewencja w wydaniu PiS – wybudowali
szesnastokrotnie mniej
wałów przeciwpowodziowych niż poprzednicy
We wspomnianym oświadczeniu Kaczyński napisał ponadto, że „dzisiaj potrzebne jest sprawne działanie całego aparatu państwa, aby przywrócić ludziom warunki do normalnego życia”. Bardzo odkrywcza myśl, jakiej nie powstydziłby się nawet przysłowiowy głupek wioskowy. Kaczyńskiemu nie przeszkadza, że napisał coś tak banalnego, że banalniej już się nie da.
I jeszcze może kilka słów o prewencji w wydaniu PiS, o której pisał Jarosław Kaczyński. Jego ekipa rządziła ostatnie osiem lat w Polsce, miała więc dość czasu na to, aby przygotować infrastrukturę przeciwpowodziową na tych obszarach Polski, które co jakiś czas nawiedzane są przez żywioł. A przynajmniej robić to w takim stopniu, jak wcześniej rząd koalicji PO-PSL.
Tymczasem fakty są takie, że w PiS z pewnością najchętniej by o nich zapomniano. Pisałem już o nich, ale warto je przypomnieć. Najpierw o walach przeciwpowodziowych. Otóż podczas dwóch kadencji rządów koalicji PO-PSL zbudowano i zmodernizowano prawie 1.732 km wałów przeciwpowodziowych. Za rządów PiS – które również trwały dwie kadencje – zmodernizowano i zbudowano nieco ponad 120 km wałów przeciwpowodziowych, a więc szesnastokrotnie mniej niż za czasów koalicji PO-PSL.
Nieco lepiej ekipa Kaczyńskiego
wypadła w budowie zbiorników retencyjnych,
ale poprzednikom i tak
do pięt nie dorasta
PiS znacznie korzystniej niż w kwestii budowy wałów przeciwpowodziowych wypada, jeśli chodzi o budowę zbiorników retencyjnych. Za rządów PO-PSL bowiem oddano do użytku 66 takich zbiorników, zaś za rządów PiS – 24, a więc tylko prawie trzykrotnie mniej. Dodać trzeba, że w 2019 roku rząd PiS zablokował budowę kolejnych zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej, o czym swoich wyborców z tego regionu informowała minister Anna Zalewska. Zrobiono to dlatego, aby przypodobać się protestującym przeciwko tym inwestycjom mieszkańcom.
W kwestii działań prewencyjnych zatem Kaczyński powinien milczeć. Tak, jak milczał na temat powodzi zanim się zaczęła, milczał o niej w sobotę, bo zajęty był atakowaniem Donalda Tuska i Adama Bodnara, milczał w niedzielę i milczał w poniedziałek. Obudził się dopiero we wtorek. Jak zwykle – w odpowiednim momencie.
Komentarze
Prześlij komentarz