Funkcjonariusze PiS zmanipulowali wypowiedź premiera Donalda Tuska dla własnych korzyści. Zamiast pomagać, przeszkadzają – oto ich postawa wobec tragedii tysięcy ludzi
Wobec ogromu ludzkich tragedii, spowodowanych powodzią na południu Polski, funkcjonariusze PiS zachowują się obrzydliwie. Tak, obrzydliwie, to jest słowo, które odpowiednio opisuje ich aktywność. Od soboty atakują premiera Donalda Tuska o to, że zlekceważył zagrożenie powodzią, przez co służby i mieszkańcy nie byli przygotowani na uderzenie żywiołu. Robią to, manipulując jego wypowiedź na temat prognoz odnoszących się do rozwoju sytuacji. A prawicowe trolle wszelkiej maści, a także rozgłośnie typu Republika, podchwycili przekaz, rozpowszechniając go w mediach społecznościowych i na antenach. Sami nie zrobili nic, aby w symboliczny przynajmniej wspomóc służby w ich działaniach ratowniczych. Wolą przeszkadzać.
To, że funkcjonariusze PiS krytykują premiera Donalda Tuska za lekceważenie zagrożenia nie oznacza, że pochwaliliby go, gdyby w swoich komunikatach straszył ludzi zbliżającą się nawałnicą i związanym z nią kataklizmem. Wówczas to zdzieraliby gardła krzycząc, że premier sieje panikę wśród mieszkańców, czym wpisuje się w kremlowską politykę destabilizacji życia społecznego w kraju, poprzez wywoływanie polityki zagrożenia. Taki jest PiS i jego ludzie.
Premier Donald Tusk zmanipulowany –
dywersyjna robota
funkcjonariuszy PiS
Zaczęło się od tego, że w piątek 13 września po odprawie służb we Wrocławiu głos zabrał premier Donald Tusk.
– Prognozy nie są przesadnie alarmujące, dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w skali, która powodowałaby zagrożenie dla całego kraju, nie ma powodów do paniki – powiedział wówczas premier Donald Tusk.
Dla przeciętnie rozgarniętego człowieka jest jasne, że Donald Tusk mówił o zagrożeniu kataklizmem na terenie całego kraju. Słusznie więc zauważył, że prognozy nie są przesadnie alarmujące. Nie jest to natomiast jasne dla funkcjonariuszy PiS, a raczej jest dla nich jasne, że każdą wypowiedź premiera należy zmanipulować.
Wykonali więc zabieg, polegający na tym, że z całej wypowiedzi Donalda Tuska wzięli sobie jeden tylko człon, który brzmi” „Prognozy nie są przesadnie alarmujące”. I polecieli z tym fragmentem wypowiedzi Donalda Tuska po mediach społecznościowych, dodając filmiki obrazujące szalejący żywioł w miastach, miasteczkach i wsiach Dolnego Śląska i Opolszczyzny.
Przekaz podchwyciły różnej maści trolle pracujące dla PiS i całej tak zwanej prawicy oraz stacje telewizyjne typu Republika. Szacuje się, że 95 procent krytycznych wypowiedzi o działaniach Tuska oraz służb ratowniczych na terenach objętych powodzią, pochodzi z kont PiS.
Prezydent Andrzej Duda nie ma interesu
w tym, aby pokazywać
się na obszarze objętym powodzią
Tymczasem eksperci politologii i marketingu politycznego oceniają, że Donald Tusk postąpił dobrze, tonując nastroje.
– Jestem zdania, że skoro rządzący uruchomili służby i wszystkie niezbędne procesy, przede wszystkim ratunkowe, które są prowadzone dobrze, to nie wywoływałbym na miejscu premiera paniki społecznej. Nie ganiłbym za to Donalda Tuska. Na tamtym etapie nie powinno się podgrzewać emocji, tylko spokojnie tłumaczyć sytuację – powiedział WP dr hab. Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. – Najważniejsza jest obecność, premier jest, nie można mu zarzucać, że siedzi w Warszawie i obserwuje sytuację – dodał politolog.
No właśnie – premier jest na miejscu i osobiście monitoruje sytuację oraz koordynuje działania służb, na gorąco podejmując nieraz kluczowe decyzje. Nie można natomiast powiedzieć tego samego o prezydencie Andrzeju Dudzie, który w niedzielę bawił się na dożynkach prezydenckich. Jego pracownicy z Kancelarii Prezydenta tłumaczą, że prezydent nie wybiera się na tereny ogarnięte powodzią, bo nie chce przeszkadzać swoją obecnością.
Wyśmiać, wykpić, obrzucić błotem –
funkcjonariusze PiS
zachowują się obrzydliwie
Z tym akurat się zgadzam – przeszkadzałby tylko. Ale prawda jest bardziej okrutna – prezydent Andrzej Duda nie wybiera się na tereny objęte powodzią, bo nie ma w tym żadnego interesu. Wszak jego polityczna kariera prezydencka kończy się bez względu na to, co zrobi. Gdyby mógł ubiegać się o reelekcję w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, nie miałby żadnych skrupułów, aby – jako prezydent – jednak przeszkadzać służbom pracowniczym i lansować się na wałach przeciwpowodziowych i tamach zbiorników retencyjnych, w otoczeniu ratowników oczywiście. Tego akurat jestem pewien.
Generalnie wygląda to wszystko tak, jak na obrazie, który nietrudno sobie wyobrazić – grupa zapracowanych, zmęczonych ludzi walczy z żywiołem, niedaleko zaś ulokowali się ludzie PiS i starają się wychwycić wyimaginowane i niewyimaginowane potknięcia, wyolbrzymić je, wyśmiać, wykpić i obrzucić błotem, a na koniec oświadczyć, że sami zrobiliby to lepiej. Funkcjonariusze PiS zachowuję się obrzydliwie i to jest chyba najlepsze określenie charakteryzujące ich aktywność wobec kataklizmu, jaki dotknął tysiące ludzi.
Skoro nie pomagają, mogliby przynajmniej nie przeszkadzać. Ale trudno oczekiwać takiej postawy od funkcjonariuszy PiS.
Komentarze
Prześlij komentarz