To nie Donald Tusk, lecz czołowi funkcjonariusze PiS łasili się do niemieckich polityków i knuli za granicą wbrew interesom Polski. Są na to dowody
Ludzie PiS od samego początku działalności tego ugrupowania próbowali sprawić, aby nazwisko Donalda Tuska kojarzyło się z działalnością na rzecz Niemiec i podporządkowaniem polskiej racji stanu – niemieckiej. Tymczasem to zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Mateusz Morawiecki łasili się do Angeli Merkel i zabiegali o jej względy. A gdy szefową KE została Ursula von der Leyen, Morawiecki robił wszystko, aby zwrócić na siebie jej uwagę i zapewnić sobie specjalne traktowanie. Mało tego, przewodniczący Bundestagu w latach 2017-2021 Wolfgang Schäuble nazywał Morawieckiego swoim przyjacielem. Ale w retoryce ludzi PiS to Donald Tusk jest oskarżany o proniemieckość i uleganie wpływom niemieckim. Problem w tym, że w przestrzeni publicznej nie ma ani jednej wzmianki o tym, że Tusk namawiał polityków zachodniej Europy o podejmowanie działań sprzecznych z polską racją stanu. A Morawiecki i Kaczyński to robili, o czym mówiło się lata temu i mówi się teraz.
Niedawno światło dzienne ujrzała kolejna afera PiS, tym razem związana z budową fabryki amunicji i sprzeniewierzeniem pieniędzy na tę inwestycję. Aparatczycy PiS natychmiast zaatakowali premiera Donalda Tuska, oskarżając go o to, że chce unicestwić projekt, a produkcję amunicji oddać Niemcom. Wcześniej też mieli okazję do takiego ataku – pretekstem stała się wizyta w Warszawie kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Wbrew faktom, a więc i zdrowemu rozsądkowi oskarżali premiera Tuska usłużną postawę wobec Scholza oraz ustawianie się w roli jego lennika, a także ustawianie kanclerza w pozycji lidera UE. Przypomnijmy zatem, jak to szef PiS Jarosław Kaczyński oraz jego prawa przez pewien czas ręka Mateusz Morawiecki łasili się nie tylko do niemieckich polityków, a nawet próbowali ich nakłonić do działań sprzecznych z interesem Polski.
Jak to Jarosław Kaczyński i spółka knuli, aby Donald Tusk
nie został ponownie prezydentem UE
Próby powiązania Donalda Tuska z niemiecką racją stanu PiS podejmowało od samego początku swojej działalności. Przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku Jacek Kurski zaatakował Tuska zarzucając mu niemieckie korzenie, a nawet powiązanie z hitlerowskim reżimem. Ogłosił mianowicie, że podczas II wojny światowej dziadek dzisiejszego premiera – Józef Tusk – walczył w szeregach Wehrmachtu. Nic to, że przodek Donalda Tuska do hitlerowskiej armii został wcielony przemocą.
W 2008 roku tak zwana polska prawica wpadła w histerię, w związku z projektem ustawy reprywatyzacyjnej. Publicysty „Naszego Dziennika” grzmiał wówczas, że Donald Tusk odda Niemcom Szczecin. I tego typu nagonka na premiera trwa do dziś, chociaż wszelkie te oskarżenia okazały się i okazują funta kłaków warte
Tymczasem tak naprawdę tak naprawdę to czołowi funkcjonariusze zabiegali o względy niemieckich polityków, niejednokrotnie zapominając o polskiej racji stanu, o czym zapewne chcieliby zapomnieć.
Zacznijmy od szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Otóż w 2016 roku ówczesna kanclerz Niemiec Angela Merkel zaprosiła go na tajne spotkanie do zamku Meseberg w Brandenburgii, który jest rezydencją niemieckiego rządu. Zdarzenie to opisał w swojej książce o polityce Merkel jej doradca Christoph Heusgen. Według jego relacji spotkanie przebiegło w bardzo serdecznej atmosferze, zaś Jarosław Kaczyński zdobył się na to, że znienawidzonej przez siebie polityczce wręczył obraz przedstawiający dom jej dziadka w Poznaniu.
Kilka miesięcy później – na początku lutego 2017 roku – Angela Merkel przyjechała z wizytą do Polski. W hotelu Bristol w Warszawie spotkała się po raz kolejny z szefem PiS. Z nieoficjalnych informacji o tej wizycie wiemy, że rozmawiano między innymi o Donaldzie Tusku. Kaczyński miał namawiać niemiecką kanclerz, aby odmówiła poparcia Tuskowi, który kandydował na II kadencję w roli przewodniczącego Rady Europejskiej. Wprawdzie Jarosław Kaczyński po spotkaniu nie potwierdził, że Donald Tusk był przedmiotem rozmowy z Merkel, ale i nie zaprzeczył. Jaki był rezultat głosowania nad kandydaturą Tuska – wiemy.
Mateusz Morawiecki przyjacielem przewodniczącego Bundestagu
A teraz przejdźmy do byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Ciekawy artykuł na temat jego niemieckich kontaktów z niemieckimi politykami opublikował rok temu w „Gazecie Wyborczej” Bartosz Wieliński. Z tekstu tego wynikało, że polski premier Mateusz Morawiecki zachowywał się jak chłopiec, który jeszcze nie wie, że kłamstwo ma krótkie nogi. Kłamał więc, jak najęty – zarówno na niemieckich, jak i unijnych salonach, a przede wszystkim wobec Polaków – nie dostrzegając, że już nikt nie traktuje go poważnie.
Wieliński pisze, że czasem w gabinecie Wolfganga Schäublego, gdy jeszcze był przewodniczącym Bundestagu w latach 2017-21, rozmawiano o tym, co dzieje się w Polsce – łamaniu konstytucji, niszczeniu państwa prawa i demokratycznych zasad funkcjonowania państwa. Gdy ktoś z polityków ubolewał, że sprawy biegną w takim kierunku, podobno Wolfgang Schäuble urywał dyskusję prosząc, aby się nie martwić, bo on porozmawia ze swoim przyjacielem Morawieckim i sprawa będzie załatwiona.
Przewodniczący Bundestagu traktował zatem Morawieckiego jako przyjaciela, a tymczasem w Polsce Morawiecki, na wyścigi z Kaczyńskim, starał się jak tylko mógł rozbudzać antyniemieckie nastroje, zdzierając sobie gardło o tym, jak to Niemcy chcą opanować UE i za jej pomocą odebrać nam suwerenność.
W styczniu 2023 roku Wolfgang Schäuble obchodził pięćdziesięciolecie swojej działalności politycznej. Morawiecki, jako przyjaciel niemieckiego polityka, uczestniczył w tej uroczystości i – co więcej – został nawet usadowiony na honorowym miejscu. Wiemy, że był to okres, kiedy antyniemiecka retoryka Kaczyńskiego i jego ferajny z oczywistym udziałem Morawieckiego sięgała szczytów. Nic więc dziwnego, że przemilczano to wydarzenie, bo byłby przecież zgrzyt.
Morawiecki zabiegał o względy Angeli
Merkel i Ursuli von der Leyen.
Ciekawe, co chciał ugrać?
Morawiecki i inni ludzie PiS niejednokrotnie oskarżali Donalda Tuska, że swoją uległością wobec UE i Angeli Merkel dosłużył się swoich synekur w instytucjach UE. Tymczasem Wieliński pisze, że podczas unijnych szczytów Morawiecki wolał chować się za plecami Merkel. Zaś w 2020 roku na 66. urodziny niemieckiej kanclerz, podarował jej biżuterię z polskimi bursztynami, dobrze znając słabość Angeli do złota Bałtyku. Ciekawe, jakich to synekur chciał się w ten sposób dosłużyć nasz premier...
Powszechnie też wiadomo, że między innymi głosami europosłów PiS szefową Komisji Europejskiej została Ursula von der Leyen. I Morawiecki, i Kaczyński ze swoją ferajną liczyli na to, że zyskają wsparcie Ursuli dla swoich politycznych zamierzeń. Początkowo szło nieźle i nawet – jak pisze Wieliński – Morawiecki i Ursula von der Leyen wręcz spijali sobie słowa z ust. Słowem – dogadywali się niemal we wszystkich sprawach.
Były premier PiS sabotuje politykę
zagraniczną rządu Donalda Tuska
i ponosi porażkę
Tymczasem w Polsce PiS, a razem z nim Morawiecki robili, co tylko chcieli – wbrew temu, co tam Morawiecki nałgał na unijnych salonach. Najważniejsi politycy niemieccy i unijni szybko się jednak zorientowali, że jednak jest coś nie tak z tym Morawieckim i PiS-em. Zorientowali się, że byli oszukiwani przez Morawieckiego, który udawał współpracę, zaś w Polsce szczuł i prowadził nagonkę na Niemcy i UE.
Morawiecki próbował jeszcze grać i dalej brnąć w kłamstwa, których naopowiadał. Podobno pod koniec 2021 roku miał jeszcze tyle tupetu, że do najważniejszych polityków UE wysłał SMS, w którym próbował przekonywać, że jest ostatnim Europejczykiem w rządzie PiS. Został zignorowany.
Dziś Mateusz Morawiecki nie jest już premierem, ale jak tylko może, próbuje sabotować działania rządu Donalda Tuska. Stara się przy tym wykorzystywać swoje znajomości wśród ultraprawicowych polityków zachodniej Europy. Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, 17 czerwca Morawiecki namawiał premierkę Włoch Georgię Meloni, aby jej rząd nie wydał wstępnej zgody dla byłego wiceministra spraw zagranicznych Ryszarda Schnepfa, którego rząd Donalda Tuska mianował na ambasadora Polski we Włoszech. Meloni – chociaż od dawna zna się z Morawieckim – miała odpowiedzieć, że nie zamierza wtrącać się w sprawy wewnętrzne Polski. Jej rząd zaraz po tym wydarzeniu wydał zgodę Schnepfowi.
Dziś Onet donosi, że Mateusz Morawiecki ma ogromną ochotę zastąpić premierkę Włoch Georgię Meloni na stanowisku lidera Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim. Aby to się jednak stało, Meloni musiałaby ustąpić z tego stanowiska, czego podobno nie chce zrobić. Trwają rozmowy i ludzie z otoczenia Morawieckiego szacują, że Morawiecki ma 50 procent szans na sukces. Jeśli tak wyglądają szacunki człowieka z najbliższego otoczenia byłego premiera, to pewnie rzeczywiste szanse oscylują wokół zera. Co nie dziwi, jeśli weźmie się pod uwagę reputację Morawieckiego.
Komentarze
Prześlij komentarz