Konferencja Episkopatu Polski skarży rozporządzenie MEN. Hierarchowie Kościoła w Polsce chyba jeszcze nie zorientowali się, że stracili wpływ na politykę państwa
Trwa spór pomiędzy Konferencją Episkopatu Polski a Ministerstwem Edukacji Narodowej o organizację lekcji religii od 2 września 2024 roku. Episkopat nie zgadza się na łączenie uczniów więcej niż jednej klasy na lekcjach religii, o czym jest mowa w rozporządzeniu MEN z lipca tego roku. Hierarchowie wystąpili do Sądu Najwyższego o zajęcie się tą sprawą. SN natomiast wystosował wniosek do TK o to, aby sprawdził zgodność rozporządzenia MEN z konstytucją. Szefowa MEN Barbara Nowacka oświadczyła, że orzeczenia TK nie będzie miał żadnego znaczenia i ma rację, ponieważ już od 2021 roku wiadomo, że TK Przyłębskiej nie jest sądem, co też potwierdziła uchwała sejmu, podjęta wiosną tego roku. Hierarchowie nie pierwszy już raz reagują na próby zmian w nauczaniu religii w szkołach, posuwając się nawet do manipulacji.
W lipcu bieżącego roku szefowa MEN Barbara Nowacka wydała rozporządzenie, dzięki któremu dyrektorzy szkół będą mogli organizować lekcje religii w ten sposób, że połączą klasy, w których na lekcje religii zgłosiło się mniej niż siedem osób w jedną grupę. Uczniów podstawówek będzie można na lekcję religii łączyć w grupę, w której skład wejdą uczniowie klas 1-3, 4-6 i 7-8. Rozporządzenie rozwścieczyło polskich hierarchów i w rezultacie Konferencja Episkopatu Polski skierowała skargę w tej sprawie do SN.
TK Przyłębskiej nie jest sądem, więc
jego orzeczenia nie mogą
być traktowane z powagą
Prezes SN Małgorzata Manowska – jako funkcjonariuszka PiS – zareagowała niemal natychmiast na skargę episkopatu. Stwierdziła, że – jej zdaniem – rozporządzenie Barbary Nowackiej jest niezgodne z konstytucją i skierowała wniosek do TK o zbadanie dokumentu wydanego przez MEN pod kątem jego zgodności z konstytucją. W rozmowie z PAP reakcję episkopatu skomentowała Barbara Nowacka.
– To nie episkopat będzie wpływał na kształt polityki oświatowej państwa. Rząd decyduje o sprawach związanych z funkcjonowaniem państwa – stwierdziła szefowa MEN Barbara Nowacka, zaś wniosek skierowany do TK oceniła krótko: – Trybunał pani Julii Przyłębskiej, jak powiedzieliśmy w uchwale sejmowej, nie stanowi dla nas ciała uprawnionego do stanowienia prawa w Polsce.
I trudno nie przyznać jej racji, ponieważ na początku marca tego roku sejm podjął uchwałę o Trybunale Konstytucyjnym. Uchwała stwierdza między innymi, że trzech sędziów – Mariusz Muszyński, Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak nie są sędziami TK, ponieważ zostali powołani na te stanowiska z rażącym naruszeniem Prawa. Dlatego też liczne orzeczenia TK z udziałem tych sędziów są dotknięte wadą prawną. Uchwała zajmuje się także prezeską TK Julią Przyłębską, stwierdzając, że zajmuje swoje stanowisko bezprawnie.
Takie zapisy prowadzą do oczywistego wniosku, że orzeczenia TK w obecnym kształcie nie mogą być traktowane z należytą powagą i brane pod uwagę. Tak też się stało, gdy TK Przyłębskiej orzekł, że sejmowa komisja śledcza do spraw Pegasusa jest niezgodna z konstytucją. Komisja działała nadal, nie zważając na wyrok TK. Warto też przypomnieć, że w 2021 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że TK Przyłębskiej nie jest sądem.
Metropolita częstochowski posunął
się do manipulacji,
krytykując decyzję MEN
Sprawa lipcowego rozporządzenia ministerki Barbary Nowackiej nie jest pierwszą, w jakiej interweniowali hierarchowie polskiego Kościoła. Podobna awantura rozpętała się na początku stycznia tego roku, kiedy to szefowa MEN postanowiła zredukować tygodniową liczbę lekcji religii z z dwóch godzin do jednej. Jedna godzina religii w tygodniu ma obowiązywać od 1 września 2025 roku. Krytycznie do tej decyzji odniósł się między innymi metropolita częstochowski arcybiskup Wacław Depo. W wywiadzie, udzielonym PAP, hierarcha odwołał się do konkordatu, zawartego między Polską, a Watykanem.
– Dziś mamy gwarantowane konkordatem dwie godziny katechezy w szkole, choć już od lat bywały uzgodnienia szkolne o jednej godzinie – stwierdził arcybiskup Wacław Depo.
Okazało się, że hierarcha posłużył się kłamstwem lub – jeśli ktoś woli – manipulacją. Portal Gazeta. pl sprawdził konkordat i nie znalazł w nim takiego zapisu. Mówi się w nim jedynie, że państwo gwarantuje lekcje religii w szkołach „zgodnie z wolą zainteresowanych”. Nie najlepiej to świadczy o metropolicie częstochowskim.
MEN nie może ustąpić nawet na krok.
Episkopat musi zrozumieć,
gdzie jest jego miejsce
Warto zauważyć, że od kilku już lat rośnie sprzeciw społeczny wobec nauczania religii w szkołach i coraz więcej uczniów przestaje uczęszczać na te zajęcia. Reforma Barbary Nowackiej trafia więc w oczekiwania społeczne przynajmniej w części, ponieważ trzeba przyznać, że jest pewnym kompromisem. Pewna część społeczeństwa domaga się całkowitego wyrugowania katechezy ze szkół uważając, że dzieci posyła się do nich po racjonalną wiedzę, a nie indoktrynację religijną.
Trudno zresztą odmówić im racji, bowiem do klasy VI w szkołach podstawowych ma po jednej godzinie tygodniowo na przykład informatykę, geografię czy biologię wobec dwóch godzin religii. Sytuacja poprawia się dopiero w klasie VII, gdzie wprawdzie mamy 1 godzinę informatyki, ale już po dwie godziny geografii, biologii oraz fizyki. Przedmioty te zostały łaskawie zrównane w prawach do religii.
Wydaje się, że hierarchowie Kościoła w Polsce jeszcze nie zorientowali się, co takiego oznacza wynik wyborów parlamentarnych z 15 października 2023 roku. Nie dotarło do nich, że PiS już nie rządzi, a więc i episkopat stracił wpływ na decyzje rządu, a więc i poszczególnych resortów. Dlatego tak ważne jest, aby MEN w tej kwestii nie ustąpił nawet na krok.
Komentarze
Prześlij komentarz