Antoni Macierewicz jest w poważnych tarapatach. Jego czas się kończy niechlubnie, tak jak skończyła się podkomisja smoleńska. To także koniec tezy o zamachu smoleńskim
Kończy się czas Antoniego Macierewicza, byłego szefa resortu MON i byłego już szefa podkomisji smoleńskiej, która miała zbadać przyczyny tak zwanej katastrofy smoleńskiej, do której doszło 10 kwietnia 2010 roku. Sam Macierewicz twierdził, że nie doszło wówczas do katastrofy, a do zamachu smoleńskiego, taką zresztą tezę zawierał raport tej podkomisji. W pracach tej podkomisji doszło jednak do wielu nieprawidłowości, i jej sprawą zajmuje się prokuratura, której prace mają potrwać do końca grudnia bieżącego roku. Na początku września ma być opublikowany raport o pracach podkomisji smoleńskiej, przygotowany przez MON. Jednocześnie do prokuratury trafi kompleksowa opinia międzynarodowego zespołu biegłych na temat przyczyn katastrofy na smoleńskim lotnisku.
Wiceminister MON Cezary Tomczyk poinformował opinię publiczną, że zakończył swoje prace zespół do spraw oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Opracowany został raport, który ma być przedstawiony w pierwszej połowie września. Pewne mrożące krew w żyłach ustalenia dotyczące prac podkomisji Macierewicza Cezary Tomczyk ujawnił już w połowie czerwca. I już wtedy o możliwości popełnienia przestępstwa podczas prac komisji powiadomiono samego prokuratora generalnego Adama Bodnara, który nakazał wszcząć śledztwo.
Raport o działalności podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza gotowy. Jest porażający
Zakończyły się w MON prace zespołu do spraw oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Zwieńczeniem tych prac jest szczegółowy raport.
– Raport jest gotowy w pierwszej wersji, dlatego że czekamy jeszcze na opracowanie Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Chcemy, aby ten raport został zaprezentowany opinii publicznej w pierwszej połowie września – poinformował wiceminister MON Cezary Tomczyk. – Ten raport jest rzeczywiście porażający. On będzie miał kilkaset stron, na których krok po kroku opisuje całą działalność Macierewicza od roku 2016, kiedy został przewodniczącym podkomisji smoleńskiej, aż do jej końca.
Raport musi być porażający, ponieważ porażające były już ustalenia, jakie wiceminister obrony narodowej ujawnił w połowie czerwca w radiowej Trójce. Już wtedy jeżył się włos na głowie, gdy słuchało się rewelacji o różnych nieprawidłowościach, jakich dopuściła się podkomisja Macierewicza. Po dokonaniu tych ustaleń, sprawa została zgłoszona do samego prokuratora generalnego Adama Bodnara, który zarządził wszczęcie postępowania.
– Pierwsze z tych zawiadomień skierowaliśmy już do prokuratury, a konkretnie do prokuratora generalnego Adama Bodnara i z tego, co wiem, postępowanie już się rozpoczęło. Zawiadomienie dotyczyło niszczenia przez podkomisję Macierewicza dowodów w postaci dokumentów oraz fragmentów tupolewa, który uległ katastrofie w smoleńsku – powiedział wówczas wiceszef MON Cezary Tomczyk.
Podkomisja smoleńska niszczyła
dowody, które mogły podważyć
tezę o zamachu smoleńskim
Pierwsze informacje na ten temat wiceszef MON ujawnił już w lutym bieżącego roku. Wynikało z nich, że już w 2016 roku Prokuratura Krajowa, działająca pod nadzorem Zbigniewa Ziobry, przekazała podkomisji smoleńskiej bardzo ważne dowody materialne, dotyczące katastrofy.
– Dotarliśmy do korespondencji Ziobry z Antonim Macierewiczem oraz Mariuszem Błaszczakiem. W roku 2016 zespół śledczy Prokuratury Krajowej zarządzeniem z dnia 23 czerwca 2016 roku udostępnił elementy i części samolotu Tu-154M, które stanowiły dowody rzeczowe w śledztwie. Przekazał je podkomisji smoleńskiej – mówił w lutym zastępca szefa MON Cezary Tomczyk.
Prokuratura przekazała w sumie 23 elementy Tupolewa, który rozbił się na smoleńskim lotnisku. Nie sporządzono żadnego dokumentu z przekazania fragmentów samolotu, które zostały umieszczone w siedzibie podkomisji. Pięć z tych elementów zostało przekazanych do badań laboratoryjnych.
Najciekawsze jednak jest to, że wszystkie z tych dowodów zostały przez podkomisję zniszczone, a na pisma, w których prokuratura domagała się ich zwrotu, kierownictwo miało po prostu nie odpowiadać. Wówczas to, co się wydarzyło, od biedy można było zrzucić na karb bałaganu w podkomisji, czy braku kompetencji jej członków, jak i samego Macierewicza.
Antoni Macierewicz chciał się pozbyć
wszystkich egzemplarzy
raportu komisji Millera
Wiceminister Tomczyk ujawnił jednak jeszcze jedną informację, która dowodzi, że zniszczenie dowodów nie było przypadkowe. Okazało się mianowicie, że Macierewicz starał się również zniszczyć wszystkie kopie raportu, jaki sporządziła Komisja Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, kierowana przez Jerzego Millera. Komisja ta od kwietnia 2010 roku analizowała przyczyny katastrofy smoleńskiej i – co trzeba podkreślić – nie znalazła żadnych dowodów na to, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu. A taką tezę od 2022 roku lansuje Antoni Macierewicz, twierdząc, że jego podkomisja ma na to dowody, co jest oczywistą mistyfikacją.
– Prawie trzy tygodnie zajęło nam ustalenie miejsca pobytu raportu Jerzego Millera i nie dlatego trwało to tak długo, że nie wiedzieliśmy, gdzie go szukać. Po prostu nie było go tam, gdzie powinien być. Znaleźliśmy ten dokument głęboko ukryty w archiwum Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – relacjonował Cezary Tomczyk. – Co więcej, okazało się, że Antoni Macierewicz starał się zniszczyć wszystkie kopie tego raportu po to, aby nikt nigdy już nie dotarł do informacji o rzeczywistych przyczynach katastrofy.
Ponury plan Macierewicza nie wypalił, a miał ogromne szanse, aby się ziścić
Konkluzja z tych zdarzeń jest jedna – w Polsce PiS miała obowiązywać jedynie słuszna narracja o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku. Narracja Macierewicza o zamachu, w który miał być uwikłany również Donald Tusk i jego ekipa. Plan Macierewicza nie wypalił, a miał ogromne szanse, aby się ziścić, a w rezultacie w świadomości społecznej dominowałaby teza o zamachu smoleńskim.
Świadczą o tym wyniki badań, zatytułowanych „Dezinformacja oczami Polaków. 2024”, opublikowanych w kwietniu bieżącego roku przez Fundację Digital Poland. Wynika z nich, iż 29 proc. badanych zgadza się z tezą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Na szczęście większość, bo 54 proc. badanych nie zgadza się z tą tezą, zaś 17 proc. nie ma zdania na ten temat. Najgorsze jednak jet to, że odsetek osób, które popierają tezę o zamachu smoleńskim, rośnie – podobne badanie wykonano trzy lata temu i wtedy tezę o zamachu popierało 26 proc. badanych.
Jest to oczywiście rezultat propagandy, rozsiewającej kłamstwo smoleńskie, jaką uprawiały media PiS i sam Antoni Macierewicz. Była skuteczna, ale szef podkomisji smoleńskiej chciał zapewnić jej absolutny sukces. A więc wszelkie dowody, które mogłyby obalić narrację o zamachu smoleńskim, Antoni Macierewicz postanowił zniszczyć.
Los Antoniego Macierewicza jest raczej
przesądzony. Przyłożył do tego rękę
sam Zbigniew Ziobro
Przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, przy warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg – czytamy w raporcie komisji Millera.
Taki raport mógł zakłócić rozsiewanie kłamstwa smoleńskiego, na czym tak zależało i Macierewiczowi, i Kaczyńskiemu. Aby pozbyć się wszelkich kontrargumentów, Macierewicz dopuścił się przestępstw, jakby w swej naiwności liczył, że państwo PiS będzie trwać wiecznie.
Dodać trzeba, że wciągu najbliższych dni do prokuratury ma wpłynąć kompleksowa opinia międzynarodowego zespołu biegłych, głównie amerykańskich, dzięki której będzie można ustalić, czy na lotnisku w Smoleńsku doszło do katastrofy, czy też do zamachu. Po tych wszystkich informacjach, które już ujawniono, trudno raczej spodziewać się, że opinia ta potwierdzi tezę Macierewicza, że był to zamach. Myślę, że tym samym los Macierewicza zostanie przypieczętowany. Smaczku sprawie dodaje fakt, że sporządzenie opinii wspomnianemu zespołowi biegłych zlecił w 2019 roku... Zbigniew Ziobro.
Komentarze
Prześlij komentarz