Zwodnicza wiara, że stać nas na CPK oraz inne inwestycje na miarę europejską, może uderzyć w realny rozwój państwa. To opinia profesora UW
Istnieje pogląd, że Polacy wierzą, jakoby stać nas było na ambitne inwestycje w infrastrukturę na skalę europejską. I wiara ta nie zależy od sympatii politycznych, ponieważ deklarują ją zarówno sympatycy PiS, Konfederacji, Lewicy orz Koalicji Obywatelskiej, sympatycy ugrupowań konserwatywnych, jak i lewicowych czy liberalnych. Sondaże, jakie na ten temat zostały przeprowadzone na początku roku, przeczyły tej tezie, bo wiarę taką przejawia najwięcej zwolenników PiS i Konfederacji. A wynika ona z przeświadczenia, że nie jesteśmy gorsi od innych narodów Europy. Takie nacechowane emocjami postawy ochładza jeden z profesorów Uniwersytetu Warszawskiego.
Mowa o politologu prof. Rafale Chwedoruku, który udzielił wywiadu Agnieszce Kublik. Wywiad ten został opublikowany w weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej”, zaś niewielka jego część została poświęcona wielkim inwestycjom, o których ludzie PiS głośno krzyczeli, że będą je realizować dla dobra Polski. Okazuje się, że mocno wbiły się one w świadomość społeczną.
Przekonanie, że wszyscy – bez
względu na sympatie polityczne
– popierają CPK, jest nadużyciem
Publicystka „Gazety Wyborczej” wyraziła dość powszechny pogląd, jakoby Polacy przejawiali wiarę, że stać nas na ogromne inwestycje infrastrukturalne na miarę europejską, jaką na pewno jest budowa CPK. I wiarę tę przejawiamy niezależnie od naszych sympatii politycznych, czyli przecina ona w poprzek nasze poparcie dla partii politycznych.
Sondaże na ten temat, przeprowadzone na początku roku mówią jednak coś innego. To prawda, że budowę CPK popiera od 60 procent do nawet 75 procent badanych, zależnie od tego, kto przeprowadzał sondaż. Prawdą jest również, że zwolenników realizacji tej inwestycji znajdziemy wśród sympatyków wszystkich ugrupowań politycznych, co jest zjawiskiem normalnym. Ale prawdą jest również, że większość popierających Koalicję 15 Października nie podziela poglądu, że należy budować CPK. Spośród nich wyłamują się jedynie zwolennicy Trzeciej Drogi. Inwestycję popiera również większość zwolenników PiS oraz Konfederacji. Tak więc twierdzenie, że poparcie dla CPK układa się w poprzek sympatii politycznych jest nadużyciem.
Stać nas na CPK – wszak nie wypadliśmy sroce spod ogona
Owo mityczne ogromne poparcie dla CPK zyska natomiast zupełnie inny wymiar, gdy inwestycję tę zestawimy z innymi dużymi projektami, które głosili ludzie PiS. Otóż w sondażu agencji United Syrveys, wykonanym w dniach 10-11 lutego, padło również pytanie o to, które inwestycje, zaplanowane przez PiS, powinny być kontynuowane przez obecny rząd. Okazało się, że badani CPK umieścili dopiero na trzecim miejscu, bo są sprawy ważniejsze. Najwięcej zwolenników – bo 77,3 proc. – miała budowa elektrowni jądrowych. Na drugim miejscu znalazła się budowa morskiego terminala kontenerowego w Świnoujściu – za tą inwestycją opowiedziało się 70,5 proc. badanych. CPK poparło jedynie 47 proc. badanych. W grę wchodziła także budowa fabryki polskiego auta elektrycznego Izera, którą popiera 38 proc. badanych.
Rzecz jasna wiara w to, że stać nas na tak ogromne inwestycje o wymiarze europejskim jest mocno nacechowane emocjonalnie. Wynika z przeświadczenia, że my – naród polski – nie wyskoczyliśmy przecież sroce spod ogona, więc nie jesteśmy gorsi od innych narodów europejskim. Emocję te zaś mogą wynikać z kolei z faktu, że – jak pisałem niedawno – według prognoz nasza gospodarka będzie należeć do czołówki najszybciej rozwijających się gospodarek w UE.
Mogliśmy też odczuć na własnej skórze, że w porównaniu do najbogatszych krajów, jesteśmy najbogatsi w swojej historii. Nigdy bowiem wcześniej nasz PKB per capita, czyli na głowę, nie stanowił 70 proc. PKB na głowę mieszkańców Włoch, Francji, Anglii, Szwecji lub Holandii.
CPK i inne wielkie projekty to
inwestycje, które uderzą
w realny rozwój państwa na wiele lat
Rozmówca Agnieszki Kublik – politolog prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego – dostrzega jeszcze inną przyczynę wysokiego poparcia dla dużych inwestycji.
– Żyjemy w epoce beztroski spowodowanej ratowaniem współczesnego kapitalizmu masowym dodrukiem pieniędzy po kryzysie 2008-09 roku, do którego doprowadziła ortodoksja rynkowa. Dlatego łatwo o światopogląd magiczny. Mamy mieć CPK, elektrownie atomowe, tysiące czołgów i dziesiątki nowoczesnych samolotów, 300-tysięczną armię i na swoisty deser, zaserwowany przez nostalgików międzywojennej dyktatury w Polsce, Pałac Saski za miliardy złotych – z przekąsem odpowiedział profesor Rafał Chwedoruk.
I natychmiast wylał kubeł zimnej wody na rozpalone głowy przekonanych o tym, że damy radę sprostać tak ogromnym inwestycjom, zaplanowanym przez PiS.
– Kogóż wobec wizji takich cudów nad Wisłą interesuje perspektywa zapaści demograficznej, kryzysu europejskich gospodarek, zbliżającego się konfliktu ekonomicznego Zachodu z Chinami czy transformacji energetycznej. Dopiero pierwsze zwiastuny kryzysu odetną świadomość wyborców od kreowanych przez lobbystów i polityków inwestycji uderzających w realny rozwój państwa na wiele lat – stwierdził gorzko profesor Chwedoruk.
I trudno nie przyznać mu racji. Bo chociaż czujemy się silni i bogaci, to jednak tylko w 70 procentach dorównujemy najbogatszym krajom Europy. I jeszcze jeden „drobiazg”, ale jak znaczący jednak. Otóż na koniec lutego nasz Państwowy Dług Publiczny – jak podaje Ministerstwo Finansów – wyniósł niemal 1,4 biliona złotych. Ale to nie jest całość zobowiązań Polski. Cały obraz naszego zadłużenia daje dopiero łączny dług sektora rządowego i samorządowego liczony metodą UE, czyli tak zwany EDP. Wynosi on aż ponad 1,6 biliona złotych.
Wiadomo zatem, co miał na myśli profesor Chwedoruk, mówiąc o inwestycjach „uderzających w realny rozwój państwa na wiele lat”.
Komentarze
Prześlij komentarz