Dzięki rządom PiS najbogatsze kraje Europy zaczęły nam uciekać. Wbrew propagandzie, jaką uprawiali prezes NBP Adam Glapiński i Jarosław Kaczyński
Wszyscy pamiętamy, jak to prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że tak bardzo pod względem zamożności Polaków gonimy najbogatsze kraje europejskie, że za 10 lat przegonimy Francję. Wtórował mu Jarosław Kaczyński, który z kolei twierdził, że już za kilkanaście lat – jeśli oczywiście PiS będzie przy władzy – Polacy będą należeć do najbogatszych narodów Europy. Rzeczywistość okazała się inna – z badań Eurostatu wynika, że w ubiegłym roku najbogatsze kraje Europy zaczęły nam wręcz uciekać. Przypomnieć należy również, jak to kiedyś Kaczyński obiecał nam, że Budapeszt będzie w Warszawie. I miał szansę spełnić tę obietnicę, bo w tej chwili Węgry są najbiedniejszym krajem UE. Na nasze szczęście PiS już nie rządzi.
Eurostat opublikował wyniki swoich badań, na podstawie których stworzył tak zwaną europejską mapę dobrobytu. Pod uwagę wzięto rzeczywistą konsumpcję prywatną na mieszkańca według standardu siły nabywczej, czyli swego rodzaju sztucznej waluty, która pozwala niwelować różnice w cenach pomiędzy poszczególnymi krajami, dzięki czemu można dokonywać porównań między tymi krajami.
W rankingu zamożności osunęliśmy
się o cztery miejsca.
Wyprzedziła nas nawet Rumunia
Z badań Eurostatu wynika, że w 2023 roku tak zwana konsumpcja prywatna w przeliczeniu na mieszkańca Polski stanowi 86 procent średniej w UE. Nie jest to dobra informacja dla nas, ponieważ oznacza ona, że zaczęliśmy oddalać się pod tym względem od najbogatszych krajów Europy. Rok wcześniej bowiem, czyli w 2022 roku, konsumpcja prywatna w Polsce stanowiła 87 procent średniej unijnej.
Wprawdzie różnica jednego punktu procentowego może wydawać się niewielka, powoduje jednak, że z 14. miejsca w UE w roku 2022 spadliśmy na miejsce 18. w roku 2023, a więc osunęliśmy się o cztery pozycje. Przegoniły nas takie kraje, jak: Rumunia, Słowenia, Portugalia i Hiszpania. Poza tym ten niewielki, ale jednak spadek, musi niepokoić, ponieważ może oznaczać zapoczątkowanie – dzięki rządom PiS – trendu spadkowego, a więc permanentnie powiększający się dystans pomiędzy Polską a najbogatszymi krajami UE.
Dodać jeszcze należy, jak pod względem siły nabywczej na tle innych krajów z grupy dawnych tak zwanych demoludów, wygląda dziś Polska. Otóż w latach 2016-2023 rzeczywista konsumpcja prywatna w Rumuni wzrosła aż o 25 punktów procentowych wobec średniej unijnej, w Bułgarii o 18 punktów procentowych, w Chorwacji o 14, zaś w Polsce tylko o 10 punktów procentowych.
Prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że za dekadę przegonimy Francję
A pamiętamy przecież, jak to w ubiegłym roku prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że tak szybko gonimy najbogatsze kraje UE, że ich plecy wręcz rosną nam w oczach. Zdaniem prezesa zwanego Glapą, w okresie najbliższej dekady dogonimy pod tym względem Francję.
Gawędziarz Glapiński zastrzegł jednak, że nie pod względem ogólnego bogactwa, bo przecież zostaliśmy złupieni podczas wojen, a przez większość powojennych lat przyduszał nas sowiecki but. Będziemy mogli natomiast porównywać się do Francuzów pod względem siły nabywczej naszych dochodów. Tak bardzo pędzimy do przodu, według prezes NBP.
Szef PiS Jarosław Kaczyński wieszczył
sukces tysiąclecia
i obiecywał Budapeszt w Warszawie
Dzielnie mu w tej propagandzie sukcesu rodem z PRL wtórował szef PiS Jarosław Kaczyński, który podczas spotkania ze swymi zwolennikami w Lublinie twierdził wręcz, że za kilkanaście lat będziemy w grupie najbogatszych narodów Europy. Oczywiście pod warunkiem, że przez te kilkanaście lat rządy będzie sprawowało PiS.
– Wyobrażacie sobie państwo? Polska w ciągu kilkunastu lat może dojść do czegoś, czego od 966 roku nie było nigdy. To znaczy do poziomu życia najbogatszych państw w Unii Europejskiej. To będzie sukces tysiąclecia – Jarosław Kaczyński sam wydawał się zachwycony tym, co słyszał ze swoich własnych ust.
Koniecznie też trzeba odnotować, że najbiedniejszym krajem UE okazały się Węgry, gdzie konsumpcja prywatna wyniosła zaledwie 70 procent średniej unijnej. A jest to godne odnotowania, ponieważ Węgry były dla Kaczyńskiego wzorem do naśladowania – kilka lat temu szef PiS przechwalał się, że wkrótce w Warszawie będziemy mieli Budapeszt. I – jak się okazuje – ta jego obietnica miała ogromną szansę się ziścić. Na szczęście nie dopuściliśmy do tego 15 października 2023 roku.
Komentarze
Prześlij komentarz