Antoni Macierewicz niszczył dowody, które mogły podważyć tezę o zamachu smoleńskim. Chciał też pozbyć się wszystkich kopii raportu komisji Millera
Z pozoru absurdalne i pozbawione sensu działania Antoniego Macierewicza i podkomisji smoleńskiej, którą kierował, zaczynają się układać w logiczną całość. Wynika z tego ponury cel, jakim kierował się wiceszef PiS, kierując pracami podkomisji. Co gorsze, Macierewicz miał ogromne szanse, aby ten cel urzeczywistnić, o czym świadczą wyniki badań, opublikowanych w kwietniu przez Fundację Digital Poland. Na szczęście w październiku ubiegłego roku PiS został odsunięty od władzy, czego następstwem była likwidacja podkomisji smoleńskiej i odsunięcie Macierewicza od spraw smoleńskich. Jego plan legł w gruzach, a on sam stał się obiektem zainteresowania prokuratury.
Dziś gościem Renaty Grochal w audycji Bez Uników radiowej Trójki był wiceszef MON Cezary Tomczyk. Polityk poinformował między innymi o dalszych losach doniesień do prokuratury na temat podejrzeń przestępstw, jakich miał dopuścić się Antoni Macierewicz. Jeśli zestawić dzisiejsze informacje o działalności podkomisji smoleńskiej z wcześniejszymi, włos się jeży na głowie.
Antoni Macierewicz niszczył dowody
dotyczące katastrofy smoleńskiej.
Zajęła się nim prokuratura
Prowadząca audycję Bez Uników Renata Grochal zapytała Cezarego Tomczyka o dalsze losy sprawy dotyczące nieprawidłowości, jakich dopuściła się tak zwana podkomisja smoleńska. Organem tym, powołanym i finansowanym przez MON za czasów rządów PiS kierował Antoni Macierewicz.
– Pierwsze z tych zawiadomień skierowaliśmy już do prokuratury, a konkretnie do prokuratora generalnego Adama Bodnara i z tego, co wiem, postępowanie już się rozpoczęło. Zawiadomienie dotyczyło niszczenia przez podkomisję Macierewicza dowodów w postaci dokumentów oraz fragmentów tupolewa, który uległ katastrofie w smoleńsku – powiedział wiceszef MON Cezary Tomczyk.
Pierwsze informacje na ten temat wiceszef MON ujawnił już w lutym bieżącego roku. Wynikało z nich, że już w 2016 roku Prokuratura Krajowa, działająca pod nadzorem Zbigniewa Ziobry, przekazała podkomisji smoleńskiej bardzo ważne dowody materialne, dotyczące katastrofy.
– Dotarliśmy do korespondencji Ziobry z Antonim Macierewiczem oraz Mariuszem Błaszczakiem. W roku 2016 zespół śledczy Prokuratury Krajowej zarządzeniem z dnia 23 czerwca 2016 roku udostępnił elementy i części samolotu Tu-154M, które stanowiły dowody rzeczowe w śledztwie. Przekazał je podkomisji smoleńskiej – mówił w lutym zastępca szefa MON Cezary Tomczyk.
Prokuratura przekazała w sumie 23 elementy Tupolewa, który rozbił się na smoleńskim lotnisku. Nie sporządzono żadnego dokumentu z przekazania fragmentów samolotu, które zostały umieszczone w siedzibie podkomisji. Pięć z tych elementów zostało przekazanych do badań laboratoryjnych.
Najciekawsze jednak jest to, że wszystkie z tych dowodów zostały przez podkomisję zniszczone, a na pisma, w których prokuratura domagała się ich zwrotu, kierownictwo miało po prostu nie odpowiadać. Wówczas to, co się wydarzyło, od biedy można było zrzucić na karb bałaganu w podkomisji, czy braku kompetencji jej członków, jak i samego Macierewicza.
Antoni Macierewicz chciał się pozbyć
wszystkich egzemplarzy
raportu komisji Millera
Dziś wiceminister Tomczyk ujawnił jednak jeszcze jedną informację, która dowodzi, że zniszczenie dowodów nie było przypadkowe. Okazało się mianowicie, że Macierewicz starał się również zniszczyć wszystkie kopie raportu, jaki sporządziła Komisja Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, kierowana przez Jerzego Millera. Komisja ta od kwietnia 2010 roku analizowała przyczyny katastrofy smoleńskiej i – co trzeba podkreślić – nie znalazła żadnych dowodów na to, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu. A taką tezę od 2022 roku lansuje Antoni Macierewicz, twierdząc, że jego podkomisja ma na to dowody, co jest oczywistą mistyfikacją.
– Prawie trzy tygodnie zajęło nam ustalenie miejsca pobytu raportu Jerzego Millera i nie dlatego trwało to tak długo, że nie wiedzieliśmy, gdzie go szukać. Po prostu nie było go tam, gdzie powinien być. Znaleźliśmy ten dokument głęboko ukryty w archiwum Kancelarii Prezesa Ministrów – relacjonował Cezary Tomczyk. – Co więcej, okazało się, że Antoni Macierewicz starał się zniszczyć wszystkie kopie tego raportu po to, aby nikt nigdy już nie dotarł do informacji o rzeczywistych przyczynach katastrofy.
Plan Macierewicza nie wypalił, a miał ogromne szanse, aby się ziścić
Konkluzja z tych zdarzeń jest jedna – w Polsce PiS miała obowiązywać jedynie słuszna narracja o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku. Narracja Macierewicza o zamachu, w który miał być uwikłany również Donald Tusk i jego ekipa. Plan Macierewicza nie wypalił, a miał ogromne szanse, aby się ziścić, a w rezultacie w świadomości społecznej dominowałaby teza o zamachu smoleńskim.
Świadczą o tym wyniki badań, zatytułowanych „Dezinformacja oczami Polaków. 2024”, opublikowanych w kwietniu bieżącego roku przez Fundację Digital Poland. Wynika z nich, iż 29 proc. badanych zgadza się z tezą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Na szczęście większość, bo 54 proc. badanych nie zgadza się z tą tezą, zaś 17 proc. nie ma zdania na ten temat. Najgorsze jednak jet to, że odsetek osób, które popierają tezę o zamachu smoleńskim, rośnie – podobne badanie wykonano trzy lata temu i wtedy tezę o zamachu popierało 26 proc. badanych.
Jest to oczywiście rezultat propagandy, rozsiewającej kłamstwo smoleńskie, jaką uprawiały media PiS i sam Antoni Macierewicz. Była skuteczna, ale szef podkomisji smoleńskiej chciał zapewnić jej absolutny sukces. A więc wszelkie dowody, które mogłyby obalić narrację o zamachu smoleńskim, Antoni Macierewicz postanowił zniszczyć. Postanowił także zniszczyć raport komisji Jerzego Millera, który przeczył jego kłamstwom.
Przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, przy warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg – czytamy w raporcie komisji Millera.
Taki raport mógł zakłócić rozsiewanie kłamstwa smoleńskiego, na czym tak zależało i Macierewiczowi, i Kaczyńskiemu. Aby pozbyć się wszelkich kontrargumentów, Macierewicz dopuścił się przestępstw, jakby w swej naiwności liczył, że państwo PiS będzie trwać wiecznie. Przeliczył się i – miejmy nadzieję – poniesie odpowiedzialność za to, co robił.
Komentarze
Prześlij komentarz