Polacy nie chcą euro, ale mogą spać spokojnie – nie nadajemy się, aby wstąpić do strefy euro. Jeśli Jarosław Kaczyński i jego ludzie z PiS mówią inaczej, to kłamią

            Prawie połowa Polaków uważa, że Polska w ogóle nie powinna wchodzić do strefy euro. Tak wynika z sondażu, przeprowadzonego przez CBOS. Wymiany złotówki na euro nie chcą przede wszystkim wyborcy PiS oraz Konfederacji. Generalnie zdecydowany przeciwnik euro to osoba w wieku 55-64 lata, mieszkaniec małego miasteczka z wykształceniem podstawowym, o dochodzie do 1.999 zł i przede wszystkim rolnik. Te postawy wobec euro wykorzystuje Jarosław Kaczyński, opowiadając swoje brednie o tym, jaka to katastrofa spotka Polaków, gdy nasz kraj wejdzie do strefy euro.

            Generalnie Polacy zawsze byli sceptyczni wobec wejścia do strefy euro. I niewiele się pod tym względem zmieniło, co potwierdza sondaż, przeprowadzony przez CBOS w dniach 20-23 maja bieżącego roku.

Absolutnymi wrogami euro są wyborcy PiS i Konfederacji

            Z sondażu CBOS wynika, że 49 procent badanych uważa, że Polska nigdy nie powinna wstępować do strefy euro. Zaledwie 13 procent badanych wyraziło opinię, że powinniśmy zamienić złotówkę na euro w ciągu najbliższych trzech lat, zaś 22 procent respondentów uznało, że powinno to nastąpić nie później, niż w okresie 10 najbliższych lat. Co dziesiąty badany jest zdania, że powinno dojść do takiej operacji jeszcze później.

            Okazuje się zatem, że 45 procent badanych nie ma nic przeciwko wprowadzeniu w Polsce euro, ale ma różne zdania na temat terminu przeprowadzenie tej operacji. Konkretnej odpowiedzi na temat wprowadzenia euro w Polsce nie udzieliło 6 procent badanych – osoby te wybrały stwierdzenie „trudno powiedzieć”.

            Absolutnymi przeciwnikami wprowadzenia euro w naszym kraju jest 75 procent wyborców PiS i tyle samo wyborców Konfederacji oraz 62 procent osób, które nie zamierzają głosować na żadne ugrupowanie polityczne. Nieco mniej, bo 59 procent przeciwników euro jest w grupie tych badanych, którzy jeszcze nie zdecydowali, jaką partię poprą. Wśród wyborców Trzeciej Drogi euro nie życzy sobie 37 procent badanych, zaś wśród wyborców Lewicy – 34 procent. Najmniej absolutnych przeciwników euro jest wśród wyborców KO – 13 procent.

Wśród wrogów euro przodują też polscy rolnicy i osoby po podstawówce

            Wprowadzenia euro w ciągu trzech najbliższych lat chciałby 1 procent badanych deklarujących poparcie dla PiS i 0 procent wyborców Konfederacji. Zamiany złotówki na euro w tym terminie życzyłoby sobie najwięcej, bo 28 procent, wyborców KO. Tak szybkiej wymiany waluty chciałoby też 25 procent wyborców Lewicy, 7 procent zwolenników Trzeciej Drogi, 6 procent niezdecydowanych i 14 procent nie biorących udziału w wyborach.

            Ale na wprowadzenie euro za 10 lat zgodziłoby się już 10 procent wyborców PiS i 6 procent zwolenników Konfederacji. Jednak najwięcej – bo aż 42 procent – osób popierających dziesięcioletni okres oczekiwania na euro jest wśród wyborców KO. Nieco mnie takich osób jest wśród zwolenników Trzeciej Drogi (37 procent) i Lewicy (31 procent). Wprowadzenie euro w ciągu dekady poparłoby 19 procent niezdecydowanych i 9 procent nie biorących udziału w wyborach.

            Później niż za 10 lat powinniśmy przyjąć euro według 12 procent wyborców PiS i 18 procent zwolenników Konfederacji. Tak odległego, czy raczej nieokreślonego terminy przyjęcia euro oczekuje 9 procent wyborców KO, 18 procent wyborców Trzeciej Drogi i 5 procent – Lewicy. Podobnie uważa 11 procent niezdecydowanych i 4 procent niezamierzających głosować.

            Warto zwrócić uwagę, że im bardziej oddala się termin wprowadzenia euro tym większe poparcie dla tej waluty w Polsce wyrażają jej najwięksi przeciwnicy – mam tutaj na myśli PiS i Konfederację. Natomiast najgorętsi entuzjaści euro tracą zainteresowanie wprowadzeniem tej waluty w Polsce, jeśli miałoby to nastąpić w bliżej nieokreślonej przyszłości. W tym przypadku chodzi mi o KO i Lewicę.

            Z sondażu też wynikają interesujące wnioski dotyczące tego, kim są absolutni przeciwnicy wprowadzenia euro w Polsce pod względem cech demograficznych. Okazuje się, że są to najczęściej rolnicy (81 procent), osoby z wykształceniem podstawowym (68 procent), osoby z dochodem do 1.999 zł netto miesięcznie (62 procent), mieszkańcy miast o populacji poniżej 20 tys. (61 proc) oraz osoby w wieku 55-64 lata (54 procent).

Jarosław Kaczyński cynicznie wykorzystuje nastroje Polaków. I kłamie

            Trzeba podkreślić, że takie postawy Polaków wobec wejścia naszego kraju do strefy euro cynicznie wykorzystuje Jarosław Kaczyński twierdząc, że Donald Tusk u władzy oznacza, że złotówka natychmiast zostanie wymieniona na euro. A operacja taka zakończy się – według Kaczyńskiego – wielką grabieżą Polaków, jakiej dokonają przede wszystkim Niemcy. Zostanie zatem zatrzymany, a nawet cofnięty, proces wielkiego bogacenia się Polaków, zapoczątkowany oczywiście podczas rządów PiS. To tylko niektóre z bredni, jakie wciskał i wciska Polakom Jarosław Kaczyński.

            Kaczyński jednak zawsze zapomina dodać, że jednak euro nie zostanie w Polsce wprowadzone, ponieważ nasz kraj nie spełnia pewnych warunków, jakie powinien spełnić, chcąc wejść do strefy euro. Jasno to zakomunikował w połowie maja minister finansów Andrzej Domański przypominając, że nasza gospodarka nie może przyjąć euro, ponieważ nie spełnia tak zwanych kryteriów konwergencji.

Dużo wody upłynie w Wiśle zanim wstąpimy do strefy euro

            O kryteriach konwergencji mówi artykuł 140 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Wymienione są cztery kryteria. Pierwsze z nich to stabilne ceny. Stopa inflacji w państwie aspirującym do strefy euro może co najwyżej o 1,5 punktu procentowego przekroczyć inflację trzech najstabilniejszych pod tym względem państw członkowskich.

            Drugie kryterium konwergencji to długotrwała równowaga finansów publicznych. Państwo zainteresowane wstąpieniem do strefy euro nie może być objęte procedurą nadmiernego deficytu. Przypomnę, że Polska jest zagrożona wszczęciem takiej procedury, ponieważ nasz deficyt – dzięki rządom PiS – lada moment przekroczy punkt krytyczny.

            Kolejne kryterium to stabilny kurs walutowy. Państwo pragnące przyjąć euro musi co najmniej dwa lata uczestniczyć w tak zwanym mechanizmie kursowym, w skrócie – w ERM II. W tym czasie waluta tego państwa, w naszym przypadku złoty, nie może wykazywać silnych wahań względem centralnego kursu ERM II, a jej dwustronny centralny kurs nie może być obniżany względem euro. Mechanizm ten ma wykazać, czy nasza gospodarka może funkcjonować sprawnie bez stosowania nadmiernych wahań kursów walutowych.

            Czwarte kryterium to stabilne długoterminowe stopy procentowe. W państwie aspirującym do strefy euro mogą one najwyżej o 2 punkty procentowe przekraczać stopy trzech najstabilniejszych pod względem cen państw członkowskich UE.

            Kryteria te jasno wskazują, że jeszcze dużo wody musi upłynąć w Wiśle, zanim będziemy mogli pomyśleć o wszczęciu procedury przyjmowania nas do strefy euro. A sama procedura też musi swoje potrwać.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne