Jarosław Kaczyński zamienił Polskę w państwo mafijne. Powinien za to zostać ponieść karę razem ze swoimi ludźmi, a PiS powinien ulec delegalizacji
Wbrew oczywistym faktom, Jarosław Kaczyński oświadczył, że Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który uciekł do Białorusi i tam poprosił o azyl polityczny, był związany z obecną władzą, czyli Koalicją 15 Października. Oczywiście kłamał, bo Kaczyński zawsze kłamie, jako że jest to człowiek wyzuty z jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności, nie uznający norm nie tylko społecznych, ale i prawnych. Z wywiadu z Robertem Krasowskim, autorem książki „Klucz do Kaczyńskiego” wynika, że to żaden patriota, a człowiek, który państwo, nawet jeżeli jest to państwo polskie, ma za nic, a liczą się dla niego jego własne egoistyczne i narcystyczne cele. Wiele spostrzeżeń Krasowskiego jest trafnych, ale kilka jego strzałów trafia, moim zdaniem, w płot.
Jarosław Kaczyński wcale mnie dziś nie zaskoczył, gdy cynicznie oświadczył, że zbiegły do Białorusi sędzia Tomasz Szmydt był związany z obecną władzą. Wiedziałem bowiem, że ten człowiek – jak w każdej innej sprawie – tak i w tej nie ma nic do powiedzenia, a jedyne, co można od niego usłyszeć, to kłamstwa, oszczerstwa, oskarżenia i groźne pokrzykiwania, którymi zawsze zagłuszał swoją miałkość intelektualną i brak konstruktywnych pomysłów. Potwierdzenie takiej oceny Kaczyńskiego znalazłem w wywiadzie z Robertem Krasowskim, autorem książki „Klucz do Kaczyńskiego.
Kłamstwo Jarosława Kaczyńskiego wiele o nim mówi, jako człowieku
Zacznijmy jednak od istoty oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego na temat Tomasza Szmydta, sędziego WSA w Warszawie, który zbiegł do Białorusi i tam poprosił o ochronę i azyl polityczny. Kaczyński powiedział mianowicie, że zbieg, podejrzewany też o szpiegostwo na rzecz Rosji, był związany z obecną władzą, czyli Koalicją 15 Października. Kłamał oczywiście.
Tomasz Szmydt bowiem był człowiekiem ziobrysty Łukasza Piebiaka, który rozkręcił tak zwaną aferę hejterską, ujawnioną przez media w 2019 roku. Oczywiście jako człowiek Piebiaka, był zaangażowany w proceder oczerniania w sieci sędziów, którzy nie zgadzali się z tak zwaną reformą wymiaru sprawiedliwości, przeprowadzaną przez Zbigniewa Ziobrę. Piebiak był wtedy jednym z zastępców Ziobry i właśnie w Ministerstwie Sprawiedliwości pod jego okiem działał sztab hejterskiej szajki.
Tomasz Szmydt pełnił wówczas funkcję dyrektora Biura Prawnego Krajowej Rady Sądownictwa. Przypomnę, że KRS była już po deformie Ziobry, a więc Szmydt działał już w neoKRS. To mówi jasno, z kim był związany człowiek, który sprawował dość eksponowaną funkcję w strukturach stworzonych przez Ziobrę.
Fakty jednak nie przeszkadzają – jak widać – Kaczyńskiemu w bezczelnych kłamstwach. To dużo mówi o nim jako o człowieku. Człowieku pełnym pogardy dla norm społecznych, dla ludzi, których okłamuje, patrząc im prosto w oczy, a więc człowieku do cna zepsutego.
Robert Krasowski nobilituje
Kaczyńskiego, opisując jego podłości,
jako metodę walki
politycznej
Wiele wad wytyka Kaczyńskiemu dziennikarz Robert Krasowski, autor książki „Klucz do Kaczyńskiego”, rozmowę z którym – przeprowadzoną przez Sebastiana Łupaka – opublikowała „Wirtualna Polska”. Według Krasowskiego, Kaczyński konfliktu używa jako metody walki politycznej i metodę tę opanował do perfekcji.
– Zwykle w polityce napięcie jest kontrolowane. Tymczasem Jarosław Kaczyński uderza bez umiaru i nigdy nie ma przy nim momentu spokoju. Jest przy tym zimny i wyrachowany. Uderza non stop, bo zaskoczony musi być nie tylko jego przeciwnik, ale też jego partia i jego wyborcy – przekonuje Robert Krasowski. – Kaczyński od 30 lat działa przez wojnę i igrzyska, czyli niekończący się polityczny cyrk. Wysuwa mnóstwo oskarżeń, na przykład nazywa ludzi zdrajcami i obcymi agentami. Zapowiada wielkie krucjaty, straszy groźnymi czynami.
Krasowski w jednym ma tutaj rację – Kaczyński rzeczywiście tak działa. Ale myli się twierdząc, że jest to jego metoda walki politycznej. Po prostu opisuje człowieka o osobowości psycho i socjopatycznej, gardzącego ludźmi, normami społecznymi i prawnymi. To charakterystyka człowieka, który za nic ma państwo, nawet jeśli jest to państwo polskie, i za nic ma obywateli tego państwa. To charakterystyka człowieka, który zrobi wszystko, aby zrealizować swoje prywatne, egoistyczne i narcystyczne cele. Wszystko, czyli wypowie każde kłamstwo i uczyni każdą podłość.
Kaczyński miotał państwem z
bezczelnością i megalomanią.
Nie stworzył nic konstruktywnego
Oczywiście mógł zaskakiwać wszystkich wokół swoim sposobem działania, swoim sianiem konfliktów, swoimi podłościami i oszczerstwami, których wcześniej nie znały salony elit politycznych. Był jak Edek z dramatu „Tango” Sławomira Mrożka. To właśnie przez ekscesy Kaczyńskiego tak nisko spadły standardy życia politycznego w Polsce. Ale i przez te właśnie ekscesy Kaczyński niewiele osiągnął i najprawdopodobniej jego postać albo zniknie w odmętach dziejów, albo będzie wspominana z odrazą.
Kaczyński niewiele osiągnął, ponieważ jedyne, w czym jest dobry, to mamienie swoich wyborców tym, że wszystko, co robi, robi dla Polski i dla Polaków. Tymczasem to tylko słowa i deklaracje.
– Ale jaką misję w czasie ostatnich rządów zrealizował Kaczyński? – retorycznie pyta Robert Krasowski. – Poszedł na wieloletnie starcie z Brukselą i przegrał. Aż w końcu podkulił ogon pod siebie, zgodził się na wiele rzeczy, a nawet nie potrafił ostatecznie wyrwać należnych pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Teatralnie walczył z Niemcami o reparacje, a tymczasem nawet nie zgłosił o nie wniosku. Tak było w każdej sprawie. Kaczyński nie miał żadnego wielkiego celu, miotał państwem bez istotnego pożytku. Za to z wielką bezczelnością i megalomanią.
Za to Kaczyński miał swoje bardzo niskie, egoistyczne i narcystyczne cele. Sprowadzały się one – zdaniem Krasowskiego – do pragnienia, aby być wiecznym szefem partii. To, według Krasowskiego dowodzi, że nie pragnął władzy nad państwem. I tu się z autorem książki o Kaczyńskim nie zgadzam. Bo po co stworzył mafijną wręcz strukturę, podległą partii, która sparaliżowała i wręcz sprywatyzowała państwo? Krasowski twierdzi, że to tylko po to, aby utrzymać władzę w partii. Dlatego pozwalał, aby jego ludzie kradli i budowali swoje fortuny, żerując na sprywatyzowanym państwie, żerując na obywatelach tego państwa, bo przecież składaliśmy się na to wszyscy.
– To był kolejny element strategii utrzymania władzy nad partią. Kaczyński dał jej wielkie, niespotykane wcześniej łupy. To byłą transakcja: nie podskakuj, nie buntuj się, będziesz zbijał fortunę. Partia dostała przyzwolenie, aby brać wszystko. Przy czym Kaczyński pozwolił tak nagiąć reguły, że nie byłą to nawet korupcja. Brali wszystko legalnie. On i jego ludzie działali w ramach systemu liberalnej demokracji. Może w szarej strefie, ale nie mieli ambicji zmiany systemu – twierdzi Robert Krasowski.
Za stworzenie państwa mafijnego
Kaczyński i jego ferajna
powinni być ukarani. A PiS zdelegalizowany
Naprawdę działali legalnie, panie Krasowski? Mafijne struktury, które opanowały państwo, to jest według autora książki o Kaczyńskim działalność legalna! I nie było korupcji żadnej! Krasowski chyba – delikatnie rzecz ujmując – pojechał po bandzie. Zwłaszcza twierdząc, że wszystko działo się „w ramach systemu demokracji liberalnej”. Jakby nie wiedział, że demokracja liberalna nie toleruje takiej działalności i na pewno nie uznaje jej za legalną. A jeśli zdarza się mafijna działalność, demokracja liberalna ją niszczy, a jeśli nie niszczy, to na pewno demokracją liberalną nie jest. Na dodatek Krasowski przekonuje, że Kaczyński i PiS nie budowali dyktatury.
– Państwo stawało się coraz słabsze, bezzębne, wydrążone i dziurawe. W prawdziwych dyktaturach jest odwrotnie, państwo nabiera siły, działa stanowczo, stawia sobie trudne cele: złe, ale ambitne. No i druga sprawa, dyktatura wymaga ludzi o mocnym charakterze, zwłaszcza w chwili tworzenia się. Autorytaryzm musi być budowany przez ambitnych ludzi. A Kaczyński obsadził Polskę ludźmi małymi – przekonuje Robert Krasowski.
I tu autor książki o Kaczyńskim również się myli. Bo Kaczyński chciał rządzić tylko partią z tego powodu, że to była prawdziwa władza w kraju, w którym wszystko zależało od niego. Próbował – i częściowo mu się to udało – zbudować system na wzór PRL, bo taki jedynie znał, a był zbyt słaby intelektualnie, aby wymyślić inny. Przecież w PRL premier, przewodniczący rady państwa, czy sejm nie miały żadnego znaczenia. Rzeczywistą władzę sprawował I sekretarz KC PZPR – to on decydował o wszystkich sprawach, które dotyczyły państwa i obywateli.
Kaczyński jednak jest człowiekiem, który nic nie potrafi stworzyć, więc wyszła mu wręcz karykatura PRL, którą jego ludzie – na pewno mali, ale i nie pozbawieni ambicji, jak twierdzi Krasowski – zamienili w państwo mafijne. To, co było za czasów rządów PiS, na pewno nie było demokracją liberalną, jak próbuje przekonywać Krasowski.
Za stworzenie państwa mafijnego Kaczyński oraz jego ludzie powinni oczywiście zostać ukarani – i to dotkliwie. Zaś ten jego PiS zasłużył sobie na nic innego, jak delegalizację. Aby nikomu już nie przyszło do głowy, aby powtórzyć skok Kaczyńskiego na państwo polskie.
Komentarze
Prześlij komentarz