Jarosław Kaczyński i jego PiS stworzyli system państwa-zombi. Zainfekowali państwo wirusem, z którym musi zmagać się nowy rząd Donalda Tuska

            PiS stworzył państwo-zombi i zostawił je w spadku Koalicji 15 Października. System państwa-zombi niszczy jedną z podstaw państwa demokratycznego, tworząc atrapę z prawa wyborczego. Chociaż PiS przegrało wybory parlamentarne w październiku ubiegłego roku, to stworzony przez ferajnę Kaczyńskiego system zombi w pewnym sensie odbiera zwycięskiej Koalicji 15 Października prawo i możliwość realizowania polityki, zapowiadanej w kampanii wyborczej. Rząd Donalda Tuska ewidentnie zmaga się z zabetonowanym systemem państwa-zombi, zbudowanego przez PiS i ma niezwykle trudne zadanie do wykonania. Przejawem działania państwa-zombi jest sprawa Daniela Obajtka, który ewidentnie lekceważy sejmową komisję śledczą i gra na nosie służbom mundurowym.

            Istotę i działanie państwa-zombi tłumaczy w w weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej” dyplomata, hungarysta, specjalista do spraw Europy Środkowej i Bałkanów Leszek Hensel. Swoje przemyślenia na ten temat zawarł w eseju „Rząd nie rządzi, rządzą zombi”.

Państwo-zombi zbudował Jarosław Kaczyński i ludzie PiS

            Leszek Hensel widzi w Europie dwa państwa-zombi – jedno z nich działa w najlepsze i nieźle się ma, to Węgry. Drugie to Polska, o tyle inne od Węgier, że zwyciężyły w nim formacje prodemokratyczne i prozachodnie. Ale to w Polsce widać chyba najlepiej, jak po utracie władzy przez ultraprawicowych populistów działa państwo-zombi, zbudowane przez PiS.

            System zombi – według Leszka Hensela – prowadzi do kryzysu demokracji przedstawicielskiej, bo z prawa wyborczego tworzy rzecz bez znaczenia dla funkcjonowania państwa.

Zombi uzależnieni od środowisk, które powołały ich na określone stanowisko, blokują działania nowego rządu. W ten sposób podstawa demokracji, czynne i bierne prawo wyborcze, staje się martwym zapisem konstytucji, bo państwem nie rządzi wyłoniony w wyborach rząd, ale nieodpowiadające przed nikim, poza swoim kapłanem stwórcą, zombi – pisze Leszek Hensel w swoim eseju.

            Nietrudno chyba się domyśleć, kogo autor tekstu ma na myśli, pisząc o kapłanie stwórcy. W przypadku Polski kapłan ten urzęduje na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, zaś jego nazwisko brzmi Jarosław Kaczyński. Postać niezwykle groteskowa, ale ważna dla kilku milionów Polaków. Jak postać tego pokroju była w stanie zbudować system państwa-zombi – oto jest pytanie.

Władzy raz zdobytej, nie oddamy – mówił szef PiS.
Dziś wiemy, co miał na myśli

            Odpowiedź na nie nie jest trudna, podobnie jak najprawdopodobniej nie jest trudno stworzyć taki system, zwłaszcza że miało się pod ręką wzór w postaci państwa-zombi, stworzonego wcześniej na Węgrzech przez Victora Orbana. Wystarczy po prostu wykazywać się odpowiednią ilością złej woli i złych zamiarów wobec państwa i jego obywateli, aby tymże obywatelom to państwo ukraść i zawłaszczyć. No i mieć ambicje dyktatorskie, jakich Kaczyńskiemu nie brakuje.

System państwa-zombi to także zabezpieczenie na przyszłość. Wszak wszyscy pamiętamy znamienne słowa Kaczyńskiego, które mniej więcej brzmiały tak – raz zdobytej władzy już nie oddamy. Teraz już wiemy, co szef PiS miał na myśli.

System prawny i mianowani w jego ramach funkcjonariusze mają sprawiać, że raz zdobyta władza zostanie zachowana niezależnie od procesu wyborczego. Mimo zmiany rządu faktyczny ośrodek władzy będzie znajdował się w siedzibie partii, która taki porządek stworzyła – tłumaczy Leszek Hensel. – Będzie ona odgrywała rolę swoistego kapłana, który powołuje do życia zombi i dla którego on działa. Państwo-zombi, zachowujące pozory demokracji – bo funkcjonuje zgodnie z porządkiem prawnym – de facto jest zniewolone przez partyjnego kapłana.

            Autor eseju podkreśla, że walka z państwem zombi jest niezwykle trudna, a skala trudności przekracza nawet przejście od systemu totalitarnego do demokracji, „bo jest ono zbudowane na gruncie quasi-demokratycznym, quasi-konstytucyjnym”. Zaś zmiany w państwie zostały przeprowadzone z wykorzystaniem systemu parlamentarnego, co stwarza pozory praworządności.

            Leszek Hensel wystawił prawidłową – moim zdaniem – diagnozę choroby, jaka toczy nasze państwo. Jest to choroba wywołana przez wirus-zombi, jakim Kaczyński i PiS świadomie infekowali Polskę podczas minionych ośmiu lat.

Były prezes Orlenu Daniel Obajtek pod ochroną zombi PiS

            Na szczęście 15 października 2023 roku prodemokratyczna i prozachodnia część społeczeństwa zmobilizowała się i odbiła władzę z rąk PiS, przekazując ją w ręce polityków Koalicji 15 Października. Nowy rząd, rząd Donalda Tuska, przystąpił do odbudowy państwa demokratycznego i rozliczeń poprzedniej władzy tak, jak oczekują tego wyborcy i – podejrzewam – nie tylko wyborcy. Ale jest to niezwykle trudne zadanie, z czego powinniśmy zdawać sobie sprawę, próbując rozliczać nowy rząd z postępu zmian, jakie zainicjował i które wprowadza.

            Przykładem działania państwa-zombi jest dzisiejszy przypadek byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka. Człowiek ten nie stawił się na posiedzenie sejmowej komisji śledczej, przed którą został wezwany w charakterze świadka. Z doniesień medialnych wynika, że był poszukiwany przez policję, ale nie udało się go znaleźć, pomimo tego, że pojawia się w różnych miejscach Podkarpacia, gdzie prowadzi kampanię wyborczą. Nawet udzielił wywiadu telewizji Polsat. I policja była bezradna

            Jestem przekonany, że gdyby chodziło o zwykłego obywatela, zostałby on natychmiast odnaleziony i doprowadzony przed komisję. Ale chodziło o ważnego funkcjonariusza PiS, istotnego dla Kaczyńskiego – kapłana państwa-zombi. Nic więc dziwnego, że na rzecz ochrony Daniela Obajtka zadziałali zombi, umiejscowieni w strukturach aparatu ścigania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne