Polski rolnik wie, gdzie stoją konfitury. Dlatego protestuje, blokuje drogi i leje gnojowicę, nie bacząc, że kłopoty ściągnęła na niego polityka PiS
Dziś wciąż trwają protesty rolników – odbywa się w całej Polsce strajk generalny połączony z blokadami dróg i „najazdami gwiaździstymi” na miasta wojewódzkie. Rolnicy protestują głównie przeciwko Zielonemu Ładowi oraz produktom rolnym z Ukrainy, które dostają się na polski rynek. Premier Donald Tusk zaapelował do rolników, aby dokładnie przyjrzeli się tym, którzy ich podpuszczają do protestów, bo to oni odpowiadają za ich problemy. Zaś niemiecki dziennik zauważa, że jakimś dziwnym trafem nie ma żadnych rolniczych blokad na granicy polsko-rosyjskiej, czyli z obwodem królewieckim na północy Polski.
Według Polaków za problemy rolników najbardziej odpowiedzialni są Zielony Ład, Komisja Europejska i unijni urzędnicy i – w nieco mniejszym stopniu – rząd PiS pod kierownictwem Mateusza Morawieckiego. Dużą odpowiedzialnością obarczana jest Rosja i jej agresja na Ukrainę. Takie wnioski wynikają z sondażu United Surveys.
Donald Tusk apeluje: otwórzcie szeroko
oczy, zobaczcie,
kto was podpuszcza
Dziś mamy kumulację, jeśli chodzi o protesty rolników, którzy ogłosili 20 marca dniem strajku generalnego i zaplanowali ponad 500 blokad na drogach oraz „najazd gwiaździsty” na miasta wojewódzkie. O co chodzi rolnikom? Domagają się odwołania Zielonego Ładu zlikwidowania niekontrolowanego napływu żywności z ogarniętej wojną Ukrainy – zwłaszcza pszenicy, ale także innych produktów. Ich zdaniem ukraińskie produkty rolne powodują, że produkcja polskich rolników staje się nieopłacalna, a oliwy do ognia dolewają zapisy zawarte w Europejskim Zielonym Ładzie.
Na wczorajszej konferencji prasowej do rolników zaapelował premier Donald Tusk, aby otworzyli oczy i dostrzegli kto i dlaczego ich podpuszcza do protestów i blokad.
– Nie Tusk, ten wykpiwany „król Europy”, tylko Morawiecki wyraził zgodę na bezwarunkowe zliberalizowanie handlu z Ukrainą, co stało się powodem tych problemów. Nie mówię tego, aby zwalać winę na urzędników poprzedniej ekipy, bo to oczywiste, że oni najwięcej nabroili, ale żeby dotarło w końcu do tych, którzy dziś podsycają te protesty, że my to, co oni zepsuli, naprawdę odwracamy. To nie jest łatwy proces i dużo udało się osiągnąć. Mam wrażenie, że niektórzy organizatorzy protestów tym bardziej są wściekli, im więcej udało nam się załatwić – powiedział premier Donald Tusk i zaapelował: – Otwórzcie szeroko oczy, zobaczcie, kto was podpuszcza. My robimy wszystko, aby wam ulżyć, a niektórzy robią wszystko, aby was użyć przeciwko mnie i mojemu rządowi.
Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, kogo miał na myśli Tusk w ostatnim przytoczonym zdaniu jego wypowiedzi. Chodzi oczywiście o ludzi PiS, którym marzy się pogrążenie kraju w chaosie, aby tym łatwiej odzyskać utraconą władzę.
Za problemy rolników odpowiada Zielony
Ład,
rząd PiS Morawieckiego i Rosja
Z przytoczonego sondażu wynika, że największą odpowiedzialnością za problemy rolników Polacy obarczają Zielony Ład, Komisję Europejską oraz unijnych urzędników – tak uważa 50,1 procent badanych. Trzeba jednak pamiętać, że nad Zielonym Ładem pracował i jego zapisy promował komisarz unijny do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski z PiS, który twierdził, że Zielony Ład jest całkowicie zgodny z polityką rolną PiS. Zapisy Zielonego Ładu zostały ogłoszone już w 2019 roku i – zgodnie z tym, co powiedział Donald Tusk – premier rządu PiS Mateusz Morawiecki nie protestował. Nie protestował także Kaczyński, ani ktokolwiek inny z jego ferajny, i nie protestowali również rolnicy.
Nic dziwnego zatem, że wielu badanych, bo aż 48 proc. wskazało na rząd Mateusza Morawieckiego, jako odpowiedzialnego za problemy rolników. Dodać należy, że różnica między pierwszą pozycją w tym rankingu winnych a drugą, mieści się w granicach błędu statystycznego, który dla tego typu opracowań wynosi 3 punkty procentowe. Równie dobrze zatem najbardziej winnym za problemy rolników może okazać się rząd Morawieckiego.
Kolejny winny za problemy rolników według badanych to Rosja i jej agresja na Ukrainę. Już sama wojna spowodowała w Polsce perturbacje na rynku zbóż, bo rząd PiS nie potrafił zatrzymać niekontrolowanego importu ukraińskiego zboża, które miało przejechać przez nasz kraj tranzytem, ale jakimś dziwnym trafem pozostało w Polsce. Rząd PiS oskarżał firmy, które sprowadzały zboże z Ukrainy, ale nigdy nie ujawnił publicznie listy tych firm. A – jak wskazywali niektórzy publicyści – znajdowały się na tej liście firmy ludzi związanych z PiS.
Dlaczego polscy rolnicy nie blokują granicy z Rosją?
I jeszcze o wpływie Rosji na problemy rolników. Jak dowiadujemy się z portalu Farmer.pl, w tym roku udział Rosji w światowym eksporcie pszenicy osiągnie apogeum i urośnie do 30 proc. Dodajmy, że Rosja – aby zdestabilizować sytuację na światowych rynkach rolnych – sprzedaje swoją pszenicę po zaniżonych cenach i stąd niskie ceny tego zboża. Nie wiem zatem, czy całkowite wstrzymanie importu zboża z Ukrainy wpłynie na to, że ceny zboża wzrosną. Raczej nie sądzę.
Ciekawą uwagę w swoim artykule na temat protestów polskich rolników zamieścił niemiecki „Die Tageszeitung”. Otóż autor artykułu zdziwił się, że rolnicy blokują przejścia na granicy z Ukrainą, a nie ma żadnych blokad na granicy z obwodem królewieckim, gdzie z kolei do Polski i UE wjeżdżają rosyjskie produkty rolne, w tym pszenica.
Gdy przyjrzymy się liczbom, przytaczanym przez cytowany już portal Farmer.pl wszystko staje się jasne. Otóż okazuje się, że polski eksport rolny i żywnościowy do Rosji w 2023 roku miał wartość 606 mln euro, zaś import produktów rolnych z Rosji do Polski – tylko 160 mln euro. Podobnie kształtowały się proporcje wymiany handlowej z Ukrainą. Dlatego rolnicy nie blokują granic z Rosją na północy Polski i z Białorusią. Nie będą przecież zarzynać kury znoszącej im złote jaja.
W wymianie handlowej z Ukrainą również mamy nadwyżkę, która wynosi 7,2 mld euro. Ale w wymianie produktów rolnych wynik jest deficytowy i wynosi -655 mln euro. Bilans ten jest oczywiście niekorzystny dla polskich rolników.
Zielony Ład nie przypadł do gustu polskim rolnikom. Za dużo zachodu
Zastanówmy się też przez chwilę nad Zielonym Ładem, a konkretnie nad tym, co on zawiera. Ogólnie rzecz biorąc Zielony Ład ma zapewnić osiągnięcie neutralności klimatycznej w Europie do 2050 roku. Komisja określiła w dokumencie 10 priorytetów, których realizacja ma pomóc osiągnąć wspomniany główny cel. Wśród tych 10 priorytetów tylko jeden dotyczy rolnictwa. Zakłada on produkcję zdrowej żywności oraz prowadzenie gospodarki rolnej według zasad zrównoważonego rolnictwa.
Produkcja zdrowej żywności ma polegać przede wszystkim na znacznym ograniczeniu stosowania przez rolników nawozów oraz pestycydów. Zaś zrównoważone rolnictwo polega – najogólniej rzecz biorąc – na wdrożeniu takiego systemu gospodarowania, który będzie wykorzystywał zasoby przyrody w sposób nie wpływający negatywnie na środowisko, nie powodujący w nim nieodwracalnych zniszczeń.
Rolnicy musieliby zatem liczyć się z zupełnym przeorganizowaniem – nie od razu oczywiście lecz stopniowo – sposobu gospodarowania. Tak, aby był on przyjazny dla środowiska. Wymaga to zmian w sposobie myślenia, a – jak wiadomo – polski rolnik jest konserwatywny i zmian, które zmieniają jego styl życia i pracy, bardzo nie lubi. Wprawdzie, jak podkreślał komisarz do spraw rolnictwa UE Janusz Wojciechowski z PiS, Zielony Ład nie jest obowiązkowy i polski rolnik wcale nie musi wdrażać jego zapisów. Ale w takim przypadku musiałby zrezygnować z dopłat unijnych.
I jak tu się nie wkurzyć, nie protestować i nie blokować dróg? Polski rolnik wie, gdzie stoją konfitury przecież.
Komentarze
Prześlij komentarz