PiS się skończył, podobnie jak wódz Jarosław Kaczyński. Zwyciężyła wiara w wiedzę, doświadczenie, umiejętności i kompetencje
Jedną z cech populizmu, którego nieodrodnym dzieckiem jest PiS, jest wmawianie obywatelom, że wcale nie muszą być odpowiednio wykształceni, ani posiadać odpowiedniej wiedzy, aby pełnić ważne funkcje publiczne, kierować instytucjami lub wielkimi firmami. Wystarczy dostępna każdemu przecież mądrość ludu, aby to robić. A jeśli ktoś myśli inaczej, tworzy sztuczne bariery, aby zwykłych ludzi nie dopuścić do konfitur, należnych z tytułu sprawowania władzy. Tworzy kasty uprzywilejowanych, do których tak zwany lud nie ma dostępu. Bo dla populistów typu Jarosław Kaczyński wszystko jest proste, a więc wystarczy prosty i nieskomplikowany umysł, aby poradzić sobie z każdą dziedziną, zarządzaniem wielką korporacją, a nawet dużym państwem.
Jeszcze raz wracam do wywiadu z socjologiem i politologiem profesorem Radosławem Markowskim, który ukazał się tydzień temu w weekendowym wydaniu „Gazety Wyborczej”. Wracam do niego, ponieważ profesor Markowski bardzo celnie – moim zdaniem – scharakteryzował nie tylko PiS, ale i elektorat tej partii.
PiS wynosi w górę lud i daje mu
jednego wodza.
Tylko Jarosław Kaczyński wie, czego lud potrzebuje
Według profesora Radosława Markowskiego PiS, jak każde zresztą ugrupowanie populistyczne, stworzył system społeczno-gospodarczy, którego cechą jest amerytokracja, czyli brak wiedzy, wykształcenia i związanych z nimi kompetencji do wykonywania ważnych ze społecznego punktu widzenia ról.
– Kreuje się państwo, ład społeczno-gospodarczy, na podstawie doboru osobników, którzy merytorycznie nie są sprawni, intelektualnie też, przynajmniej na poziomach, na które zostali wyniesieni – twierdzi profesor Radosław Markowski. – To samo dzieje się w innych autokratyczno-populistycznych państwach. Odwołują się do mitycznej woli i mądrości ludu, mądrości polegającej na rozumieniu spraw skomplikowanych. Jednak najważniejsze w tym autorytarnym populizmie jest to, że zawsze jest jakiś wódz. I on jedyny – tak przekonuje – ma tę zdolność, że potrafi słuchać swojego ludu, identyfikować jego potrzeby i je zaspokajać.
Jeśli przyjrzeć się uważnie polskiej, na szczęście już minionej, rzeczywistości, to trudno zaprzeczyć, że profesor Markowski ma rację. Każdy bowiem może przytoczyć przypadki niespodziewanych karier ludzi, którzy do tej pory niczym się nie wyróżniali z tłumu. Weźmy chociaż niespodziewany awans wójta Pcimia na stanowisko prezesa największej polskiej spółki paliwowej. Wystarczyło, że Daniela Obajtka namaścił sam szef PiS Jarosław Kaczyński, nazywając go człowiekiem o nadprzyrodzonych wręcz kompetencjach.
Świat według PiS, to świat
prymitywny i prosty.
Tak się zaczyna droga dla autorytaryzmu
Profesor Markowski wyróżnia jeszcze jedno zjawisko, związane z autokracją i populizmem. Nazywa je simplycyzmem, czyli uproszczeniem nie tylko języka, jakim posługują się populiści, ale i maksymalnym uproszczeniem rzeczywistości.
– PiS dokładnie realizuje ten schemat hasłami: „Wybierzcie nas, a my pyk, pyk, wszystko zrobimy od ręki”, „Nasz wrak leży na ruskiej ziemi, a jak dojdziemy do władzy, to pyk, pyk, pyk i samolot wróci do Polski” – tłumaczy profesor Markowski.
Rozmówca „GW” przytacza słowa filozofa Ralfa Dahrendorfa, który twierdził, że świat jest bardzo złożony i skomplikowany. Jeśli zatem przyjdzie ktoś, kto mówi, że wszystko jest proste i da się załatwić jednym jednym skinieniem ręki, wystarczy tylko chcieć, wówczas zaczyna się droga do autorytaryzmu.
Trudno lepiej scharakteryzować PiS i jego elity. To przecież ludzie Kaczyńskiego budowali elektrownię w Ostrołęce, spawali stępkę promu, przekopali Mierzeję Wiślaną, uwalali kolejne programy mieszkaniowe itp. To ludzie PiS wreszcie nawet teraz, po utracie władzy, pokrzykują, co trzeba zrobić, aby uporać się z protestami rolników. Zachowują się jak Donald Trump, który z przekonaniem twierdzi, że jak tylko zostanie prezydentem, to jednego dnia zakończy wojnę w Ukrainie. Taki właśnie jest PiS.
Trzy grupy wyborców PiS
Profesor Markowski scharakteryzował również elektorat PiS. Jego zdaniem, można go podzielić na trzy grupy.
– Pierwsza to ludzie mniej wykształceni, starsi, którzy w Kościele upatrują swoich radości życia. Ci przy PiS zostaną, bo nie ma dla nich żadnej innej politycznej narracji. Druga grupa, emocjonalna, afektywna, weszła w mit zamachu smoleńskiego – wylicza profesor Radosław Markowski. – A reszta to cwaniacy, którzy wdrapali się na stanowiska i robią swoje interesiki. To elektorat 5-7 proc., dołącza do tych, którzy wygrają, wygrali.
Wydaje się, że dwie pierwsze grupy, jakie wymienił profesor Markowski, to ten tak zwany żelazny elektorat PiS. Trzecia zaś grupa, to ci wszyscy, którzy zorientowali się, że jeśli dołączą do PiS, mogą coś ugrać dla siebie i swoich rodzin, zrobić karierę, jaka w normalnych warunkach byłaby dla nich – ze względu na kompetencje – nieosiągalna. To grupa klientów PiS.
Komentarze
Prześlij komentarz