Kaczyński i jego PiS chcieli nam zbudować rzeczywistość, z jaką mają do czynienia mieszkańcy Rosji i Białorusi. Do tego służył Pegasus

            Codziennie szokują nas nowe rewelacje, odkrywane przez komisję śledczą do spraw Pegasusa. Okazuje się, że oprogramowaniem tym inwigilowani byli nie tylko przeciwnicy polityczni PiS, ale i ludzie PiS – podobno ci, których podejrzewano o nielojalność. Ale w rzeczywistości, jaką budowali Kaczyński i jego ferajna, niewłaściwe spojrzenie, tajemniczy uśmiech lub beztrosko rzucona uwaga mogły spowodować, że człowiek – nawet swój – pojawiał się na liście podejrzanych. Mówi się, że lista szpiegowanych Pegasusem osób z obydwu stron politycznej barykady liczy już ponad 100 nazwisk. A dysponentem izraelskiego oprogramowania było Centralne Biuro Antykorupcyjne, podlegające pod MSWiA, zaś szefami resortu byli Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik.

            Przygotowania do zakupu oprogramowania inwigilującego Pegasus rozpoczęły się już w 2017 roku. System ten mógł być zatem użyty przez PiS podczas kampanii wyborczej w 2019 roku – zarówno tej dotyczącej wyborów do Europarlamentu, jak i do parlamentu polskiego. No i oczywiście podczas kampanii poprzedzającej wybory prezydenckie 2020 roku. W ubiegłym roku Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek stwierdził, że w polskim prawie nie istnieją przepisy dopuszczające użycie oprogramowania typu Pegasus, ponieważ drastycznie ingeruje ono w prywatne życie obywatela.

PiS inwigilował i opozycję, i swoich

            Podczas wczorajszego posiedzenia Rady Gabinetowej, którą zwołał prezydent Andrzej Duda, Donald Tusk zaskoczył gospodarza stwierdzeniem, że jest w posiadaniu dokumentów w stu procentach potwierdzających zakup i korzystanie z Pegasusa przez służby specjalne podczas rządów PiS. Zwrócił też uwagę, że lista ofiar inwigilacji Pegasusem jest bardzo długo. Zadeklarował również, że dokumenty te pozostawia do dyspozycji prezydenta.

            Duda wydawał się zaskoczony informacją Tuska, ale chyba tylko tym, że premier w ogóle podjął ten temat, bo przecież mowa miała być o czymś zupełnie innym. Trudno bowiem sądzić, że zaskoczyła go treść informacji, bo – sądząc po jego dziwnych krokach, jakie podejmował przed osadzeniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Kamińskiego i po umieszczeniu obydwu skazanych w areszcie – musiał wiedzieć, jak służby wykorzystywały izraelskie oprogramowanie inwigilujące.

            Na temat rewelacji wykrytych przez komisję śledczą do spraw Pegasusa wypowiedział się także dla Wirtualnej Polski wiceprzewodniczący tej komisji, poseł PO Marcin Bosacki. Z jego słów wynika, że Pegasusem byli inwigilowani nie tylko przeciwnicy polityczni PiS, ale i członkowie partii Jarosława Kaczyńskiego, zwłaszcza ci zajmujący wysokie stanowiska w państwie. A lista inwigilowanych – zarówno tych z opozycji, jak i PiS – ma zawierać ponad 100 nazwisk. A i tak nie wiadomo, czy to wszyscy.

Każdy człowiek PiS chciał pokazać, że poświęci wiele
dla Kamińskiego i Wąsika

            Jakiś czas temu pisałem, że wśród posłów PiS krąży lista kilkunastu nazwisk ludzi z ferajny Kaczyńskiego, którzy mieli być szpiegowani Pegasusem. Teraz ta lista się rozszerza i mówi się, że znalazł się na niej także były premier Mateusz Mazowiecki. Zresztą na ludzi PiS padł blady strach, bo stało się jasne, że Pegasusa kupiono także po to, aby zbierać haki także na swoich ludzi – aby w razie czego komuś nie przyszło do głowy, aby za bardzo fikać.

            Na liście inwigilowanych mógł się zatem znaleźć każdy – nawet prezydent Andrzej Duda, czy szef PiS Jarosław Kaczyński. Przecież ludziom pokroju Kamińskiego czy Wąsika bardzo łatwo mogło to wpaść do głowy – i wątpię, że nie ulegli takiej atrakcyjnej pokusie. Może więc mają haki na wszystkich ważniejszych ludzi PiS? To by tłumaczyło, dlaczego aż tylu ludzi z ferajny Kaczyńskiego koniecznie chciało pokazać, że są gotowi oddać życie za dwóch skazanych kryminalistów. Do tej grupy należał również Kaczyński, a przecież jest tajemnicą poliszynela, że nie lubi on zarówno Kamińskiego i Wąsika. Bronili skazanych, awanturowali się, chociaż wiadomo było, że w ten sposób nic nie zyskują politycznie, a nawet wręcz przeciwnie – tracili.

Fundusz Sprawiedliwości sfinansował Pegasusa

            Warto też wiedzieć, że kroki zmierzające do zakupu Pegasusa, ludzie PiS zaczęli wykonywać już w 2017 roku, a więc dwa lata po przejęciu władzy. We wrześniu, na posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych, wprowadzono zmiany w planie finansowym Funduszu Sprawiedliwości. Wniosek o wprowadzenie tych zmian złożył wiceminister sprawiedliwości Michał Woś – kto wie, czy nie na polecenie Zbigniewa Ziobry.

            Dzięki tym zmianom Z Funduszu Sprawiedliwości mogły popłynąć pieniądze w kwocie 25 mln zł do CBA, którym kierował wówczas Ernest Bejda, bliski współpracownik Kamińskiego i Wąsika. Gdy tylko zostały one zatwierdzone, do ministra sprawiedliwości zwrócił się szef CBA Ernest Bejda o przekazanie środków na „działalność operacyjną”. Dwa tygodnie później podpisano umowę w tej sprawie.

Na kwotę 25 mln zł przeznaczonych na realizację przez CBA ustawowych zadań w zakresie wykrywania i zapobiegania przestępczości – zapisano w umowie.

            Jak się później dowiedzieliśmy – pieniądze te poszły na zakup Pgasusa, za którego w sumie CBA zapłaciło 33,4 mln zł.

Rosła nam rzeczywistość reżimowa – jak w Rosji i Białorusi

            Znając już sposoby działania i mentalność ludzi PiS, trudno nie uwierzyć, że Pegasus mógł być użyty w wyborach do Europarlamentu i do parlamentu polskiego w 2019 roku, a także w wyborach prezydenckich, które odbyły się w roku 2020. Stawia to zatem pod ogromnym znakiem zapytania wyniki tych wyborów.

            O Pegasusie wypowiedział się w 2023 roku Rzecznik Praw Obywatelskich.

W polskim prawie nie ma przepisów dopuszczających użycie przez służby oprogramowania takiego jak Pegasus; drastycznie ingeruje ono w prywatność obywatela, a zebrane nim dowody mają wątpliwą wartość – stwierdził profesor Marcin Wiącek.

            Widzimy zatem, jaką rzeczywistość pragnął nam zbudować Kaczyński i jego ferajna. Rzeczywistość bardzo zbliżoną do czasów PRL, których zapewne nie wszyscy pamiętają – zapewniam jednak, że nie chcielibyście żyć w takiej rzeczywistości, bo do złudzenia przypomina ona rzeczywistość, jaką w Rosji stworzył Władimir Putin i jego ludzie, a w Białorusi Aleksander Łukaszenka. Na szczęście nie udało się.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne