Jakub Żulczyk o 500 Plus i odbiciu mediów publicznych z rąk PiS. Czy aby na pewno nie jest symetrystą?
Pisarz i scenarzysta Jakub Żulczyk, znany między innymi z tego, że prezydenta Andrzeja Dudę nazwał w 2020 roku debilem, skomentował program PiS 500 Plus oraz 800 Plus. Skrytykował również sposób, w jaki Koalicja 15 Października odebrała z rąk tak zwanej zjednoczonej prawicy media publiczne. Opinie, które wygłosił Żulczyk, sprawiają wrażenie, że pisarz niezupełnie rozumie mechanizmy, jakie dynamizują polską sferę publiczną.
W dzisiejszym wydaniu Gazeta.pl Grzegorz Wysocki przeprowadził długi wywiad z pisarzem i scenarzystą Jakubem Żulczykiem. Gość Wysockiego wypowiedział się na temat programu 500 Plus i 800 Plus oraz sposobu odebrania z rąk PiS mediów publicznych przez koalicję rządzącą. Wygłosił na te tematy opinie dość kontrowersyjne moim zdaniem.
500 Plus to dobry program, bo
nierówności były duże. Problem w tym,
że PiS wcale nie chodziło
o nierówności
Na początku rozmowy prowadzący wywiad Grzegorz Wysocki poruszył sprawy dotyczące polskiej rzeczywistości politycznej. Żulczyk przyznał, że w okresie ostatnich lat nasz kraj był rozkradany i zarządzany w potwornie zły sposób. Zaraz jednak pochwalił program 500 Plus, podwyżkę pensji minimalnej i minimalne stawki godzinowe. I nie o to mi chodzi, że pisarz pochwalił jeden, czy drugi program, bo każdy rozsądny człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że na poziomie ogólnym, nie wnikając w szczegóły, były to dobre rozwiązania. Ale oddajmy najpierw głos pisarzowi.
– Oczywiście, że 500 Plus i minimalne stawki godzinowe były dobrym rozwiązaniem. Co więcej, pamiętam, jak wstrętnej krytyki tych świadczeń dopuszczały się liberalne media. W „Polityce był taki artykuł, że rodzice ze wsi kupują dzieciom plecaki i tablety. To mnie doprowadziło do furii. Aż chciałem zadzwonić do tej autorki i zapytać: a co k***a, twoje dziecko nie ma plecaka i tabletu? – przekonywał Jakub Żulczyk. – Ale nie możemy rozmawiać na poziomie, że zrobili jedną rzecz, to w ogóle są dobrzy. Zrobili coś, co było konieczne, bo inaczej nastąpiłaby atrofia społeczna, wzrost przestępczości. Nierówności były po prostu zbyt duże.
A na pytanie, czy nie uważa, że PiS tym programem przekupił dużą część społeczeństwa odpowiedział wymijająco, że w jakimś sensie każda partia przekupuje swój elektorat. Problem w tym, że Żulczyk chyba wcale się nie zastanawiał nad istotą programu 500 Plus i nad tym, że świadczenie to otrzymywała każda rodzina – najpierw na drugie i kolejne dziecko, a później już na każde. Każda rodzina, bez względu na sytuację materialną. A więc 500 Plus przysługiwało na dziecko z rodziny, której dochód miesięczny wynosił na przykład 1.500 złotych, jak i na dziecko wychowujące się w rodzinie o dochodzie 50 tys. złotych.
PO robi niepotrzebną operację... A
więc media publiczne miały zostać
w rękach PiS?
Efekt był taki, że owszem, dziecko z ubogiej rodziny mogło sobie pozwolić na plecak i tablet, ale to z rodziny zamożnej mogło sobie kupić plecak jeszcze bardziej wypasiony, podobnie jak i tablet, albo wydać te pieniądze na coś, o czym dzieciak z ubogiej rodziny mógł tylko pomarzyć. Zmierzam do tego, że 500 Plus wcale nie spłaszczał istniejących nierówności społecznych.
Wniosek jest taki, że ludziom PiS wcale nie zależało na tym, aby cokolwiek dobrego w sensie społecznym uczynić, a jedynie na tym, aby przywiązać do siebie znaczącą część elektoratu na jak najdłuższy okres. Nie chodziło nawet o efekt demograficzny, o którym tak gardłowali dygnitarze z PiS, bo w rezultacie efekt ten był zupełnie odwrotny. Brak dobrego, sensownego przygotowania programu świadczy o tym, że miał on charakter korupcyjny. Zresztą, jak również wiele innych inicjatyw PiS.
Na dowód, że w pewnym sensie każda partia przekupuje swój swój elektorat, Żulczyk przytoczył sprawę odzyskania zawłaszczonych przez PiS mediów publicznych.
– To, co teraz PO robi z TVP, to jest jakaś pokraczna, niepotrzebna moim zdaniem operacja. Naprawdę można to było zrobić ładniej, nie karmiąc przy tym Kaczyńskiego na następne lata. To jest właśnie przekupywanie tego najbardziej hardcorowego elektoratu. Widzicie, mówiliśmy, że ich rozpie*****my? No to rozpie****amy – perorował Jakub Żulczyk.
Zdumiewające słowa. Trudno uwierzyć, że Żulczyk uważał, iż media publiczne powinny zostać w rękach PiS, bo przecież uważa, że była to operacja niepotrzebna. I chyba nie zauważył, że ta operacja wcale nie karmi Kaczyńskiego i jego ferajny, o czym świadczą ostatnie sondaże, według których poparcie PiS spada „na łeb, na szyję”.
Symetrysta to kolaborant. Kim jest Jakub Żulczyk?
Żulczyk twierdzi też, że odzyskać media można było ładniej. Skoro tak twierdzi, to chyba zna tę metodę „ładniejszego” odbierania mediów publicznych, ale się tym nie pochwalił. Nie doradził, jak można było to zrobić ładniej. I tak sobie myślę, jak Żulczyk wyobraża sobie na przykład odebranie w ładny sposób łupu, który przestępca wyniósł z jego domu. Nigdy to się nie odbywa w sposób „ładny”. A przecież PiS zawłaszczył media publiczne, a więc je ukradł. Ukradł je nam wszystkim, a więc także Żulczykowi. To oznacza, że obowiązkiem nowej władzy, praworządnej władzy, było odzyskanie tych mediów. Na tym polega przywracanie normalności. I nie jest to żadne przekupywanie swojego elektoratu.
Bardzo trafnie jednak Żulczyk orzekł, że symetrysta „to wstrętne słowo, tak naprawdę to synonim kolaboranta”. Czy jednak przytoczone przez niego opinie nie stawiają go w jednym szeregu z osobami, którym przypisuje się status symetrysty? Zwłaszcza, że zdaje się stawiać PiS na równi z innymi partiami demokratycznymi. A przecież PiS już dawno utraciło cechy partii politycznej, a demokratycznej szczególnie.
Komentarze
Prześlij komentarz