Andrzej Duda tak rozumie demokrację, jak Jarosław Kaczyński demografię. Chyba obydwaj wciąż się uczą

            Jak należało się spodziewać, prezydent Andrzej Duda znowu plótł bzdury – tym razem podczas wygłaszania orędzia z okazji inauguracyjnego posiedzenia Sejmu X kadencji. Można by przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby nie mówił o kwestii dla nas chyba najważniejszej – mam na myśli demokrację. Zdaniem Dudy, mamy w tej chwili demokrację tak silną, jak nigdy w historii Polski. Poziom jego diagnozy dorównał Kaczyńskiemu, gdy ten odkrył powód, dla którego Polki nie rodzą dzieci. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że w stawianiu diagnoz społecznych nawet Prezydent RP nie może prześcignąć swojego partyjnego wodza.

            Dziś odbyło się inauguracyjne posiedzenie Sejmu RP X kadencji. Funkcję marszałka seniora sprawował Marek Sawicki z PSL. Orędzie z tej okazji wygłosił prezydent Andrzej Duda, który snuł między innymi rozważania na temat demokracji.

Prezydent Duda sugeruje, że dzięki PiS mamy najsilniejszą demokrację.
Dzięki PiS nasza demokracja wymaga kroplówki

            Andrzej Duda w swoim orędziu poruszył wiele kwestii, między innymi mówił o demokracji w Polsce, którą ocenił bardzo wysoko, wręcz stwierdził, że jest najsilniejsza w naszej historii. Stwierdzeniem tym wzbudził wesołość po stronie zwycięskiej koalicji, w skład której wchodzi Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica.

            Skąd taka ocena polskiej demokracji? Ano według prezydenta nasza demokracja jest bardzo silna, ponieważ frekwencja wyborcza 15 października przekroczyła 74 procent.

– A przecież były takie momenty, że frekwencja wyborcza zaledwie przekraczała 50 procent. Polacy bowiem byli bardzo zniechęceni, nie wierzyli w to, że ich głos w wyborach cokolwiek znaczy i cokolwiek może zmienić – diagnozował Andrzej Duda. – W ostatnich latach jednak obserwowaliśmy spektakularny wzrost frekwencji wyborczej. Była wyższa niż zwykle już podczas wyborów parlamentarnych w 2019 roku, a jeszcze bardziej wzrosła w wyborach prezydenckich 2020 roku. W ostatnich natomiast wyborach parlamentarny osiągnęła wręcz nieprawdopodobne szczyty.

            Między słowami możemy odczytać tezę, że frekwencja wyborcza rosła dzięki rządom PiS. Bo to dzięki PiS przecież głos oddany w wyborach więcej znaczył i mógł więcej zmienić. A więc można rzec, że – według Dudy – PiS sprawił, że Polacy uwierzyli w sens udziału w wyborach. I z tym się zgodzę z Dudą. PiS sprawił, że już w 2019 roku Polacy zaniepokoili się tym, co wyprawiali Kaczyński i jego ferajna, więc chcieli to zmienić. Ale ten niepokój był jeszcze zbyt niski, ale wzrósł przez kolejny rok. W rezultacie w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski przegrał z Dudą zaledwie o włos. Kolejne trzy lata rządów PiS, dalsza dewastacja państwa i gra na osłabienie Unii Europejskiej, grabież mienia publicznego bez żadnych zahamowań sprawiły, że Polacy się wkurzyli i poszli do urn, aby pogonić tak zwaną zjednoczoną prawicę. I udało się.

Demokracja to trójpodział władzy, prymat prawa nad zachciankami polityków oraz głos dla najsłabszych

            A to, że kiedyś Polacy zaniedbywali swój obowiązek wyborczy wcale nie wynikał ze zniechęcenia, a raczej z przeświadczenia, że w państwie dobrze się dzieje i nie ma co mieszać – nie ma sensu rezygnować ze swoich drobnych, niedzielnych przyjemności, bo i tak będzie stabilnie, a sprawy pójdą w dobrym kierunku. Skorzystał na tym Kaczyński, PiS oraz tak zwana zjednoczona prawica. Ci ludzie wykonali skok na państwo, zawłaszczyli je i zaczęli układać na wschodnią, rosyjską modłę. Stąd tak ogromna mobilizacja Polaków, którzy zorientowali się, że jeśli nie zareagują, za chwilę będziemy mieli dyktaturę w Polsce, która na domiar złego wypadnie poza wspólnotę europejską.

            Wydaje się, że dla Dudy demokracja ma tylko jeden wymiar, który sprowadza się do frekwencji wyborczej. Tymczasem demokracja jest pojęciem bardzo pojemnym, mieniącym się barwami i odcieniami – słowem, jest pojęciem o bardzo wielu znaczeniach i wymiarach. Duda nie wie, albo nie chce wiedzieć, że demokracja to przede wszystkim niezależność polityczna wymiaru sprawiedliwości, trójpodział władzy, a także głos dla słabszych i mniej licznych. To także prymat prawa, które jest ponad tym, co takiemu lub innemu politykowi się zachce.

Duda tak pojmuje demokrację, jak Kaczyński demografię

            Duda chyba nie rozumie, że przed demokratyczną opozycją, która – jak wszystko na to wskazuje – przejmie władzę, jest ogrom pracy, której celem będzie właśnie przywrócenie demokracji, którą zniszczył PiS i tak zwana zjednoczona prawica. Duda nie rozumie, że to prawo i Konstytucja są święte, a nie jakiś tam interes narodowy, który określa jakiś tam – mniej lub nieco bardziej niż mniej rozgarnięty – polityk będący akurat przy władzy. Duda tego nie pojmuje, albo nie chce pojąć. Albo jeszcze się nie nauczył w tym swoim nieustannym procesie uczenia się.

            Wynika zatem, że diagnoza Dudy na temat demokracji jest nie więcej warta niż diagnoza Kaczyńskiego na temat problemu społecznego, jakim jest niechęć Polek do rodzenia dzieci. Przypomnę, że na jednym ze swoich słynnych spotkań z wyznawcami PiS Kaczyński stwierdził, jakoby przyczyną niechęci Polek do rodzenia dzieci jest fakt, że „dają w szyję”. Na szczęście zorientowaliśmy się, że nie należy steru rządów w kraju oddawać w ręce ludzi o wątpliwym poziomie intelektualnym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mamy miliardy z UE na KPO, a zwolennicy PiS i polexitu niezadowoleni

Im bardziej ludzie PiS angażują się w obronę ludzi, którym już postawiono zarzuty, tym bardziej PiS przypomina zorganizowaną grupę przestępczą

Szef PiS bardzo się objadł i miał surrealistyczne wizje. Kto wie, czy Jarosław Kaczyński nie wchłonął substancji sprawiających, że czarne zamienia się w białe, a białe – w czarne