Adam Glapiński miał rację – inflacja spada na łeb na szyję. Ale nie w Polsce, gdzie wciąż rządzi PiS
Mamy już twarde dane o inflacji w Polsce i Europie za październik. Okazuje się, że zarówno w Polsce, jak i w Europie jest niższa w porównaniu do września. Z danych Eurostatu wynika jednak, że Polska wciąż znajduje się w niechlubnej czołówce państw UE, zaś państwa bałtyckie – czyli Litwa Estonia i Łotwa – które swego czasu znacznie nas pod tym względem wyprzedzały, teraz też nas wyprzedzają, ale w tym pozytywnym sensie, a więc mają inflację znacznie niższą od naszej. Zwłaszcza Litwa i Łotwa. Polska inflacja jest prawie dwukrotnie wyższa od średniej europejskiej, i ponad dwukrotnie wyższa od średniej w strefie euro. Miał więc rację Adam Glapiński, gdy głosił, że inflacja spada na łeb na szyję. Problem w tym, że tak było, ale nie w Polsce, lecz w innych krajach europejskich.
GUS podał dzień lub dwa temu, że polska inflacja w październiku wyniosła 6,6 procent, a więc była niższa od inflacji wrześniowej o 1,6 pkt. Proc. (we wrześniu wyniosła 8,2 procent). Swoje dane podał też Eurostat, który mierzy inflację w UE. Z danych tej instytucji wynika, że polska inflacja w październiku wyniosła 6,3 procent. Różnica w wyliczeniach wynika z różnicy w koszykach towarów, branych pod uwagę przez GUS i przez Eurostat.
Inflacja w Polsce niższa, ale wciąż jedna z najwyższych w UE
W unijnym rankingu pod względem wysokości inflacji wyprzedza nas sześć państw: Słowenia (6,6), Chorwacja (6,7), Słowacja (7,8), Rumunia (8,3), (Czechy (9,5) i tradycyjnie już Węgry (9,6). Trzeba wspomnieć, że całkiem niedawno znajdowaliśmy się tuż za Węgrami, ale udało nam się poprawić swoją pozycję nieco. Nadal jednak znajdujemy się w niechlubnej europejskiej czołówce.
Przypomnę też, że jakiś czas temu Polskę pod względem wysokości inflacji wyprzedzały kraje bałtyckie. Dziś Estonia znajduje się na 9. miejscu w UE z pięcioprocentową inflacją, zaś daleko w tyle zostawiła nas Litwa z inflacją 3,1 procent oraz Łotwa, gdzie inflacja wyniosłą 2,3 procent, a więc poniżej naszego celu inflacyjnego. Dodam jeszcze, że w strefie euro inflacja w październiku wyniosła 2,9 procent, a więc jest ponad dwukrotnie niższa od naszej, zaś średnia inflacja w UE – 3,6 procent, czyli prawie dwa razy mniej niż w Polsce. Mamy jeszcze trzy kraje, w których odnotowano deflację: Belgia (-1,7), Holandia (-1,0) oraz Dania (-0,4).
Inflacja w Polsce wynikała z błędów w polityce społeczno-gospodarczej PiS
Z danych tych jasno wynika, że inflacja w Polsce – wbrew temu, co głosił Adam Glapiński i ludzie PiS – niekoniecznie wynika z czynników zewnętrznych. Inflacja jest wszędzie, dlatego jest i u nas – twierdzili Kaczyński, Morawiecki i pozostali politycy tak zwanej zjednoczonej prawicy i PiS. Z tego musiałoby wynikać, że mamy wciąż jeszcze wysoką inflację dlatego, że na przykład z wysoką inflacją borykają się Węgry. Niestety, dane jasno wskazują, że inflacja w Polsce wynika przede wszystkim z błędów polityki społeczno-gospodarczej rządu PiS. Prezes NBP Adam Glapiński miał więc rację głosząc, że inflacja spada na łeb na szyję. Owszem, spadała na łeb na szyję, ale nie w Polsce.
I musimy także pamiętać, że spadek poziomu inflacji nie powoduje, że spadają również ceny, o czym próbował przekonywać Glapiński. Powoływał się mianowicie na spadające ceny w sklepiku, w którym on robi zakupy. Może to świadczyć o tym, że prezesowi NBP brakuje podstawowej wiedzy ekonomicznej, albo o tym, że próbował zmanipulować opinię publiczną. Przy spadającej inflacji bowiem ceny nadal rosną, ale nieco wolniej. Zaczynają spadać natomiast przy deflacji, co teraz powinno się dziać w Danii, Holandii i Belgii.
Komentarze
Prześlij komentarz